Przed mianowaniem
Guziczek wreszcie powoli wszedł do nory. Było tam ciemno i cicho, tylko niektóre leżące koty czasem coś mruczały. Zapach ziół i ran… Wcale nie było tu przyjemnie i magicznie.
— Śmierdzi tu — mruknął zza pleców Kurka. Guziczek nigdy by się nie przyznał, ale wzdrygnął się na jego nagły głos.
— Trochę — przyznał, a potem spojrzał na towarzysza. — Czekaj. A ty nie miałeś pilnować czy medyk nie idzie?
— Zapomniałem! — nastroszył się, na co Guziczek parsknął, zaraz jednak usłyszeli kroki. — Czas się zmywać!
Wraz z przyjacielem, czarno-biały kocur wybiegł z nory, a przez nierówne podłoże, bardziej zjechali, niż zeszli po rampie. Na szczęście medyczka i wojownicy, którzy właśnie szli, nie zwrócili na nich szczególnej uwagi, Któryś z kotów tylko miauknął:
— Powinniście być w żłobku!
— Właśnie tam idziemy! — wyjaśnił niewinnie Kurka. Tak jak powiedzieli, tak zrobili, chociaż w planach nie mieli naprawdę wracać do żłobka. Gdy trochę się oddalili, Guziczek od razu zaczął narzekać.
— Trochę szkoda, że nie udało się pooglądać więcej.
— Ale było fajnie! — Kurka drgnął uszami. Miał rację. Przygoda była niesamowita. No i nikt ich nie przyłapał, więc przynajmniej nie będą mieli szlabanu! A przy okazji, Kurka wydawał się już tak wszystkiego nie bać, jak jeszcze kilka dni temu.
— A no!
— Chodź teraz tam! — Towarzysz wskazał krzak, a zaciekawiony kocur tam spojrzał. Oczywiście, było to błędem, bo starszy zaraz na niego skoczył
— HEJ! To niesprawiedliwe! — zawył, próbując mu oddać. Bili się tak jeszcze chwilę, walając się po podłodze tuż przy żłobku, ale jak to ich szczęście, na kogoś wpadli. I jak się okazało, był to Orzeszek. Ojciec Guziczka.
— Hej, co wy tu robicie? — Oddzielił ich. — Mama cię puściła? — spojrzał na syna.
— Nieee… do końca? — mruknął zawstydzony, a kocur westchnął.
— Wracajcie. I nie wychodźcie więcej! Bo tu strażnika postawie!
Guziczek już chciał się kłócić i robić słodkie oczka oraz błagać o jeszcze chwilę zabawy poza żłobkiem, ale Kurka, chyba przestraszony tym, że ich małe włamanie wyjdzie na jaw, powiedział:
— Już idziemy, przepraszamy. — Siłą wciągnął towarzysza do środka.
— No weź… Mieliśmy jeszcze chwilę — mruknął niezadowolony Guziczek, patrząc na dalej śpiącą mamę.
— Następnym razem pobawimy się dłużej — zapewnił. — A teraz chodźmy coś zjeść. Z tych emocji brzuch mi burczy!
Czarno-biały zaśmiał się, ale biegiem ruszył po przyniesione jedzenie, aby wybrać najlepsze zwierzę.
<Kurko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz