*jakiś już czas temu, w sumie to dawno, bo jak Krucha dopiero co dołączyła*
Dzisiaj umówiły się z Kruchą na dalsze zwiedzanie terenów. Miodunka cieszyła się, że udało jej się nawiązać pozytywny kontakt z kremową kotką. Zaczynała ją do siebie przekonywać, co oznaczało, iż ta będzie bardziej skłonna stanąć po jej stronie w przyszłości i pomóc w ewentualnych problemach.Przeciągnęła się, wstając z legowiska i ziewając szeroko. Powolnym krokiem podeszła do pnia klonu, na którym było legowisko jej jak i części wojowników, po czym gładko zsunęła się z pnia.
Gdy tylko wylądowała z gracją na ziemi, dostrzegła w oddali dziko pręgowaną kotkę, siedzącą niedaleko wyjścia z obozu…
Której ogon multała Śliwka.
Miała ochotę palnąć się w głowę łapą, ale ostatecznie tego nie zrobiła, po prostu przyspieszając kroku. Myślała, że nauczyła córkę by nie przejawiać takich zachowań publicznie, ale najwyraźniej nie do końca dotarło, albo czekoladowa szylkretka nie była się w stanie po prostu powstrzymać.
– Śliwko, co ja ci mówiłam o gryzieniu innych? – spytała Miodunka tonem, który nie wskazywał na złość, ale w jej oczach można było też dostrzec coś dziwnego, czego znaczenie tylko czekoladowa była w stanie zrozumieć. Kotka natychmiast puściła ogon Kruchej.
– Przepraszam… – miauknęła cicho koteczka, następnie oddalając się.
Liliowa przeniosła po odejściu córki spojrzenie ciemnozielonych oczu na Kruchą.
– Gotowa na zwiedzanie?
– Yhm – potwierdziła kremowa kotka.
Córka Bzu ruszyła więc poza obóz, zaczynając prowadzić dziko pręgowaną po terenach Owocowego Lasu. Miała nadzieję, że zachowanie jej córki szybko odejdzie w niepamięć i nie pogorszy jej relacji z Kruchą.
Postanowiła pójść z Kruchą do Konającego Buku. Było ważne, aby wiedziała, jak bardzo trzeba uważać chodząc po nim. Miała jej zamiar też pokazać rozlewisko, choć nie chciała prowadzić jej jakoś w głąb. Kryła tam zapasy jastrzębca, który niegdyś był jej potrzebny do ćpania Nikogo. Nie chciała znów musieć tego robić, ale kto wie, co przyszłość przyniesie…
Odgoniła od siebie te smutne myśli, dostrzegając rzekę i pień powalonego drzewa, służący za most między brzegami.
– To jest konający buk. Za nim mamy jeszcze trochę terenów. Trzeba jednak bardzo uważać, gdy się po nim chodzi. Łatwo spaść, szczególnie, gdy jest mokro lub mamy porę Nagich Drzew. Ale nawet teraz można zlecieć do rzeki gdy jest się niewystarczająco uważnym. – stwierdziła, przestrzegając Kruchą przed tym pomostem. – Chcesz przejść, abym pokazała ci co jest dalej, czy wolisz jeszcze tego nie robić? – spytała, bo wiedziała, jak stresujące potrafi być przechodzenie po tym buku, szczególnie dla kotów, które robiły to pierwszy raz.
Nie chciała, by Krucha kojarzyła ją z takim niemiłym wspomnieniem.
<Krucha?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz