Słota bawiła się kulką mchu, którą ktoś zostawił w żłobku. Była lekko zwilżona, jednak to jej nie przeszkadzało. Odbijała ją sobie o ścianę legowiska, próbując złapać za każdym razem, kiedy spadała. Czasami jej wychodziło - wtedy chwaliła się dumnie siostrzyce albo mamie, a gdy jej to nie szło, udawała, że nic nie miało miejsca i że nikt tego nie widział.
Znudzona, prychnęła pod nosem, a zielonkawa kula upadła z pluskiem na ziemię, wytarmoszona i wymęczona. Pręguska wycofała się, kładąc obok Pomrok. Jej bok unosił się i opadał spokojnie. Zauważyła, że siostra obserwuje inną kotkę — słyszała o niej co nieco, wiedziała, że nie wolno jej z nią rozmawiać, więc nie zaprzątała sobie głowy medyczką. Kocica była córką jej mamy, chociaż to ją dziwiło za każdym razem. Wizja posiadania starszej siostry jakoś wydała się czymś… nietypowym dla małej Słoty. Każda próba nawiązania kontaktu z maluchami kończyła się niepowodzeniem, bo albo karmicielka odsuwała ich ogonem, wyganiając starszych albo akurat to oni, młodsi, nie byli tacy chętni do rozmów. Brązowooka zastanawiała się, czy dzisiaj kotka też będzie czegoś chcieć od jej siostrzyczki. Jeśli tak, to była gotowa jej bronić. Bronić przed wszystkimi kłamstwami, jakie mogła próbować wbić jej niebieskooka. Widząc jak starsza omija ich i sadowi się nieopodal reszty kociaków, w tym Tygryska, energicznie z nimi rozmawiając, a nawet bawiąc się, napięła mięśnie niespokojnie. Radosne piski rozniosły się po ścianach żłobka, odbijając echem. Słota zmarszczyła nos. Jej spokój nie potrwał zbyt długo.
— Ona wcale nie jest taka fajna — pomyślała, z irytacją wpatrując się w skaczące kłębuszki. Pojawiło się u niej delikatne zmartwienie - co jeśli Jarzębina wbije coś nieodpowiedniego do głowy Tygryskowi? Jak ona wtedy będzie z nim rozmawiać? Nie znali się za dobrze, a szylkretka już obawiała się, że z grona jej znajomych ubywa powolnymi krokami jeden z kociaków.
Spojrzała na swoją siostrę, chcąc jakoś ją czymś - i siebie - zająć. Nie mogła znieść tego, że oni się tak dobrze bawili, a one siedziały tak we dwie i patrzyły sobie, może z utęsknieniem.
— Co robisz? — przykleiła swoją mordkę do wielobarwnego policzka siostrzyczki. Na jej kufie widniało czyste zaciekawienie. Może mogłyby wymyślić zaraz jakąś zabawę, by też jakoś dobrze spędziły wolny czas. Pomrok podskoczyła ze zdziwienia - pewnie siedziała zamyślona i nawet nie podejrzewała, że pręguska tak postąpi. Zaskoczona, odsunęła się nieznacznie, czy taka bliskość ją drażniła? Patrzyła koteczce w oczy, oczekując odpowiedzi.
— Myślisz, że ona jest… No nie wiem, niebezpieczna? — zapytała szeptem po paru uderzeniach serca. Końcówka jej ogona zadrżała, uderzając o podłoże. — Co mogła źle zrobić, że nie możemy z nią rozmawiać? Nie, żebym chciała, ale…
— Może to jest związane z tym kotem, co tu był ostatnio. Tym dużym, co przyniósł kwiaty, ale szybko zrezygnował i sobie poszedł — wymruczała, teraz też spozierając w kierunku nowoprzybyłej. Pamiętała tamtego kocura, ostatnio nie przychodził. Ciekawe czy jeszcze planował? — Albo z Klanem Gwiazdy. Może ona wierzy w ich kłamstwa i je rozprzestrzenia, zamiast mówić o Miejscu Gdzie Brak Gwiazd. Jeśli tak robi, to rozumiem, czemu Zalotka nie chce byśmy z nią rozmawiały. Mogłaby nam bardzo namieszać w głowach. — Potarła policzkiem bok swojej siostry.
— Nie przejmuj się nimi, Pomrok! Oni nic ci nie mogą zrobić, nie pozwolę im na to — powiedziała z zadowoleniem, pomrukując cicho. Nie sprawdzała, czy Zalotka je usłyszała. Nawet jeśli, to na razie nie wchodziła im w rozmowę. — Nie musimy wcale z nimi rozmawiać, może tak właśnie lepiej, może chcieli nam jakoś zaszkodzić, a Zalotka się o nas troszczy, więc nam odradziła. Mama chce dla nas dobrze — przekonywała pewnie, starając się ignorować ekscytujące piski, których w tym momencie było sporo, oczywiście z drugiego końca legowiska. A oczywistym było też to, że powtarzała po prostu to, co zasłyszała od kocicy.
< Same też możemy się pobawić, Pomrok! >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz