Manewry bitewne? No... W zasadzie mógł, a nawet czuł się w obowiązku, aby podszkolić córkę w tym aspekcie. Musiała w końcu sobie radzić w przypadku niebezpieczeństwa. A o nie nie było w cale trudno. Życie w Betonowym Świecie nauczyło go gotowości na śmierć oraz walki o swoje życie za wszelką cenę. Czemu wieloletni trening, któremu poddawał go Rybitwa miał pójść w zapomnienie? Mógł przekazać go nowemu pokoleniu. A wizja, że jego córeczka mogła zlać tak jakiegoś drania, który zranił jej serce bardzo go satysfakcjonowała.
— Oczywiście — zgodził się, wstając i zapraszając ją ruchem ogona, aby za nim podążyła.
Wolał nie uczyć takich rzeczy w obozie. Kto wie jakby zareagowały koty. Albo... Aksamitka. Ona to najlepiej uczyłaby swoje córki zabawy w berka, uznając to za najważniejszą umiejętność w życiu. Eh... Naprawdę nie potrafił po dziś dzień jej zrozumieć.
Gdy oddalili się dość daleko od obozu, a cień drzew ich przykrył, odwrócił się do córki, zaczynając pierwszą ważną zasadę szkolenia.
— To czego cię nauczę musi pozostać między nami, córeczko. Ta wiedza pochodzi z Betonowego Świata i może źle zostać odebrana tutaj w klanie. Jak zauważyłaś tutejsze koty są miłe, lecz nie każdy na świecie jest dobry. Są i złe osoby. Takie, które mogą cię skrzywdzić i wykorzystać. Dlatego nauczę cię jak sobie z takimi radzić.
Księżycowa Łapa skinęła łebkiem, słuchając jego słów z uwagą. Miał nadzieję, że nie doniesie o tym matce... Jakoś... Bał się jej reakcji.
— No dobrze... Pierwszą zasadą walki jest to, że atakujesz słabe punkty na ciele kota. Szyję, oczy, nos, brzuch oraz łapy. Skoro to są bardzo wrażliwe miejsca, musisz sama je chronić. Nigdy nie pozwól, aby ktoś zbliżył swój pysk do gardła. Nigdy. Jednak jeśli ci się uda, musisz mocno zacisnąć na nim zęby i nie puszczać. Korzystaj z otoczenia. Oślepiaj wroga piachem, odwracaj jego uwagę i atakuj. Nie powstrzymuj się. Gdy kot stoi, zwal go z łap. Gdy leży, nie pozwól mu się podnieść. Musisz być odważna i się nigdy nie wahać. Zawahanie może kosztować cię życie — tłumaczył, by po krótkiej teorii przejść do praktyki.
***
Trenował z córką prawie cały dzień, czując się niczym mentor. Walczył z nią, poprawiał jej błędy i wskazywał na złe podejście do przeciwnika. Ale kotka dobrze sobie radziła. Uczyła się sprawnie i wierzył, że dobrze robił, dzieląc się z nią tą wiedzą.
— Dobrze, nie spuszczaj mnie z oczu, tak, dobrze — mówił, gdy po raz kolejny próbowała przypuścić na niego atak. Złączyli się w uścisku i musiał przyznać, że Księżycowa Łapa miała parę w kończynach. Naparła na niego z całych sił, a on potknął się o korzeń i poleciał na ziemię.
Dysząc ciężko, uśmiechnął się do swojej córki.
— Bardzo dobrze — pochwalił ją.
<Córeczko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz