dawno temu kiedy kociaki miały po jednej szarej komórce
- Nie, nie możesz się z nami bawić - Po żłobku, jeszcze przed górowaniem słońca, rozchodziły się kocięce głosy. Wszystkie małe kulki zgromadziły się w kółko zniżając głowy nad ciekawą konstrukcją, która najpewniej przypominać miała jakiś gąszcz, czy obóz, w zminimalizowanej wersji. Jeśli się dobrze przypatrzeć, to każda grupa miała nawet swoje legowiska! Było tam miejsce dla medyków, lidera, oraz oczywiście najlepszej grupy jaka mogła powstać, super wojowników! Niestety jednak, w tym małym świecie, jakkolwiek uroczo by nie wyglądał, były jedynie same problemy.
-A to niby czemu? To ja pierwsza znalazłam to miejsce, a wy się tu potem wprowadziłyście!
-No i co, nas jest więcej, więc to te-telaz nasze, znajdź sobie coś innego.
-Aha, to tak się bawicie lisie selca? Dobsze, to zobaczymy - I po tych słowach, kulka mchu, która zapewne przypominać miała kota, odeszła nieco dalej, w stronę… odrobinę dalszą, żeby przypadkiem inni mieszkańcy żłobka nie słyszeli, co będzie knuć kulka mchu, odrzucona i zdradzona przez resztę. W końcu nikt nie mógł być pewny swojego otoczenia, szczególnie, że młode kociaki bardzo lubiły łapać wiedzę w swoje uszka, by potem tworzyć swoje małe zabawki wszechwiedzącymi. Zdradzona kotka uciekła więc dramatycznie w zimowe rejony, w góry i lodowce nieprzebyte, by w końcu opaść z sił u stóp wielkiej góry. Leżała tak niemal wieki całe, aż w końcu usłyszeć można było kroki jakieś, nawet sporo tych kroków! ,,Idzie teraz cały patrol, dobra?” w tle do uszu zgromadzonych dotarła niepewna informacja. Teraz obóz podzielony był na dwa. Zdrajców co myśleli, że są lepsi, oraz na tych drugich, którzy też myśleli, że są lepsi. Ciężka sprawa. Kotka która uciekła, zaklęta w kulkę mchu o imieniu Srebrna Kropla, zaraz postarała się wstać na łapy, by wyglądać na groźną.
-Witajcie, jestem Srebrna Kropla z Klanu Ostrych Kłów! - okropna nazwa swoją drogą, Księżyc uważał ją za wymyśloną na odczep się, ale jego sprzeciw podczas jej nadawania został zignorowany. Ale i tak wiedział swoje, ,,Klan Mrocznych Dusz” brzmiał o wiele lepiej.
-Przyszłam zaw-za-zawszeć z wami sojusz, bo mnie zdradziły kłamliwe s*ki i mi dom odebrały i teraz jestem całkiem sama, bo nasz lider jest po ich stronie a to straszny jest kot bardzo, więc chcę go obalić i przejąć władzę.
- Cześć, ja jestem Mocny Kieł, lider Wielkiej Grupy Wojowników, chodź za mną to pogadamy.
-Ok.
I poszli.
Zastanawiacie się pewnie, gdzie w tym wszystkim jest Księżyc i jego postać. Cóż, Księżyc jest po stronie wielkich śnieżnych kotów i jest naczelnym medykiem o śnieżnobiałym, długim futrze który umie kontrolować wodę i ma pióra w sierści i niebieskie oczy i ogólnie jest ładny i potężny. I w sumie to tyle, po prostu jest medykiem… który jednak jeszcze potrafi oddychać pod wodą i rozmawiać z innymi zwierzętami a do tego jego futro mieni się jak tęcza w świetle… cóż, przynajmniej jego futro nie zmieniało się w nocy na czarne i nie miał mrocznej siostry bliźniaczki która przejmowała jego ciało, jak w przypadku Srebrnej Kropli. Do tej pory jedyne co robił to jakieś trucizny czy rozmawiał z pobocznymi bohaterami, jednak, chwila, co to! A oto na moment zmieniono kulkę mchu i teraz zastępca wielkiego Mocnego Kła, zakrada się do legowiska medyka.
-Witaj Wodnista Duszo, czy przygotowałeś to, o co cię prosiłem? - Księżyc oczywiście nie miał pojęcia o czym była mowa, ale nikogo z zebranych to nie obchodziło, trzeba było ciągnąć zabawę.
-Tak Borsucze Futro, wszystko mam. Kiedy będziesz tego potrzebować?
- Już niedługo, wyczekuj mojego przybycia. W naszą stronę idzie obca kotka, możemy wykorzystać jej obecność, by wrobić ją w morderstwo. Ha ha ha… - specjalnie obniżony, ochrypły, złowieszczy głos rozbrzmiał w małym legowisku, zanim zastępca opuścił je, jako podskakująca kulka mchu. W tym samym czasie (z przerwą na zmianę postaci) do głównego obozu weszła Srebrna z całą obstawą.
-Chodź za mną.
-Ok - Znowu poszli, tym razem we dwójkę by planować wielkie rzeczy. Kiedy już byli w odpowiedniej odległości, zaczęto rozmowy.
-Wielki przywódco, jak już wiesz potrzebuję pomocy w podbojach mojego klanu który jest zły i mnie porzucił. Jestem gotowa zdradzić wszystkie jego sekrety.
- Ok, a chcesz połączyć nasze rody?
- Ok.
- Ok to fajnie. To jak już podbijemy to będziemy się łączyć, a na razie chodźmy na wielką ucztę - ,,Jak coś to tutaj jest cała sala taka w jaskini z lodu i na środku jest wielki stos z potężnych zwierząt” Kolejny głos narratora zarysował reszcie zgromadzonych scenę. Po drugiej stronie żłobka też były jakieś szepty, jednak nigdy zbyt głośne, żeby się nie zdradzić, chociaż Księżyc mógłby przysiąc, że chcą wysłać szpiega. Kulki mchu wkicały do wielkiej sali i usadowiły się przy stosie. Wtedy też, pojawił się zastępca i medyk w jednym miejscu.
-Trwają przygotowania do wielkiego ataku na wrogi klan, ale na razie ucztujmy bo czeka nas rzeź! Krew poleje się strumieniami, pożegnajcie się ze swoimi rodzinami i ukochanymi, gdyż nadchodzi wielkie zwycięstwo drogo okupione! Nasze ziemie staną się większe, za sprawą oto tej Srebrnej Kroplii. - Zaczęto świętować, Srebrna z przywódcą rozmawiali sobie i planowali tak długo, aż nie wybuchła mała sprzeczka pomiędzy Księżycem a drugim kociakiem, która odbyła się w trybie szepczącym.
- Ale to Mocnego Kła miałeś otruć!
- Ale ja nie chcę, zmieniłem plany, z resztą trzeba było mówić wcześniej.
- Nie, to ja się tak nie bawię. Albo go trujesz, albo ja truję ciebie.
- Nie możesz mnie otruć, bo mi moi przyjaciele gołębie mi powiedzą wszystkie twoje zamiary przedtem i cię przechytrzę!
- Nuh-uh, Borsuk ma umiejętność czytania w myślach i będzie wiedział, że mu gołębie powiedziały bo odczyta twoje myśli.
-To ja znajdę coś dzięki czemu nie będzie mógł mi czytać w myślach.
- Ej, nie ma tak - W oczach przeciwnika zalśniły łzy frustracji, jednak Księżyc nie mógł tego widzieć. A nawet jeśli by widział, to raczej by się mało tym przejął. W końcu byli w środku wojny i on miał własne plany, czemu miał się podporządkować komuś innemu? Drgnął rozdrażniony ogonem, ale syf. Nie wycofa się jednak ze swojego postanowienia, po prostu nie.
-To mogę potem jak zdobędziemy ziemie otruć Mocnego Kła - zaproponował w końcu po chwili ciszy i odgłosów niezadowolonych pomruków wychodzących z rozmówcy, który to w końcu zgodził się na “kompromis”. Nikt się jednak nie spodziewał, co zaraz miało nadejść. Chwilę kulki mchu szeptały między sobą, aż tu nagle Borsucze Futro pada w konwulsjach! Trzepocze i dziwne dźwięki wydaje, dusząc się swoją własną śliną, aż w końcu umiera w męczarniach. Przy stosie wybuchł chaos. Co się stało? Kto to zrobił? Niestety autorzy swoich postaci nie zdawali sobie sprawy ze zdradzieckich zamiarów zastępcy Mocnego Kła, a jedynie coś jakąś sprzeczkę głośniejszą z truciem słyszeli, więc korzystając ze swojej mocy wszechwiedzącej, a jednak wadliwej, wydali werdykt.
- Wodnista Dusza zatruł nam zastępcę! - krzyknął Mocny kieł. No, Księżyc w szoku. Nie, żeby to nie była prawda, ale nie mieli prawa wiedzieć!
- To zdrada, trzeba za zdradę ponieść konsekwencje. Wodnista Dusza zostaje skazany na śmierć przez zepchnięcie z klifu! - oburzenie wzrosło.
- Ej, nie można tak - zaprotestował młodziak, w którym już zdążyło się zagotować. Miał zupełnie inne plany, a teraz zostały zniszczone. Znowu! Znaczy, niby wygrał poprzednim razem, ale na tym nie miał zamiaru poprzestać.
- Właśnie, że można, nie możesz być nieśmiertelny.
- Tak? To moje gołębie przylecą i mnie uratują.
- To ja wyślę za tobą stado wściekłych sów i zabiją twoje gołębie.
- Nie mogą, bo moje gołębie są szkolone i mają pióra ostre otoczone w lodzie i rzucają nimi w sowy i one giną.
- Nie mogą umrzeć bo są odporne na skaleczenia lodem.
- Ale w tych piórach są jeszcze ukryte ciernie i ostre kamienie.
- Na to też są odporne! - I tu był moment w którym dzieciak dostał focha. Nie, z nimi się nie da rozmawiać. Nie chciał, żeby jego postać już teraz umierała, a ich to co, pewnie też by się nie zgodzili, już z jednym miał problem przy zmianie planów! Nie miał zamiaru się jednak odzywać wcale, był zły! Napuszył sierść i stał tak w miejscu, przez chwilę jeszcze słuchając jak niektóre parszywe jednostki śmią wypominać mu jego złe pomysły, a kiedy już miał odwrócić się na pięcie i sobie pójść, zawitało zbawienie. Dryfujący Fluoryt przyszła z jedzeniem oraz nowymi zabawkami, rozbijając małą szajkę, która w pośpiechu zaczęła jeszcze wykrzykiwać co miało się stać później. W ten sposób doszli wszyscy do sytuacji, kiedy to klan Srebrnej Rzeki miał zostać przejęty i śnieżne koty miały wygrać, a wredne “panienki” z początku zostały służącymi bez prawa głosu. Tak, brzmiało to jak prawidłowe zadośćuczynienie za ich zachowanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz