Tego dnia kocica przerwała mu rozmowę z Owczą Piersią, który był mentorem jego brata, aby zabrać go na ten właśnie trening pod przykrywką polowania. Biały kocur, mimo iż zdziwiony, zostawił dwójkę i odszedł w swoją stronę. Oczywiście, Hiacynt nie był zadowolony z tej sytuacji, ale nie protestował, by nie wywołać na środku obozu następnej kłótni. Ostatnio kłócił się z liliową kocicą za dużo. Co chwilę wybuchała kłótnia, którą nie mógł szybko wyciszyć, co skutkowało wzrokiem innych kotów na nim i szeptami. I tego się obawiał bardzo uczeń. Było tego za dużo, co już powoli wpływało na niego coraz bardziej.
Doszli wreszcie na miejsce, w którym miał się odbyć trening. Był to teren pokryty zielenią, który znajdował się prawie przy granicy z Klanem Klifu oraz Klanem Wilka. Czemu właśnie tam? Według słów Zakrzywionej Ości musieli odejść od obozu, jak najdalej się dało, więc dlatego wybrała to miejsce. Wreszcie kotka stanęła i odwróciła się do niego, co było gestem, który zawsze wykonywała przy rozpoczęciu ich walki.
- Zobaczymy oboje, co wyniosłeś z naszej ostatniej lekcji. - Rzuciła chłodno kocica, skanując rudego kocura wzrokiem. Bez żadnego ostrzeżenia, kocica rzuciła się na ucznia z pazurami, na co ten nie był oczywiście przygotowany.
*********
Wszystko zakończyło się jakoś za szybko i w niezbyt miły sposób. Rana, którą zadała mu podczas walki jego ciotka, nie znajdowała się w najlepszym miejscu, bo była ona na prawym barku kocura. Przez nią właśnie przerwali walkę.
- Każdy dobry wojownik musi mieć blizny. Wtedy wiadomo, że angażował się we własny trening, a nie siedział, nic nie robiąc. - Powiedziała liliowa wojowniczka i podeszła bliżej ucznia. Przyglądnęła się ranie, którą sama zadała. - Zagoi się szybko. Tylko pójdź do medyczki i powiedz, że zdobyłeś ją w walce z samotnikiem przy granicy tak jak poprzednią. I pamiętaj, to wszystko dla-... - Nie dane jej było dokończyć przez wtrącenie się kocura.
- To wszystko dla mojego własnego dobra. - Dokończył formułkę starszej od siebie kocicy. - Pamiętam. Jednak nie czuje, by przynosiło to mi cokolwiek dobrego, a wręcz coś odwrotnego. Kontynuujesz tylko, co robił ten rudas, co nie przynosi żadnych dobrych efektów.
- Cierpliwości Hiacyntowa Łapo. I zwracaj się do zmarłego z szacunkiem, na który zasłużył. Tyle Cię nauczył, a ty tak się do niego zwracasz.
- Nauczył?! Niczego mnie nie nauczył, oprócz nienawiści do niego samego! Nie zasługiwał i zasługuje na żaden szacunek. Nie słyszałaś, co zrobił przed swą śmiercią? Zabił kota i została mu przypisana łatka zdrajcy i mordercy! Już tyle masz księżyców, że nie usłyszałaś tej-...
- Hiacyntowa Łapo! - Powiedziała Zakrzywiona Ość, przerywając Hiacyntowi wypowiedź i kończąc myśl o jego mentorze. Rzuciła się na niego i przygwoździła go do ziemi. - Jesteś dziś nieznośny. Wiesz dobrze, że nie znoszę, jak taki jesteś, więc przestań, bo może się to tylko gorzej skończyć. - Tu na chwilę przerwała, jakby szukała idealnych słów. - Klan również i tobie przyczepił łatkę zdrajcy i mordercy i nigdy tego nie zmienisz, mimo iż starałbyś się przez sto księżyców. A komentujesz kogoś, kto ma te same łatki przypięte. Zastanów się jeszcze nad swoją postawą. A teraz wracamy.
Po tych słowach kocica zeszła z młodszego od siebie kocura i pomogła mu wstać. Gdy szli w stronę obozu, to w głowie ucznia krążyły tylko słowa jego cioci. Czy naprawdę nie jego czyn miał skutkować tym, że do końca życia był już pogrążony?
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz