Męczyło go coś w śnie. Biegł przez jakiś labirynt, tunele… żyły? Ew, nie. Niemniej, coś go goniło, a on co chwila tracił grunt pod łapami albo wpadał w ściany, które spowalniały jego bieg. Coś było coraz bliżej, biegło, tuptało… Niemal mógł poczuć jak coś łaskocze go po grzbiecie!
W końcu się wybudził, jednak tuptanie wcale nie ucichło. Drgnął uchem, uważnie nasłuchując i wzdrygając się, kiedy po krótkiej przerwie odgłos dreptania na nowo rozbrzmiał w pomieszczeniu. Sierść miał nastroszoną a ciało całe spięte, jeszcze nie do końca obudzone, wciąż przeżywające stres. Nic nie widział, nic a nic!
- Halo? - szepnął w przestrzeń oczekując odpowiedzi, a kiedy ta nie nadeszła po kilku uderzeniach serca, sierść kociaka stanęła dęba, bardziej niż powinna.
- Hej, hej Śniak - z paniką zaczął pacać łapką brata w głowę... czy tam w inne części ciała. W odpowiedzi dostał niezadowolone mruknięcie.
- Śniątko, Śniak, wstań - jęknął szeptem, wciąż się nie poddając - Obudź się!
- Weź się... Odczep się - coś machnęło mu przed pyskiem, jakby odganiało uporczywą muchę. Wciąż jednak było to za mało, by odgonić Księżyca, którego panika coraz bardziej rosła.
- Śniątko - jęknął w końcu płaczliwie, mocniej naciskając na brata, kiedy odgłos małych łapek rozległ się znowu, tym razem niebezpiecznie blisko, powodując kolejne drgnięcie. Wszystko przez opowiadania Alby!
- No co! - wybudzony już kocur uniósł głowę. Być może dobrze, że była noc. Dzięki temu nie musiał patrzeć na wykrzywienie przerażenia malujące się na pyszczku brata.
- Coś tupta! - odpowiedział na pytanie, łamiącym się szeptem bliskim płaczu albo wrzasku.
- Co? - Śniątko zdawał się być całkiem już zmieszany, nie tylko rozeźlony. Niemniej umilkł. Chwile mijały, a w powietrzu jedynie rosła ciężka cisza. W końcu Śniątko oezwał się, wzdychając.
- Ja tam nic nie - Przerwał. Znowu tuptanie. Tym razem Księżyc mógł wyczuć lekkie spięcie od strony brata, zaciekawienie, albo może i przerażenie.
- Mówiłem!
- Tsii! - Nagłe syknięcie uciszyło srebrnego, który tylko wczołgał się zadkiem bliżej futra mamy. Nasłuchiwał. Nasłuchiwał intensywnie, poruszając uszami niczym antenkami. Napięcie rosło, rosło i zaraz miało wybuchnąć, kiedy to znów usłyszeli tuptanie łapek i…
- AAAAAH! - wielki wrzask trzech głosów rozległ się po żłobku, unosząc niektóre śpiące głowy w górę. Trzecim, okazał się być Kołysanek.
- Co… co? Co ty robisz? - Śniątko zdawał się być całkiem zmieszany, uspakajając się nieco, kiedy to dziwnym tuptającym stworem okazał się być rudy brat.
- Nie mogłem spać… czemu krzyczycie? - Zmieszany i niezbyt zadowolony zniżył głos do szeptu, słysząc niezadowolone prychnięcie od strony Leszczynowej Wiązki.
- Coś tuptało… - Wyznał Księżyc zmieszanym głosem. Przez chwilę panowała cisza.
- Wracajcie do spania - Rozkwitająca Szanta widocznie wyrwana ze snu postanowiła zabrać głos, wciąż jednak jeszcze będąc nie do końca przytomna, jednak coraz bardziej znów odpływająca. Zostało się więc tylko ułożyć i wrócić do dziwnych snów, które pogrążyły głowę Księżyca, jednak zanim całkowicie go odcięło, tuptanie się nasiliło. Uniósł głowę, nasłuchując uważnie. Coś otarło się o jego łapę.
- Śniak, nie dotykaj mnie - Parsknął zirytowany, podciągając nogę do siebie. Musiał się teraz skupić, a nie pozwalać, by go gilgotano.
- Co ty chcesz, nie dotykam cię - Zirytowany mamrot doszedł z zupełnie innego kierunku.
- … Kołysanek?
- Hmm? - Senny pomruk doszedł do jego uszu, z jeszcze dalszego końca i zanim doszła do niego chłodna realizacja, coś przemknęło po jego plecach, tuptając i szamotając się w sierści. Zamiast wrzasku, po żłobku rozległ się całkowicie spanikowany pisk, na pewno wybudzając też kilka kotów poza żłobkowym zaciszem.
- Weźcie to! Weźcie to ze mnie! - Rozpłakany wierzgał i się przewracał, nie dając do siebie dojść nawet Szancie, która starała się dociec co się właściwie działo. W końcu w akcie desperacji ślepe kocię wdrapało się jak najwyżej na biedną matkę, uczepiając się ciasno jej głowy, tworząc najprawdziwszą ruską czapkę i nie było nawet mowy by się od niej odczepił, aż nie zrobiono w środku nocy wielkiego polowania na, jak się okazało, dość sporego pająka, chociaż i tak po tej przygodzie udało mu się zasnąć dopiero nad ranem.
┈◦☽⭒┈𝄪⚪𝄪┈⭒☾◦---
Od tego czasu, kiedy tylko srebrny dowiedział się, co go zaatakowało i jak wyglądało, podstawowa losowa konwersacja, bardzo często wyglądała następująco:
- Śniak! Śniak, tam był!
- Co? Gdzie? - Zapominając, że tamten jest ślepy - Jak wyglądał?
- Był ohydny, tuptał i miał okropne, długie, owłosione nogi.
- Opisałeś pająka.
- Tak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz