- Z-zranił cię?- zapytała się Zanikające Echo. Chwilę zajęło jej rozszyfrowanie, o co pytała przez szum w uszach. Spojrzała na nią, następnie gdzieś obok, ciągle liżąc się po pysku.
— Nie. — westchnęła i skupiła spojrzenie na jej ogonie. Priorytety. Otwarte rany. Starsi mają słabe organizmy. Ona obicia przeżyje.— Zaraz... Zaraz spróbuję ci z tym pomóc. Tylko daj mi chwilę…
Kotka położyła głowę na ziemi, z trudem oddychając.
— Uh... T-tak... Dz-dziękuję— wymamrotała cicho.
Wciąż liżąc bolącą szczękę, rozglądała się, nie wiedząc, skąd wziąć cokolwiek na poparzenia o tej porze roku. Oddaliła się kawałek, z widocznym bólem w posturze, szukając czegoś w trawie. Odeszła naprawdę spory dystans, nim wróciła, ciągnąć za sobą łodygi.
Kotka wciąż leżała bezwładnie, gdzie ją zostawiła.
— Wiesz... Coraz to mniej wierzę w to, że wrócimy...
— Nie jestem pewna czy wiem jak leczyć oparzenia, więc jak chcesz zachować ogon, lepiej się postaraj. — mruknęła, ignorując jej mamrotanie, po czym schyliła się obok jej ogona i zaczęła sztywnie memłać łodygę. Nawet nie minęła doba, może po prostu miały pecha spotykając ludzi.
Spojrzała na nią, zobojętniała, jedynie wzdychając.
- Rób cokolwiek. Mnie to mało obchodzi czy będzie działać, czy nie... Najwyżej stracę ogon- będąc obok, widziała kątem oka, jak próbuje się rozciągać.
Wypluła pokrzywę na ogon, niezadowolona z jej przejrzałości, ale też nie miała zbytnio innego wyjścia.
— Bez tego stracisz go na pewno. A uwierz mi, z samą połową już jest trudno. — w końcu to wiedziała z doświadczenia.
Syknęła cicho.
— Świetnie...- powiedziała z sarkazmem, który wyczuła, choć nie rozumiała, po co on był, jednak po kotka chwili jedynie westchnęła.- Dziękuję, że mi próbujesz opatrzeć ten ogon. I... Że walczyłaś z tym Dwunożnym. Byłaś... Bardzo odważna.
— Oh um — wydała z siebie jakieś mało inteligentne dźwięki, odwracając głowę z bok, choć zaróżowiły jej się też uszy, więc nie mogła się schować. — Nie ma za co — zapewniła, przebierając łapami w miejscu.
Szylkretka zachichotała.
— Nie wstydź się tak. Naprawdę byłaś świetna. A ja postąpiłam głupio.
— Nie, spokojnie, to wszystko to były wypadki!
— Wywaliłam się przez swoją głupotę. A ten Dwunożny... Co on ci robił?
— Tylko kopnął, wszystko dobrze. Chociaż wszystko mnie boli od szarpania się z nimi. Idę po coś, wydaje mi się, że powinnam czymś zabezpieczyć ten ogon. — szybko czmychnęła tam, gdzie wcześniej znalazła pokrzywę. Zaraz wychyliła się zza jakiegoś pnia — Coś jeszcze cię boli? Jakieś inne rany? Jakieś przeciwbólowe znaleźć?
— Uh boli mnie w szczególności ten ogon... A resztą tylko poobijana. Nie przejmuj się.
Mruknęła coś i znowu zniknęła za drzewami, by po jakimś czasie wrócić z jakąś smętnie wyglądającą roślinką.
— Znalazłam tylko to — mruknęła, trzymając ją wciąż w pysku — trzymaj i jedz — wyciągnęła ją w jej stronę, wciąż trzymając w pysku za końcówkę.
Wojowniczka złapała ją, przez przypadek dotykając ją prosto w pysk. Pewna, że kotka trzyma medykament, puściła, cofnęła się i usiadła kawałek dalej.
— Uh... Przepraszam… — zaczęła biała.
— Hm? Za co? Chcesz coś spytać?
— … Nie ważne- westchnęła, odwracając wzrok i jedząc roślinkę.
Kiwnęła, nie próbując ciągnąć tej rozmowy, zamiast tego przeciągle ziewając. Siedzenie niespecjalnie jej służyło, bo zmęczenie zaczynało ją doganiać z zawrotną prędkością i mruganie przeciągało się, co chwilę na bok uciekała jej głowa. Próbowała z tym walczyć, więc znowu wstała.
— Poczekamy chwilę, aż się uspokoisz i odpoczniesz, a potem będziemy szukały dalej, zgadzasz się?
Wstała z głuchym stęknięciem.
- Chodźmy stąd jak najszybciej. Daleko od Dwunożnych.
— Nie wiem, czy to najlepszy pomysł, powinnaś jeszcze chwilę posiedzieć...
- Mam to gdzieś. Musimy... Musimy wracać. I się stąd wynosić.
— Jeżeli taka jest twoja wola. — mruknęła i zbliżyła się, w niemej propozycji asekuracji przy jej ślepym boku. Kotka wręcz kiwała się z bólu.
- Cholera... Mam nadzieję, że za niedługo uda nam się dojść- wymamrotała.
— Mhm. I ty idziesz od razu do Muchomorzego Jadu jak tam dotrzemy. — czujnie skanowała teren, przez który szły, by kotka nie wpadła w jakąś dziurę
— Nie pójdę do medyka, bo nie ma po co. Tylko trochę mnie ogon boli- syknęła
— Jak nie pójdziesz, to sama go do ciebie zawołam, bo nie mam zamiaru mieć nikogo na sumieniu.
Położyła po sobie uszy.
- Ale naprawdę. To tylko ogon. A tak to wszystko dobrze. Nie musisz się o mnie tak bać, naprawdę.
— Tak szybko chcesz trafić do starszyzny? — przekrzywiła głowę — Od poparzeń możesz go stracić, a jeszcze nie nauczyłaś się porządnie funkcjonować z pierwszą niepełnosprawnością.
- Uh... Nie jestem w takim wieku, by iść do starszyzny!- parsknęła, jednak po chwili jedynie się zmieszała.- No... Może. Ale to jest tylko lekkie poparzenie!
— Bezchmurne Niebo i Goździk też nie byli w wieku, by iść do starszyzny — fuknęła, odrobinę podnosząc głos, ale zaraz się opamiętując — i każda rana może się zainfekować. I nie jesteś medykiem, by oceniać stopień poparzenia.
Westchnęła ciężko.
- Może... Może masz rację- wymamrotała jedynie. Oparła się lekko o kotkę — Przepraszam, że podniosłam na ciebie głos. Nie powinnam... I jeszcze do tego ty mi pomogłaś, a tak cię potraktowałam.
— To nic takiego, nie musisz przepraszać — poprawiła swój chód, by czuć się bardziej stabilnie z dodatkową wagą. Zerknęła na białą korę niektórych drzew. Czyżby się zbliżały do granicy?
- Kojarzysz to miejsce?- zapytała się Zanikające Echo, pewnie dochodząc do podobnych wniosków.
— Myślę, że jesteśmy na obrzeżach tego zagajnika na naszej granicy. — powstrzymała chęć przyspieszenia kroku — Ale nie mam pewności. — dodała na wszelki wypadek.
- Mam nadzieję, że jesteśmy już blisko... I to jest bardzo możliwe...- powiedziała, a po chwili przyspieszyła, przez co niemalże się wywróciła.
— Mhm — potwierdziła, czujnie węsząc w poszukiwaniu granicy, udając, że tego nie widzi.
- Już... Już na pewno jesteśmy blisko... Wierzę w to...- wymamrotała, bardziej się na niej opierając.
— Jak w to wierzysz to nie mdlej mi tu teraz — syknęła przez zęby, starając się tym razem utrzymać równowagę pod zwiększającym się naporem większej kotki.
- Po prostu trochę zmęczona jestem- wymamrotała, coraz gorzej trzymając się na łapach. Znowu wydała z siebie potwierdzający pomruk, powoli przyspieszając kroku i zaczynając jej niezauważalnie ograniczać możliwość brnięcia do przodu, aż była tuż przed nią, zmuszając do zatrzymania.
— Co ty robisz?— spróbowała iść dalej do przodu.— Daj mi przejść.
— Nie zdążymy dojść do granicy, nim całkiem padniesz. Robimy przerwę.
— Nie możemy robić przerwy! Już za niedługo dojdziemy przecież!
— To idź — odsunęła się na bok, by już się na niej nie opierała.
Szła dalej, ale po chwili prawie wyrżnęła w ziemię Przeklęła pod nosem.
— Dobrze, jednak odpocznijmy.
Mruknęła i stanęła tuż obok, czekając, aż Zanikające Echo się usadowi, rozglądając się. Z otwartym pyskiem, mogła na języku wyczuć nie tylko mróz, ale i znajomy zapach. Nic innego, więc nie było raczej zagrożenia.
Usiadła zmęczona na ziemi i ledwo co powstrzymywała się od przymknięcia powiek.
— Może... Idź dalej. Spowalniam cię — powiedziała jednak bez większego przekonania, zaczynając wylizywać łapy. Ale dramatyzowała.
— To byłoby nieodpowiedzialne. — zerknęła na nią kątem oka, a potem oddaliła się kilka kroków, by sprawdzić dla pewności krzaki wokół. Rozgarniając jeden łapą, gwałtownie rzuciła się do przodu, łapiąc spłoszonego wróbla.
— Wszystko dobrze?—zapytała z tyłu Zanikające Echo.
— M-m — podeszła i podsunęła jej ptaka pod nos
Uśmiechnęła się do niej lekko.
— A ty nie jesteś głodna? Złapałaś go, więc...
— Nie, mogę znaleźć sobie coś innego. Jedz. — dodatkowo jeszcze pchnęła ofiarę jeszcze bliżej.
Zamruczała cicho i wzięła się za jedzenie.
— Dziękuję — powiedziała tylko.
Kiwnęła jej głową i odeszła w poprzednie miejsce, udając, że coś robi, do momentu, gdy nie skończyła. Kotka spojrzała na nią, odsuwając na bok resztki.
— Znalazłaś coś? Mogłam go nie jeść, to by dla ciebie zostało...
Machnęła lekceważąco ogonem. Była prawie zima, oczywiście, że było mało zwierzyny, a już, szczególnie gdy nie chciało jej się jej zbytnio szukać.
— Tak bywa, przeżyję.
— Ale nie powinnaś siebie tak zaniedbywać też ze względu na mnie. Teraz to naprawdę się jak ciężar czuję. — stwierdziła smutnym głosem
— Na pewno w obozie będą coś mieć. — mruknęła przez ramię, oglądając ostatnie miejsce i wracając bliżej niej.
— Czy... Czułaś zapach jakiegoś kota? Jesteśmy już blisko?
— ... Możliwe. W tamtym kierunku. – wskazała, spodziewając się, że znowu nie zwróci na to uwagi.
Zamiast tego powoli wstała i poszła w tamtą stronę.
- Im szybciej dojdziemy, tym lepiej.
— Skoro czujesz się już lepiej — znowu ustawiła się, żeby ją asekurować.
Zamruczała cicho.
— Nie musisz już się o mnie bać, wypoczęłam już. Mniej mnie łapy bolą, naprawdę. Po prostu wracajmy...
Mruknęła coś, co miało być wątpliwą zgodą i z otwartym pyskiem, upewniając się, czy na pewno dobrze idą, ruszyła powoli przed siebie.
Zanikające Echo dreptała powoli blisko niej, widocznie próbując złapać zapach klanu. Aż w końcu, kiedy go poczuła, przez jej ciało przeszedł dreszcz.
— Je-jesteśmy!— wypiszczała podekscytowana.
Źródlany Dzwonek nie odpowiedziała, ale uśmiechnęła się wspierająco.
Kotka zaczęła iść szybciej, nie patrzyła pod łapy, przez co kilka razy, prawie że by się przewróciła, aż w końcu, dysząc, usiadła przy jakimś drzewie.
— Już zmęczona? — zagadnęła, doganiając ją, idąc wciąż tym samym tempem co wcześniej, przez co utworzyła między nimi dystans.
Starsza spojrzała na nią z wyrzutem.
- Nie! Po prostu... Uh...- próbowała się wymigać od tego stwierdzenia.- Łapy mnie bolą. Przez tych Dwunożnych. Jestem cała poobijana.
— Mhm — usiadła obok, głęboko wzdychając.
Kotka rozciągnęła się i znowu wstała.
- Jeszcze chwila i będziemy w głębi terenów, a tam się na pewno odnajdziemy... Może ktoś nas w ogóle znajdzie i zaprowadzi do obozu...
Przekrzywiła głowę, niechętna do wstania skoro już usiadła. Tak jest zawsze, ech. Ale zmusiła się do tego.
— Chyba pamiętam drogę z granicy do obozu... Chociaż nie wiem, czy dasz radę przepłynąć do niego, jak jesteś tak zmęczona.
Przechyliła łeb.
- Zobaczy się. Najwyżej się utopię- machnęła lekceważąco ogonem.
Nerwowo prychnęła
— No nie wiem co Rudzikowy Śpiew by na to powiedział...
Spojrzała na nią poważnie.
— A może by nic nie powiedział? Najlepiej się o tym nie przekonywać, ale wszystko może się stać.
"Jeszcze by zwalili to na mnie i znowu zrobili sobie spektakl podejrzliwych spojrzeń" pomyślała, na głos nic nie odpowiadając i czekając, aż kotka ruszy się, wyznaczając pasującą jej szybkość. Ta to zrobiła, rozglądając się wokół.
- Pięknie tu... Ale najlepiej jest na łące. Jest taka śliczna, prawda?
— Nie wiem, jeszcze nie byłam. — szła kilka kroków za nią, mówiąc prawdę.
— Jak to nie byłaś? Muszę cię tam zabrać — stwierdziła, machając ogonem — Tam jest tak dużo kwiatów…
— Nie wiem, czy będę mieć czas, muszę uczyć Kurkową Łapę.
- Jakiś czas się znajdzie... Na łące można poza tym trenować uczniów.
—... Możemy im zrobić kiedyś wspólny trening. — przerwała, żeby ciężko westchnąć, bo ciężko jej się oddychało — Ale jakieś wolne też brzmi dobrze.
— No jasne, że tak! Tam jest tak wspaniale… Ale na razie musimy się skupić na tym, żeby trafić do domu. Poznajesz tutaj coś?
— Mm. — ziewnęła — Mówiłam, że z granicy już raczej trafię. Chodź.
Starsza uśmiechnęła się do niej.
- Idę! A wracając do tej łąki... To dużo tam jest kwiatów strasznie, mogłabym ci zrobić taki duży bukiet z kolorami, jakie lubisz!
Znowu postawiła i położyła uszy kilkukrotnie, zaskoczona i może trochę zarumieniona.
— Um... Nie musisz... — zająknęła się, nie wiedząc jak odmówić bez ranienia jej uczuć.
— Ale to będzie fajnie! Też będziemy mogły sobie wpleść kwiatki w futro, będziesz wyglądać jeszcze bardziej ślicznie!
— Moja sierść jest za krótka. — zauważyła cicho nieprzekonana, patrząc gdzieś na bok, odrobinkę zasmucona tym faktem. Lubiła kwiatki…
Zanikające Echo machnęła ogonem.
— Cóż... To zostaniemy przy bukiecie! Jakie lubisz kwiatki?
Chwilę milczała.
—... Nie wiem. — położyła uszy, odwracając głowę jak najbardziej w bok, by ukryć zawstydzenie, że nie zna odpowiedzi na takie podstawowe pytania.
- To zobaczymy! Jest tam ogromnie duży wybór... Mogłabym zrobić bukiet o wszystkich kolorach tęczy! To byłoby śliczne!
<Echo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz