Ta scena która rozgrywała się przed nią była wspaniała. Widok dziadka, na którego wpadł pies był strasznie zabawny. Aż tutaj czuła to, jaki był zestresowany i zawstydzony, w końcu być tak blisko lidera z bukietem kwiatów w pysku… Sosna była trochę zbyt natarczywa bo ciągle kłapała paszczą, ale jakoś to poszło. Zachichotała cicho. To było świetne! Wszystko widziała i udało jej się dosłyszeć strzępki rozmowy. Całe szczęście, bo gdyby ją to ominęło to musieliby powtórzyć. Jednak pomimo wszystkiego… Kruk to zrobił! Musiał umierać ze wstydu. Nawet bez powodu by to powtórzyła.
- Szkoda, że mu się nie udało... Ale jestem pewna, że skoro dziadek już wie o tym, że się do niego zaleca, to z pewnością sam zaproponuje randkę!
Bura pokiwała łbem, chichocząc pod nosem. Dziwne było, że taka starsza kotka bawiła się tak dobrze jak ledwo wyrośnięte dziecko…
- Powiedział do niego wróbelku. Chodź. Musimy go pocieszyć. Pewnie wypłakuje ślepia po tym koszu.
Ruszyła w stronę Kruka. Nie mogła go teraz zostawić ot tak w spokoju. Taki w końcu musiał być załamany, że nie było mu pójść na randkę z przywódcą…
- Co, smutno ci, że się nie zgodził na randkę? Jak mi przykro...
Sosna poklepała kocura po grzbiecie. W sumie to powinna się zastanowić, czy to może już jej czas kryzysu wieku średniego czy po prostu była taka specyficzna. Była przecież conajmniej sześć razy starsza a zachowywała się bardzo podobnie do niej.
- No już, już. Nie płacz. Może jeszcze zmieni zdanie. Kto go tam wie.
Pogłaskała go po głowie. Skoro Sosna to zrobiła, to ona też mogła. Najwyżej straci łapę a Kruk za to będzie torturowany. To by było nawet zabawne.
- Jeszcze nic straconego…- powiedziała do niego, podtrzymując komedię rozgrywającą się w Klanie Wilka. To się tak nie mogło skończyć, chciała go wykończyć już całkowicie. Kocur zawarczał jak wściekły pies i sobie poszedł na drugi koniec legowiska. Strasznie jakiś obrażony był… Jakby wcale nie wiedziała dlaczego.
- No nie obrażaj się - wymiauczała Sosna, kierując do niego kroki. - Dobrze wiesz, że przed nami nie uciekniesz.
Przytuliła się do niego lekko. Była ciekawa tego, jak zareaguje na tak bliską styczność z drugim kotem. Jedynie nastroszył futro. To nawet dobrze, że nie dostał nagłej wścieklizny bo tego można by było się spodziewać po takim zapchleńcu.
- No już... Nic się nie stało. On na pewno ciebie chce tylko się wstydził.
- Zostawcie mnie. Dajcie mi spokój! Idźcie sobie dręczyć kogoś innego - wysyczał pod nosem. - Nie obchodzi mnie lider! Upokorzyłyście mnie przed całym klanem!
- Aj tam... Marudzisz... - Sosna przewróciła oczami.
- Nie obrażaj się... Znalazłeś miłość! Powinieneś się cieszyć, ja nie mam takiego szczęścia.
No niestety, jakoś tak wyszło, że nikogo nie potrafiła sobie zbytnio znaleźć. Dziadek podobno miał wiele kobiet, a ona co? Też by chciała, ale w sumie… To znajdzie sobie jakieś, lecz po treningu.
- Nie kocham go!
- Jakoś w to nie wierzymy - palnęła Sosna. - Nie martw się, Wieczorna Łapo. Na pewno kogoś sobie jeszcze znajdziesz. Jesteś młoda. A zresztą... My nie potrzebujemy kocurów. No chyba, że do służby... Tacy są warci czasu.
- Eh, chciałabym mieć takie szczęście jak ty...- poklepała go znowu po głowie.- My ci pomogliśmy znaleźć chłopaka to chociaż byś się odwdzięczył…
Zaczęła się zastanawiać, że może jednak załatwienie Krukowi randki z Mroczną Gwiazdą to nie byłby taki zły pomysł… Tylko było to chyba niemożliwe. Trochę szkoda, bo to całe naigrywanie się z ich rzekomego związku było nawet zabawne.
- Szkoda, że mu się nie udało... Ale jestem pewna, że skoro dziadek już wie o tym, że się do niego zaleca, to z pewnością sam zaproponuje randkę!
Bura pokiwała łbem, chichocząc pod nosem. Dziwne było, że taka starsza kotka bawiła się tak dobrze jak ledwo wyrośnięte dziecko…
- Powiedział do niego wróbelku. Chodź. Musimy go pocieszyć. Pewnie wypłakuje ślepia po tym koszu.
Ruszyła w stronę Kruka. Nie mogła go teraz zostawić ot tak w spokoju. Taki w końcu musiał być załamany, że nie było mu pójść na randkę z przywódcą…
- Co, smutno ci, że się nie zgodził na randkę? Jak mi przykro...
Sosna poklepała kocura po grzbiecie. W sumie to powinna się zastanowić, czy to może już jej czas kryzysu wieku średniego czy po prostu była taka specyficzna. Była przecież conajmniej sześć razy starsza a zachowywała się bardzo podobnie do niej.
- No już, już. Nie płacz. Może jeszcze zmieni zdanie. Kto go tam wie.
Pogłaskała go po głowie. Skoro Sosna to zrobiła, to ona też mogła. Najwyżej straci łapę a Kruk za to będzie torturowany. To by było nawet zabawne.
- Jeszcze nic straconego…- powiedziała do niego, podtrzymując komedię rozgrywającą się w Klanie Wilka. To się tak nie mogło skończyć, chciała go wykończyć już całkowicie. Kocur zawarczał jak wściekły pies i sobie poszedł na drugi koniec legowiska. Strasznie jakiś obrażony był… Jakby wcale nie wiedziała dlaczego.
- No nie obrażaj się - wymiauczała Sosna, kierując do niego kroki. - Dobrze wiesz, że przed nami nie uciekniesz.
Przytuliła się do niego lekko. Była ciekawa tego, jak zareaguje na tak bliską styczność z drugim kotem. Jedynie nastroszył futro. To nawet dobrze, że nie dostał nagłej wścieklizny bo tego można by było się spodziewać po takim zapchleńcu.
- No już... Nic się nie stało. On na pewno ciebie chce tylko się wstydził.
- Zostawcie mnie. Dajcie mi spokój! Idźcie sobie dręczyć kogoś innego - wysyczał pod nosem. - Nie obchodzi mnie lider! Upokorzyłyście mnie przed całym klanem!
- Aj tam... Marudzisz... - Sosna przewróciła oczami.
- Nie obrażaj się... Znalazłeś miłość! Powinieneś się cieszyć, ja nie mam takiego szczęścia.
No niestety, jakoś tak wyszło, że nikogo nie potrafiła sobie zbytnio znaleźć. Dziadek podobno miał wiele kobiet, a ona co? Też by chciała, ale w sumie… To znajdzie sobie jakieś, lecz po treningu.
- Nie kocham go!
- Jakoś w to nie wierzymy - palnęła Sosna. - Nie martw się, Wieczorna Łapo. Na pewno kogoś sobie jeszcze znajdziesz. Jesteś młoda. A zresztą... My nie potrzebujemy kocurów. No chyba, że do służby... Tacy są warci czasu.
- Eh, chciałabym mieć takie szczęście jak ty...- poklepała go znowu po głowie.- My ci pomogliśmy znaleźć chłopaka to chociaż byś się odwdzięczył…
Zaczęła się zastanawiać, że może jednak załatwienie Krukowi randki z Mroczną Gwiazdą to nie byłby taki zły pomysł… Tylko było to chyba niemożliwe. Trochę szkoda, bo to całe naigrywanie się z ich rzekomego związku było nawet zabawne.
<Kruku?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz