Rozdzielili się z Jaśminową Łapą. Szynszylowa pobiegła do Orlej Łapy, by wdrożyć ich plan w życie. Mieli szczęście - z jakiegoś powodu uczeń bardzo przejmował się stanem fizycznym Fałszywego, tak więc od razu, na tyle szybko, na ile pozwalały mu karłowate łapy, pobiegł za Jaśmin. Z kolei on i Piegowata Łapa poszli do legowiska uczniów.
- Wiesz, które jest jego? - Zapytał point.
- Ja wiem wszystko - prychnęła uczennica.
- Rób co musisz a ja zaraz wrócę. - Polecił jej.
Sam poszedł do medyków, by zabrać trochę mięty. Wcisnął im bajkę o nieświeżym oddechu, by zgarnąć parę liści. Musieli w końcu zamaskować smród odchodów Piegusek. Nie wiadomo w końcu czego ta gnida się nażarła, żeby efekt był jak najlepszy. Niebieskooki wrócił, a do jego nozdrzy dotarł obrzydliwy smród.
-Dziecko coś ty zeżarła? - Zapytał z obrzydzeniem, jednak położył szybko liście mięty. - Cholera, teraz śmierdzi jak miętowe gówno.
- Trzeba było wziąć coś lepszego do zamaskowania zapachu! - Wytknęła mu.
- Trzeba było nie srać tak śmierdząco - odparował - a teraz jazda stąd, idziemy się schować.
Kotka zgodziła się z nim, jeszcze na wszelki wypadek przykrywając niespodziankę dla Orlej Łapy mchem. Wyszli na zewnątrz, a Fałszywe Serce odetchnął głęboko czystym, niczym nie zanieczyszczonym powietrzem. Skryli się nieopodal w krzewach, czekając na Jaśmin.
- A i jeszcze jedno - zaczął, zwracając się do swojej uczennicy. - Jeśli pierdniesz tak na treningu to zatkam ci tyłek gałęzią i nie żartuję.
Piegusek przewróciła oczami, chcąc odpowiedzieć, jednak przybycie siostry kotki odwróciło jej uwagę.
- Załatwiliście, co trzeba? - spytała szynszylowa po spotkaniu swojej siostry i jej mentora.
- Z przytupem - Piegowata Łapa uniosła się z dumą.
- Dobrze, dziewczyny, teraz rozsiądźcie się wygodnie i poczekajcie na reakcje - Fałszywy uśmiechnął się wręcz szyderczo.
Poczuł we krwi przyjemność, której dawno nie doznał. Ostatnimi czasy odpuszczał Orlej Łapie i nie robił mu krzywdy. Jednak teraz, gdy wrócił do starych nawyków, było to aż nazbyt cudowne uczucie. Znaczy, to nie była fizyczna krzywda, ale wstyd, jakiego naje się uczeń, na spokojnie to zrównoważy.
Arlekin wtoczył się do obozu. Jego mina wskazywała, że był nieźle wkurzony. Fałszywy zastanawiał się, jak bardzo Jaśmin zalazła mu za skórę. Orla Łapa tuptał gniewnie do legowiska, fukając na inne koty. Wkroczył do środka.
Cała trójka aż wychyliła głowy zza krzaków, czekając finalnego momentu.
- Co wy robicie? - Usłyszeli nad sobą głos Rozżarzonego Serca. - Fałszywy, co ty, uczeń jesteś?
Point widząc kremową, wyszedł pośpiesznie z roślin. Nie mógł w końcu psuć sobie reputacji.
- Moje uczennice lubią się bawić - wzruszył ramionami. - A ja, jako dobry mentor im towarzyszę.
- Ooo! Ze mną też się kiedyś pobaw~ - mruknęła córka zastępcy, a w jej oczach zabłysły iskry. Zostawiła ich.
- O fu. - Usłyszał za sobą Jaśmin.
- To dorosłe sprawy, nie dla takich gówniarzy jak wy. - Oznajmił, wodząc wzrokiem za odchodzącą kremową.
- Nie to. Piegusek pierdnęła. O na klan gwiazdy jak wali! Czegoś ty się najadła?! - Szynszylowa odsunęła się od siostry, gdy nagle usłyszeli pisk.
Wszystkie trzy głowy, oraz klanowiczów będących w obozie, odwróciły się w stronę legowiska uczniów. Wybiegł z niego jak błyskawica Orla Łapa. Aż dziw, że krótkie łapki pozwoliły mu na rozwinięcie takiej prędkości!
- Woda woda woda woda - mamrotał do siebie, płacząc. Przebierał łąpami, jakby go parzyły, a brudna sierść odznaczała się, idealnie eksponując co trzeba.
Rozejrzał się w poszukiwaniu kałuży, by zmyć odchody Piegusek, a jego oczy spotkały się z tymi Fałszywego. Point nie mógł ukryć obrzydzenia, ale jednocześnie chamskiego śmiechu. Uśmiechnął się prześmiewczo, a w jego ślad poszły uczennice, wyśmiewając karła. Arlekin z wielkimi łzami, szybko bijącym sercem i gównem w sierści wycofał się.
Żółtooki odczuwał wstyd. Ogromne zażenowanie, smutek, przygnębienie. Gdy tak patrzył na Fałszywego, który widział go w tym stanie! Przecież on go wykreśli ze swojej listy…! Orzełek płakał wielkimi łzami, nie mogąc tego powstrzymać. Był przerażony. W ślad za uczennicami poszły inne koty, które wytykały go pazurami, szepcząc między sobą. Uczeń chciałby zapaść się pod ziemię i stamtąd nie wychodzić!
Wziął łapy za pas, które plątały mu się, utrudniając ucieczkę w ustronne miejsce. Przewrócił się, a Fałszywy wciąż miał utkwione w nim, gardzące spojrzenie najpiękniejszych błękitnych oczu, jakie Orzełek kiedykolwiek widział. W końcu udało mu się ukryć poza obozem, gdzie znalazł kałużę. Zaczął zmywać brud z sierści, płacząc głośno, żaląc się powietrzu, które jako jedyne mogło go teraz wysłuchać. Kręcił głową, powstrzymując wymioty na smród, jaki go otaczał.
- Nienawidzą mnie...śmieją się… - Mamrotał. - K-kto to mógł z-zrobić…? D-dlaczego?
Pytał przestrzeń, jednak odpowiadała mu głucha cisza. W sekundę został pośmiewiskiem całego klanu.
Fałszywy mógł poczochrać uczennice po głowach za dobrze wykonaną robotę, ale powstrzymał się. Aż tak delikatny to nie był. Zamiast tego zwrócił głowę ku Jaśmin.
- I jak? - Zapytał, a w jego oczach tańczyła iskra. - Podobało się?
<Jaśmin? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz