*na początku pierwszego księżyca w ol*
Śmiesznie się czuła z mianem uczennicy, dodatkowo mając mentorkę niewiele starszą od siebie. Ale nie zamierzała narzekać; kotka przypadła jej do gustu. Bura gadała i lubiła towarzystwo — mogła trafić gorzej, a tak, trafiła na dobrą osobowość do poznania innych członków społeczności.
Sadzawka pokazywała jej tereny i opowiadała różne rzeczy.
Właśnie wracały z dalszej części terenów i kremowa z ciekawością rozglądała się po lesie, by nagle wytężyć wzrok i zatrzymać się.
— Poczekaj! — zawołała i skręciła w bok, ostrożna co do gruntu pod łapami. Nie było co ryzykować spieszenia się na Rozlewisku.
— Co robisz?
— To skrzyp — poinformowała, przednią łapą badając podłoże, nim kucnęła przy roślinie. Powoli, ostrożnie zaczęła podgryzać łodygę. — Pomyślałam, że może się przydać waszej medyczce. Ziół nigdy nie za dużo, szczególnie że te są w dobrej kondycji, patrząc na pogodę.
Sadzawka patrzyła jej przez ramię.
Powód też był taki, że chciała być lubiana przez tutejsze koty. Niektóre były do niej z góry uprzedzone i rozumiała dlaczego, jako obcy wkraczający do ich domu. Nie miała jeszcze okazji poznać medyczek i tylko o nich słyszała. Była pewna, że raz widziała uczennicę odbierającą upolowane pożywienie, ale nigdy nie miała szansy się przedstawić. A co jak co, lepiej, żeby koty mające dbać o jej zdrowie, w przyszłości ją lubiły. Nie chciała zostać otruta czy coś.
Uzyskała dwie łodygi i zacisnęła na nich zęby, by upewnić chwyt.
W którymś momencie Sadzawka zaczęła o czymś opowiadać i Krucha mogła jej jedynie przytakiwać z łagodnym uśmiechem. Nie przeszkadzało jej to, bo umilała podróż powrotną. Wśród drzew było według niej za cicho, gdy nikt nie mówił.
Do obozu dotarły przez buk i nowa z dużymi gałęziami przyciągnęła na siebie kilka spojrzeń, które zignorowała, podnosząc puchaty ogon. Skierowała się do medyków po nasypie ziemi i w progu wcisnęła do dziupli pysk, patrząc do środka.
— Dzień dobry. — wybełkotała niewyraźnie przez roślinę, napotykając spojrzenie rudej kotki i uniosła głowę, jakby wskazując na zielsko w kłach — Mam… skrzyp.
Wlepiła w nią oczy, wciąż się uśmiechając i czekając, co ma z nim zrobić.
<Plusk?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz