akcja ma miejsce po ostatnim zgromadzeniu, tym mającym miejsce w lutym
Nie sądziła, że to coś, co niestety było jej kocięciem okaże się tak głupie jak jej własny brat. Najwidoczniej w każdym pokoleniu ich rodu musiał być kot, który na przekór wartością rodziny starał się utrzymywać kontakt z plebsem. Nie rozumiała co oni widzieli w tych brudnych kotach, które poza brudem roznosiły masę chorób. Żadnego z nich pożytku nie było, a to Lwia Paszcza zdążyła zaobserwować przez wiele księżyców. I z każdym kolejnym się tylko utwierdzała o ich nieudolności. Wstydem było nosić range wojownika, gdy takie marne koty również były w stanie ją posiadać, mimo przepaści w ich umiejętnościach w stosunku do potomków Piaskowej Gwiazdy, którzy górowali nad tą całą nierudą hałastrą. Dlatego nie chcąc ryzykować zdrowia, jak i skażenia umysłu kociąt z jej drugiego miotu, ograniczała ich kontakt z plebsem jak najbardziej było to możliwe.
— [...] naprawdę myślałaś, że się nie dowiem? Co ja ci mówiłam o kontaktach z tą przybłędą? — syknęła, przyciskając łapą głowę uczennicy do ziemi.
Zastanawiała się gdzie popełniła błąd wychowawczy. Być może nie powinna zostawiać swoich kociąt, pod opieką brata, który pozwalał przebrzydłym przybłędą je doglądać. Być może nie powinna tak długo pozwalać żyć szylkretce. Nie było żadnego z niej pożytku, a w dodatku przyprawiała rudą bicolor o bóle głowy swoim głupim zachowaniem.
— Jesteś uczennicą medyka, więc powinnaś w trakcie zgromadzenia rozmawiać z innymi medykami, a nie udawać, że jesteś wojowniczką i ganiać po całej wyspie. Nie jesteś kocięciem.
— Rozmawiałam z medyczkami… Z Klanu Wilka. Do czasu jak babcia, to znaczy Ziębi Trel przyszła i kazała mi udać się wraz z nią…
— Królicza Łapa nie jest medykiem, a mimo to kręcił się wokół ciebie ponoć przez prawie całe zgromadzenie. Następnym razem sama masz go przepędzić, czy to jasne? Nie chcę go widzieć w twojej obecności już nigdy więcej. A tym bardziej słyszeć od innych kotów, że coś takiego miało miejsce. Ostrzegam cię, nie testuj mojej cierpliwości tak jak robi to twój wujek. A teraz wróć do swoich obowiązków.
Margartekowa Łapa umknęła pospiesznie z oczu matki, jak i również babki, która przez ten cały czas przyglądała się w milczeniu swojej córce i wnuczce. Minęły dwa uderzenia serca nim kocica zbliżyła się do Lwiej Paszczy, mając wzrok wciąż utkwiony w oddalającej się szylkretowej postaci.
— Mam nadzieję, że swoje nowe kocięta wychowasz prawidłowo, tak jak ja was wychowywałam. To karygodne, aby moja wnuczka zadawała się z pospólstwem. Powinnaś więcej czasu jej poświęcić i dopilnować, aby zachowywała się jak na damę przystało.
— Margartekowa Łapa nie jest moją córką. I nigdy nie będzie, nawet jeśli to ja ją urodziłam. Nie należy do naszej rodziny. Jest niczym innym jak kolec w łapie, czy oset w sierści. Możesz być jednak spokojna o to, dopilnuję, aby zachowywała się jak na damę przystało do końca swojego życia. — odparła posyłając cętkowanej delikatny uśmiech — Ty natomiast matko powinnaś skupić się bardziej na Piaszczystej Zamieci niż na mnie i moich dzieciach. W przypadku Margaretki to był jednorazowy wybryk, jednak to twój syn na każdym zgromadzeniu spędza czas w towarzystwie nierudych. Powinnaś poświęcać mu więcej uwagi i dopilnować, aby zachowywał się godnie, tak jak na potomka Piaskowej Gwiazdy przystało.
Wyraz pyska Ziębiego Trelu zmienił się momentalnie na zasłyszaną informację. Z jej pyska padło krótkie "Co takiego?", jednak tym razem Lew milczała, a na jej pysku zagościł uśmiech pełen satysfakcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz