Nie mógł nadal dać wiary temu, co się stało. Jego matka. Ta wielka i potężna kotka, leżała u medyka niczym pokonane kocię. Był... wściekły. Nie rozumiał co się stało. Ze wstępnych ustaleń dowiedział się, że maczała w tym palce Jastrzębi Podmuch! Tak! Jego dawna mentorka! Nic więc dziwnego, że chciał iść do niej i to wyjaśnić. Próbował nawet zaciągnąć Skałę, bo wiadomo, że w dwójce wkurzonych dzieci siła, lecz ta zręcznie wymigała się szkoleniem Świetlistej Łapy. Że niby jakiś dzieciak jest ważniejszy od matki? Tego to się po niej nie spodziewał. Pozostało mu więc, wziąć to wszystko we własne łapy. Najpierw odwiedził Borsuczy Krok, lecz ta udawała, że śpi. Nie z nim te numery. Doskonale wiedział, kiedy śpi naprawdę, a kiedy nie. Wiele razy to robiła, kiedy z nimi siedziała w żłobku. Pewnie nie chciała zdradzać, co tak naprawdę się wydarzyło. Był tylko gówniarzem, który nie powinien tym się interesować. Nie zamierzał zostawić tej sprawy. Złapał na słowo Potrójny Krok i wypytał go o stan zastępczyni. Medyk okazał się łaskawszy i wytłumaczył mu dość zgryźliwie, że to mogło skończyć się poważniej. Słysząc takie wieści, nie wahał się. Skierował kroki do żłobka, gdzie teraz mieszkała wojowniczka. Bezceremonialnie wszedł do środka i posłał jej chłodny wzrok.
- Dlaczego chciałaś zabić moją matkę?Kotka spojrzała na niego i na bawiące się pod jej łapami kociaki. Wstała, a on dostrzegł jej zmęczenie. Skierowała się na uboczę, aby dzieci nie słyszały ich rozmowy, a on udał się za nią.
- Chciałaś ją zabić? Taki jest twój cel? Nie wiem, dlaczego i szczerze mnie to nie obchodzi. Jednak zostaw ją w spokoju, bo przestanę być taki miły. - Machnął zdenerwowamy ogonem.
Wzrok kotki stał się chłodniejszy, a pysk wykrzywił się w grymasie niezadowolenia.
- Jak już ktoś chciał kogoś zabijać, to Borsuk mnie! Ratowałam jej dupę! - warknęła.
Co takiego? Mogła łgać. Jego matka nie zabiłaby żadnego kota. Cóż była specyficzna i może miał to po niej, lecz doskonale zdawała sobie sprawę z konsekwencji tych czynów. Nie była głupia. Tylko głupcy nie myślą o późniejszych wydarzeniach, jakie na siebie tym sprowadzą.
- Moja matka nikogo by nie zabiła. Nawet ciebie. Inaczej nie dostałabyś mnie na swojego ucznia lub już dawno nie żyła. Przestań wodzić mnie za nos!
- Jesteś taki sam jak matka, tak samo niewdzięczny! - syknęła zirytowana tym, jak bronił zastępczynię.
On? Niewdzięczny? Niby z jakiej racji? Doskonale zdawał sobie sprawę, że dawna mentorka nie przepadała za burą. Widział doskonale, jak reagowała, gdy była w pobliżu. Zainteresowanie matki wojowniczką, również nie uszło jego uwadze, jednakże... wątpił, że było to spowodowane chęcią posłania jej na tamten świat.
- Uznam to za komplement. Więc jak nie ty, to kto sprawił, że leży bez życia u medyka? Mam prawo to wiedzieć. Skoro byłaś przy tym "ratowaniu", to pewnie wiesz.
<Jastrzębi Podmuchu?>
Kochany synek <3
OdpowiedzUsuń