Kocur nie znał za bardzo Bursztynowej Łapy, ledwo z nią w ogóle rozmawiał. Dlatego właśnie nie był załamany kiedy zobaczył ją leżącą i nieżywą. Ale to go zaskoczyło. Podszedł nieco bliżej i jej się przyjrzał. Rany wyglądały na zadane przez kota. Ten ktoś nie może być daleko! Pokrzywowa Łapa wiedział już, co musi zrobić. Jeszcze raz popatrzył na ciało terminatorki medyka, a potem na jej mentora. Nadal nie był smutny. Był bardziej zdenerwowany. Może i jej nie znał, ale to członkini Klanu Klifu. Jeśli zginęła ona, może wkrótce zginąć ktoś inny. Ktoś ważny dla niego. A on na to nie pozwoli! Jest nie do pokonania, więc szybko tego kogoś znajdzie i wygna stąd raz na zawsze. Kocur podszedł do Spopielonej Gwiazdy.
- Zabił ją inny kot. Idę go znaleźć. - powiedział, po czym od razu się odwrócił i wybiegł z obozu, tak, żeby nikt nie próbował go zatrzymać. Wiedział doskonale, co robi. Tamta kotka uczyła się, by zostać medykiem, więc była jak kociak - nie potrafiła się bronić. Nie wykluczone, że ten, który ją zabił, jest tak naprawdę bardzo słaby. Kocur zwolnił. Teraz szedł, węsząc. Wyczuł krew, więc zaczął iść w tamtym kierunku. Zobaczył kolor czerwony na śniegu, więc stwierdził, że pewnie tutaj zginęła Bursztynowa Łapa. Kiedy podszedł bliżej, poczuł coś innego. Jakiś kot, na pewno nie z Klanu Klifu. Żaden normalny kot z innego Klanu nie doszedłby przez tereny Klifu aż tutaj, pewnie od razu po zorientowaniu się, że nie jest u siebie, zawróciłby. Ale to mógł być ktoś niezbyt normalny. Albo nienormalny samotnik. Dlaczego ktokolwiek miałby zabić ucznia medyka? Może to jej wina? A może po prostu ten, kto ją zabił, jest szalony? Pokrzywowa Łapa starał się o tym aktualnie nie myśleć i skupić się na węszeniu. Zapach go gdzieś prowadził. Co chwilę na śniegu widać było trochę krwi - większość pewnie została już zasypana. Można było również dostrzec ślady łap. Kocur był pewny, że zmierza w dobrym kierunku. Nagle zobaczył jakąś kotkę. Te ślady były jej. Pokrzywowa Łapa starał się zbliżać jak najciszej, ale w końcu stwierdził, że to nie ma sensu. Musi atakować, po prostu. Zaczął biec i skoczył w jej kierunku. Usłyszała to i odwróciła się w jego kierunku, zaskoczona, ale nie zdążyła się obronić. Pokrzywa wbił jej pazury, a samotniczka się przewróciła. Niestety, jak się okazało, do najsłabszych kotów nie należała. Również walczyła. Koty skupione były w tym momencie tylko na walce. Drapały się, gryzły, a nawet dusiły, ale jeszcze nikt nie wygrał. Nagle terminatorowi udało się przygnieść ją do ziemi. Trzymał ją łapami. Nie obchodziło go po co tutaj przyszła i zabiła Bursztynową Łapę, bo jednak to zrobiła.
- Nie wygrasz ze mną. Poddaj się, odejdź stąd i nigdy nie wracaj. - zasyczał, wbijając jej pazury w kark. Nic nie powiedziała, tylko zaczęła się szarpać jeszcze mocniej, niż przed chwilą. Kocur nie zamierzał jej puścić tak łatwo, nie mogła wygrać. Musiała stąd odejść. On obroni Klan Klifu! Nagle jednak samotniczka wyrwała się, odwróciła i rzuciła na zdezorientowanego Pokrzywową Łapę. Przewrócił się i przez moment nie mógł nic zrobić. Dopiero po chwili zaczął się bronić. Walka trwała dalej. W końcu kotka, ranna, najwyraźniej postanowiła się stąd wynieść, wiedząc, że właściwie może tu zginąć. Terminator by za nią pobiegł, gdyby nie to, że nie miał już siły. Również był ranny, bardzo. Nie był nawet pewny gdzie, bo bolało go jakby wszystko. Śnieg w miejscu, w którym trwała walka, był splamiony na czerwono. Pokrzywowa Łapa wiedział, że wygra. I najwyraźniej tak się stało. Jeszcze chwilę siedział, jakby się upewniał, że samotniczka nie wróci, po czym się podniósł i powolnym krokiem zaczął zmierzać w stronę obozu. Droga tam ciągnęła się jakby w nieskończoność. Ale wreszcie wszedł do obozu. Było tam kilka kotów. Pokrzywa zatrzymał się, patrząc na nich, niepewny co robić.
- Znalazłem ją i pokonałem. Uciekła. - powiedział. Nie wiedział o tym jeszcze, ale nie miał kawałka prawego ucha i w wielu miejscach miał rany. Jego rude futro teraz było również czerwone tam, gdzie one były.
Ktoś z Klifu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz