Gdy dotarli do zacisznego zagajnika, usiedli obok siebie w kółku, które tworzyli zebrani. Sadza dotychczas zajęty rozmową z Jaskółką, wysoko uniósł brwi.
— On? — parsknął z niedowierzaniem. — Ten przydupas Komara?
Winogrono na te słowa również zmierzyła go nieprzychylnym wzrokiem, a zastępca cały się spiął. Atmosfera wyraźnie się zmieniła i to zdecydowanie nie w dobrą stronę. Nawet w ślepiach zwykle bardzo życzliwej Maczek dało się dostrzec niechęć.
— Popieram — przytaknęła bura, mrużąc oczy. — Może jest nawet jakimś jego wysłańcem? Ciekawe co tym razem wielkiemu wybawcy się nie podoba. Buc ma zawsze do czegoś problem.
— Nie jest niczyim posłańcem. — Krecik zmarszczyła brwi i położyła ogon na jego plecach. W duchu podziękował jej za dodanie otuchy.
— Tak — na pysku czekoladowego pojawił się zestresowany uśmiech — właśnie chciałbym się poprawić w tej i w wielu innych kwestiach.
— No widzicie? Nie ma powodu, żeby się denerwować — zamruczała Ważka, starając się złagodzić napięcie, które tak szybko narosło w grupie.
— Nie ma? — prychnęła Winogrono. — Komar to jedno, ale tego, jak traktował swojego brata, nadal nie zapomniałam. Ani razu nie potrafił go wesprzeć, jedynie odrzucać i traktować jakby przestał istnieć. Niech się przyzna, że miał go po prostu gdzieś.
Agrest spuścił wzrok. Miała rację. Był okropnym bratem.
Często widywał, jak kotka rozmawia z cynamonowym – zapewne się przyjaźnili, kiedy tamten jeszcze żył. Nie dziwił się więc jej, że ma mu to za złe. Z zewnętrznej perspektywy to, co robił, rzeczywiście musiało wyglądać bezdusznie. A fakt, iż kotka wspominała o tym z taką dozą emocji, najpewniej oznaczał, że Irys również był wówczas obrzydzony jego osobą.
Poczucie winy ogarnęło kocura falami. Nie dość, że był zmorą niebieskookiego za życia, to jeszcze na końcu spowodował jego śmierć.
— Żałuję tego — powiedział cicho, kuląc się w sobie.
Pręgowana zacisnęła szczękę i kocur odniósł wrażenie, że zaraz prawdopodobnie przerobi go słowami na wiórki, ale wtedy Jaskółka zabrała głos. Ociekał on powagą.
— Na łaskę Wszechmatki, jesteśmy tutaj, by budować wspólnotę, a nie żeby ją dzielić. — Nie wydawała się zadowolona z tego, jak potoczyła się ta wymiana zdań. — Od razu stawianie komuś zarzutów nigdy nie jest dobre, dopóki go nie wysłuchamy.
Bicolor rozejrzał się po reszcie zgromadzonych. Po uwadze czarnej Sadza i Maczek ku jego zaskoczeniu przybrali w pewnym stopniu przepraszające wyrazy twarzy. Winogrono z kolei położyła po sobie uszy, nadal pozostając nieufną, jednak wyglądała na odrobinę mniej wrogą niż chwilę temu. Krecik kiwnęła głową.
— Proszę, nie skreślajcie go na starcie — zaapelowała dawna mentorka, zaraz obracając głowę, by spojrzeć na niego ze współczuciem. — On… dużo przeszedł.
Agrest posłał jej wdzięczne spojrzenie. Choć to nie usprawiedliwiało jego działań, to nie wiedział, co by zrobił bez jej wsparcia.
— Nie wywołujmy niepotrzebnych konfliktów — zgodziła się Ważka. — Zresztą, w jaki sposób ma się zmienić, jeśli nie damy mu na to ani jednej szansy? A jeśli chodzi o Komara, to akurat niestety dużo z nas miało z nim bliżej do czynienia.
Maczek nagle zerknęła na zastępcę z jakimś nowym zrozumieniem w oczach.
— Może po prostu się zagubił, tak jak Żurawinek.
Oba wspomniane kocury skrzyżowały ze sobą spojrzenia, nieskutecznie starając się ukryć zażenowanie na pysku. Zapadła zupełna cisza, nikt nie za bardzo wiedział, co powiedzieć w tym momencie. Jednak kiedy wydawało się, że chwila nie może zrobić się jeszcze bardziej niezręczna, rozległ się głośny dźwięk… wydalenia gazów. Czekoladowy był prawie pewien, że pochodził on od Winogrona, aczkolwiek bura wydawała się niewzruszona. Reszta również nie wyglądała na zaskoczoną, jakby byli już do tego przyzwyczajeni. Nie myślał o tym jednak zbyt długo.
— To może najpierw powiedz nam Agreście, co ciebie do nas sprowadza — zaproponowała Jaskółka.
— Więc uch, żałuję wielu rzeczy, jakie zrobiłem oraz tego, jak się zachowywałem. No i chciałbym być lepszy po prostu i też się jakoś przysłużyć?
Straciłem też trochę poczucie kim jestem, kim powinienem być i gdzie ja właściwie chcę zmierzać. — Nerwowo poszurał łapą po podłożu. Czuł za siebie wstyd. Powiedzenie na głos prawdy, jednak sprawiło, że zrobiło mu się trochę swobodniej na sercu.
— W takim razie trafiłeś w idealne miejsce! — stwierdziła entuzjastycznie Ważka. — Znalezienie własnej Ścieżki jest ogromnie ważne, ale także nie należy do łatwych zadań. A z naszą pomocą na pewno będzie ci łatwiej.
— Zobaczysz, ja wraz z poznaniem nauk Wszechmatki naprawdę zaczęłam patrzeć na świat inaczej. I oczywiście poznałam tutaj same cudowne osoby. — Maczek zaśmiała się cicho i liznęła swojego partnera w policzek. Ten uśmiechnął się do niej nieśmiało, zaraz wtulając głowę w szyję vanki.
Wcześniej głównie oklapnięte uszy Agresta, coraz bardziej zaczęły się podnosić. Pomimo nieprzyjemnego początku spotkania, teraz naprawdę poczuł się tutaj miło.
— Czyli mógłbym poprzychodzić na kolejne spotkania i zobaczyć jak to ze mną leży?
— Pewnie, zapraszamy — odpowiedziała Jaskółka niemal natychmiast.
Potem rozmowa naturalnie przeszła na bardziej swobodne i przyziemne tematy. Miał trochę wrażenie jakby był nową osobą w zgranej grupie znajomych, ale na szczęście nie czuł się bardzo wyobcowany.
Po jakimś czasie niestety każdy musiał wracać do swoich obowiązków. Część wojowników wyruszyła w stronę obozu, a inna na polowanie. Agrest został sam z Jaskółką i Krecik. Spacerowali w komfortowej ciszy, dopóki brązowooka nie spojrzała na niebo, rozszerzając przy tym źrenice.
— Jeju, obiecałam Sadzawce, że dodatkowo poćwiczę z nią walkę o tej porze — sapnęła. — Pewnie już na mnie czeka, przepraszam was.
Kotka pobiegła w drugim kierunku, a właściciele zielonych ślepi kiwnęli jej głowami na pożegnanie.
Czarna moment później popatrzyła na niego dziwnie, jakby właśnie miała coś na końcu języka. Uniósł brwi.
— Właściwie chciałam się ciebie zapytać od dłuższego czasu — zaczęła. — Co sprawiło, że zacząłeś spędzać czas z Komarem?
Tętno bicolora natychmiast przyspieszyło.
— Ciężko z nim nie przebywać, kiedy on jest liderem, a ja zastępcą — zaśmiał się nerwowo.
— Nie, nie, mam na myśli wcześniej. Wtedy też rozmawialiście.
Ciężko przełknął ślinę. To nie było pytanie, jakiego się spodziewał ani na jakie chciał kiedykolwiek odpowiadać. Został więc zmuszony do improwizacji.
— Em, w pewnym momencie potrzebował pomocy i ja akurat wtedy się napatoczyłem — odrzekł krótko, starając się nie panikować. To brzmiało źle, to brzmiało źle. — No i jeszcze popierałem pomysł wyjść na zgromadzenia i interesowało mnie to, także mieliśmy wspólny temat. — Uf. To chyba było trochę lepsze. — Niestety no okazał się mniej przyjazny, niż lekko mówiąc, mógłby być.
Naprawdę miał ochotę zapaść się pod ziemię w tamtym momencie. Niby tak pragnął się poprawić, a jak przyszło co do czego, to znowu kłamał. Był zwyczajnym hipokrytą. Nie chciał tego robić, ale jednocześnie nie chciał wyznawać, że zabił własnego ojca.
Krecik strzepnęła uchem, przypatrując się mu przez kilka uderzeń serca.
— Rozumiem — odparła, jednak nie bardzo wyglądała na przekonaną. Właściwie wyglądała tak, jakby coś wiedziała i to zaczęło go przerażać.
Nie rozmawiali przez resztę drogi.
***
Parę księżyców temu dołączyła do nich kotka z Klanu Klifu – Daglezjowa Igła. Agrest miał nadzieję, że podobało się jej tutaj, szkoda gdyby żałowała takiego wyboru. Komar nie spoglądał na nią przychylnie, ale czy on w ogóle patrzył na kogoś w taki sposób? Sam zastępca miał zupełnie odmienne zdanie. Skoro opuściła klan ze względu na niemoralną władzę, to właśnie szczególnie dobrze to o niej świadczyło. W takowych przypadkach zazwyczaj niewiele osób ma wystarczająco odwagi, by podążać za swoim sumieniem. Trudno jest opuścić miejsce, w którym się wychowało, a jednak kotka podjęła realne kroki ku zmianie i dołączyła do ich grupy.
Jedynym, co szargało jej wizerunek w zielonych oczach, był fakt, że trzymała się z Lukrecją. Z oczywistych powodów należał on do grona najgorszych kotów w klanie według niego. Aczkolwiek pointka zapewne nie zdawała sobie sprawy z co najmniej połowy tych przyczyn; mogła równie dobrze zostać zmanipulowana przez kremowego.
Mimo wszystko miał nadzieję, że traktowali ją tutaj na równi. Wstydziłby się za swoich pobratymców, gdyby było inaczej, a ruda po kilku księżycach stwierdziłaby, że jest tutaj jeszcze gorzej niż w Klanie Klifu i wróciłaby na stare tereny. Właściwie zamierzał się ją o to zapytać, by możliwie uniknąć takiej sytuacji. Dlatego, kiedy pewnego wschodu słońca zobaczył, jak leniwie rozciąga się przed klonem, postanowił wykorzystać okazję i podejść.
— Hej. — Lekko uśmiechnął się do niej, starając się wyglądać sympatycznie. — Jesteś już z nami od jakiegoś czasu i chciałem się zapytać, jak się u nas czujesz? Jest lepiej niż w Klanie Klifu? — Przekrzywił głowę. — Niczego ci nie brakuje?
<Daglezjowa Igło? Możesz teraz realizować swój demoniczny plan, hehe>
Postacie NPC: Krecik, Sadza, Winogrono, Ważka, Maczek, Jaskółka, Żurawina, Komar (?) (raczej wszyscy stąd się nie zaliczą, ale to już zostawiam sprawdzającemu)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz