Kiedy kociaki Mandarynkowego Pióra były w żłobku
- No już! Zjedz to - mruczała Różana Woń. Piórko lekko się skuliła, jednak wychyliła łebek. Powąchała zielsko leżące przed nią; nie pachniało za dobrze. Srebrna księżniczka wystawiła język, miało to znaczyć obrzydzenie. Zastanawiała się, czemu miała to jeść. Nie była chora, tylko czasami zdarzało jej się kichnąć.
- To wcale nie jest takie złe - powiedział Szałwik. Księżniczka ledwo go zrozumiała, bo strasznie seplenił. Jednak Piórko pokręciła głową, odsunęła zioła od siebie. Jego pręgowane futerko wyglądało, jakby miało się nastroszyć. Było strasznie brudne! Morskie oczy brata wpatrywały się w Piórko. Kocurek szybko usiadł naprzeciwko siostry, podsunął do niej zioła. Ta jednak odsunęła je, odwracając pyszczek z obrzydzeniem. Szałwik nie chciał owijać w bawełnę, więc wziął do łapek zioła i wepchnął je kotce do pyszczka. Piórko odepchnęła go łapami, przewróciła się i wiła się po ziemi jak wąż.
- Fu! Ale to obrzydliwe, gorzkie, niesmaczne! - piszczała. Mandarynkowe Pióro westchnęła udając, że tego nie widzi. Szałwik usiadł koło siostry, mrucząc coś pod nosem.
- Przepraszam - szepnął. Srebrna jedynie zasłoniła oczy. Nikt nie wiedział, czy chciała się ukryć, czy zrobić coś innego. Po chwili przybiegli Laguna, Łuska i Murena. Kiedy zobaczyli Piórko, robili dziwne miny. Laguna był zadowolony? Jakby miał się zaraz uśmiać! Łuska spojrzał się jak zwykle, jego wyraz twarzy mówił, że nic ciekawego się nie dzieje. Murena podbiegła do Piórka, pomogła siostrze wstać i wytarła ją z grudek ziemi.
- Co się stało? - zapytała.
- Szałwik… Bo on - wychrypiała. Odwróciła łebek i kichnęła, szybko pobiegła na tyły żłobka, zostawiając Murenę samą. Piórko wskoczyła do dołka i zaczęła przyglądać się sytuacji. Murena skierowała się do Szałwika, jednak Piórko nie usłyszała ich konwersacji.
Teraźniejszość
- Pierzasta Łapo! Zajdziesz po Sumową Płetwę? Miał nam pomóc - krzyknęła Różana Woń. Uczennica kiwnęła głową, przestała zbierać jagody i popędziła do obozu. Prędko wskoczyła do zimnej wody, miała ochotę, by między zielenią a obozem było specjalne przejście. Nie miała zamiaru kąpać się w lodowatej wodzie, do tego, jak nastanie pora nagich drzew. To był jej największy koszmar, Srocza Gwiazda opowiadała im, że niegrzeczne kociaki spadają pod lód! A może to była Mżący Przelot? Sama już zapomniała. Kiedy kotka przekroczyła próg obozu, skierowała się do legowiska wojowników. Nie zastała tam kocura, więc udała się do lasu. Jedynie tam mogła znaleźć wojownika, ponieważ Różana Woń była na wyspie, a Zimorodkowe Życzenie pobiegła zbierać zioła. Pierzasta Łapa opuściła obóz i udała się do lasu, ponownie musiała się zamoczyć. To było dla niej straszne poświęcenie, bo mogła się przeziębić! Powąchała powietrze, by łatwiej jej było znaleźć kocura. Kiedy wyczuła jakikolwiek koci zapach, pobiegła do niego. Był jej znajomy, więc nie była przestraszona. Po chwili biegu zobaczyła Szałwiową Łapę.
- Och! Cześć Pierzasta Łapo! - krzyknął.
- Tak... Hej, widziałeś Sumową Płetwę? - mruknęła.
[450 słów]
<Bracie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz