Będąc wojownikiem mógł wychodzić samotnie w teren, by polować. Spotkał się dzięki temu z przyjacielem, który dotrzymał mu w tym towarzystwa. Było fajnie. Naprawdę. Dzień im minął na psioczeniu na Kamienną Gwiazdę i zwiedzanie terenów. Kiedy wracali, dostrzegł znajomą sylwetkę kotki.
- Patrz! - Wskazał przyjacielowi na siedzącą na uboczu liliową. - To ta Ość. Łozmawiałem z nią, wiesz? Pochodzi z bałdzo daleka i ją skrzywdził jakiś zły kot.
Przyjaciel odchrząknął, unosząc łeb.
- Wygląda jakby coś ją pożarło, strawiło i wypluło - skomentował, strzepując uchem. - Po co z nią rozmawiałeś? Jest lamusem.
- Ja wiem, ale... Chciałem się dowiedzieć, co tu łobi i czemu Kamienna Gwiazda ją przyjęła... - rzucił na swoje usprawiedliwienie. - Szkoli ją twój mentoł.
Miał nadzieję, że rudy się nie obrazi za to, że zainicjował kontakt z podkotem. Naprawdę był ciekaw, a nie chciał dowiadywać się o wszystkim z innych źródeł.
- Ygh, nie jest godna żeby być uczennicą Czarnowrona - burknął Leśny Pożar, kładąc po sobie uszy. - Powinna wiedzieć, gdzie jej miejsce, a nie panoszyć się po obozowisku. Mam nadzieję, że przy okazji przypomniałeś jej, że nie jest tu mile widziana?
Ups. No tak... Wiedział, że o czymś zapomniał! Trzeba było na nią napluć, gdy odchodził, a nie stchórzyć!
- Um... Ja... - Również położył po sobie uszy. - Niezbyt... - przyznał się. - No bo... Bo jak niby miałem to złobić?
Miał ją pobić? To miał na myśli przyjaciel? Wtedy byli za bardzo widoczni, by mógł pokusić się o taki czyn. Zresztą... Nie wiedział, czy byłby do czegoś takiego zdolny.
- Napluć na nią, ale tak wiesz, słownie - wytłumaczył, prostując się. - Na przykład powiedzieć, że prawdziwe rybie ości prezentują się lepiej niż ona.
- Och... Rzeczywiście. - Czy miał to teraz zrobić, by naprawić swój błąd? Czy przyjaciel tego od niego oczekiwał? Kotka była z dala od reszty, która zajęta była budowaniem obozu. Nie powinni zauważyć jego niecnego czynu. - To możemy łazem ją powyzywać! - rzucił radośnie, chcąc dostać aprobatę z jego pyska.
- No, i to jest postawa - zamruczał zadowolony, wstając ze swojego miejsca.
Podeszli do kotki. Starał się wyglądać pewniej i groźniej niż poprzednim razem. Uczennica uniosła wzrok na ich dwójkę. Śmieszna była świadomość, że oni tacy młodzi byli wojownikami, a ta nosiła uczniowskie imię, chociaż wyglądała na dość starą kocicę.
- O co chodzi? - rzuciła ze znudzeniem.
Zerknął szybko na rudego, nie chcąc wyjść na tchórza. Teraz albo nigdy! Trzeba było zaimponować starszemu koledze!
- Wiesz, że pławdziwe łybie ości, płezentują się lepiej niż ty? - rzucił do niej, co ją zaskoczyło.
Ha! Nagadał jej! Leśny Pożar uśmiechnął się na widok pyska samotniczki.
- Po coś tu przyszła? - prychnął oskarżającym tonem.
Liliowa zaczęła mordować ich wzrokiem, ale się nie zlęknął. Przyjaciel dodawał mu pewności siebie. Oboje nauczą tą wronią strawę, że nie zadzierało się z ich dwójką! Może uda im się ją pogonić? Wtedy ich klan byłby bezpieczniejszy od tego nierudego smrodu.
- Co to ma znaczyć? - rzuciła do niego, następnie kierując wzrok na Pożaru. - Nie twój interes smarkaczu. - Uniosła wyżej łeb, tak jakby stawiała się powyżej nich.
No może i była starsza, lecz w Klanie Burzy były inne zasady.
- Mój, bo twój nierudy leniwy zad psuje mi obraz obozu - warknął zgodnie z prawdą przyjaciel, poddenerwowany obelgą.
- Coś ty powiedział? - Spiorunowała go spojrzeniem.
Pokiwał głową, włączając się do obrażania dawnej samotniczki. Nie mógł pozostawić kumpla samego, gdy ta bliznowata zdawała się im grozić samym swoim spojrzeniem.
- To co słyszałaś niełuda lałwo. Nasz klan nie potrzebuje więcej takich odłarzających osobników jak ty.
Tak! Wierzył w to co mówił! Trzeba było pomóc wynieść się tym śmieciom. Dojrzał kątem oka jak kącik ust Leśnego Pożaru unosi się z zadowolenia. Ten drobny gest znaczył dla niego więcej niż tysiąc słów.
- Zabrakło ci jęzora w gębie, że ledwo się odzywasz, ropucho? - zapytał kocur.
Musiał przyznać, że miał całkiem pomysłowe określenia na tego leszcza. Słuchał ich z uwagą, ucząc się i zapamiętując. Rudy w końcu był jego wzorem już od czasów kocięcych! Nie zamierzał go zawieść!
- Szkoda mi strzępić języka na takie ofiary losu. Widzę, że z kumplem jesteś bardziej wygadany - zauważyła, zwracając się do niego.
Skrzywił pysk udając, że nie widział o czym mówiła. To, że wcześniej jej nie zwyzywał nie oznaczało, że... że to dzięki Pożarowi był zdolny wypowiadać takie słowa! Myliła się co do tego!
- Ja taki jestem zawsze, tylko... Tylko cię wodziłem za nos! Ale widzisz... Nasz klan jest pełen ludych kotów. Nie pasujesz tu! - rzucił na swoje usprawiedliwienie.
Trzeba było jej pokazać się z jak najlepszej strony. Wymagał od tego honor jego rudego futra.
- Uważaj do kogo mówisz, pluskwo - syknął w jego obronie przyjaciel. - Dopiero się tutaj pojawiłaś, nie powinnaś sobie robić wrogów, więc się zachowuj, wronia strawo - poinstruował ją, pusząc dumnie futro.
- Ha! Mam się bać takich wyrośniętych kociąt, które mnie obrażają? Zapomnij. Widać, że matka cię szacunku nie uczyła. Co to niby za katalogowanie kotów na jakichś rudych i nierudych? - warknęła w ich stronę.
Nie wiedziała tego? Z jakiego ona świata się urwała? To było bezczelne i bardzo niemiłe z jej strony, że nie rozumiała podstaw rządzących tym światem!
- Nie ludzi są gołsi! Służycie nam, więc mołda! Jak nam się spodoba, to cię pobijemy! - rozkręcał się, widząc pewność bijącą od starszego przyjaciela
- Skoro postanowiłaś wyżerać nam nasze jedzenie, powinnaś się przyzwyczaić do nowych zasad - prychnął syn Szczypiorkowej Łapy, niewzruszony jej syknięciami.
Tak! Wyżerała im jedzenie! Widział! Mógł potwierdzić, że pasożytowała i jedyne co robiła, to siedziała, krzywiąc ten swój pysk, jakby ta jej szpetność ją bolała! Trzeba było nie wpadać w łapy tego kota! Pewnie była niemiła, tak jak jest teraz do nich i jej się dostało! Miała za swoje! Nie czuł do niej w żadnym stopniu, ani grama litości!
Liliowa zmierzyła ich wywyższającym spojrzeniem.
- Nie słyszałam o tych zasadach od Kamiennej Gwiazdy. Skoro twierdzicie, że nierudzi wam służą, to co ona robi na posadzie lidera? Jest czarna - zauważyła.
Och! Co za silny argument! Nie miał pojęcia jak na niego odpowiedzieć. Zerknął na kumpla, oczekując od niego pomocy. On zawsze wiedział jak zgasić zapał takiego plebsu.
- Po śmierci poprzedniego lidera przywłaszczyła sobie władzę i wprowadziła samowolkę. Nie jest prawowitą liderką, nie była nawet zastępcą podczas śmierci naszego lidera - wytłumaczył. - Oh, nie powiedziała ci tego? Pewnie chce zrobić z ciebie swojego przydupasa, albo nawet gorzej. A najwidoczniej masz zadatki, liżąc jej tak zad że cię przyjęła.
- Skoro tak jest, to czemu wasza ruda społeczność się nie przeciwstawiła? - prychnęła ignorując jego ostatnie słowa, tylko dodając. - Jesteś bardzo wyszczekany.
W zasadzie dobre pytanie. Czemu nie zrzucili Kamień? Było ich tak bardzo dużo! Rodzice Leśnej Łapy jak i inni rudzi mogliby odebrać liderce władzę, a wtedy jego mama została by ich władczynią! Byłby synem liderki! To... To dopiero byłaby duma! A Leśny Pożar zostałby na pewno jej zastępcą, gdyby dowiedziała się od niego, jakim był super kotem i jak ich wszystkich wspierał w tej sprawie!
- A zamknij się! Ty nic nie wiesz, nie wymądrzaj się głupia babo! - starał się ochronić ich honor. - Sama szczekasz! Jak pies!
- Bo połowa to pizdy, a część z nią randkuje na boku, żeby mieć przywileje - prychnął kumpel, wywracając oczami. - Normalnie jakby tłumaczyć świat kociakowi... - westchnął zdegustowany.
- To gdzie ta niby wasza społeczność? Skoro wszyscy to zdrajcy i pizdy, to nikt nie wyznaje tego co wy. Zamiast obrażać lepszych od siebie, zajmijcie się budową obozu, rude szczury - prychnęła.
Jakie rude szczury?! Że oni?! Oburzony aż otworzył pysk. Nie pozwoli, by ktoś taki jak ona ich obrażał! Oni mogli, ale ona ich? Przecież to była bezczelność! Powinni naprawdę przemyśleć tą sprawę z pobiciem. Już wiedział, że ta liliowa ość trafi na jego czarną listę.
- Sama jesteś szczul! Niełudy szczul! - Splunął jej pod łapy.
Leśny Pożar uśmiechnął się, widząc postawę Jelonka.
- Lepszych? Jakoś nie zauważyłem, żebyś robiła coś pożytecznego odkąd tu przyszłaś. Wyżerasz tylko jedzenie, gapiąc się na innych jak jakaś wariatka. Ja już zrobiłem swoje, nie mam zamiaru pracować na korzyść reszty idiotów.
- Może jesteś ślepy? - zasugerowała, wycierając ślinę w trawę, mordując ich obu wzrokiem. - Przynoszę zwierzynę oraz pomagam. Każdy zasługuje na odpoczynek. - Wstała. - Nie zadzierajcie lepiej ze mną... Bo to się dla was źle skończy - zagroziła jeszcze, odchodząc.
Wojownik prychnął, jednak na jego pysk wszedł dumny z siebie uśmiech, widząc jak kotka zabiera swój nierudy tyłek.
- Dobrze ci poszło, Jeleń - pochwalił go jeszcze.
- Dziękuję! - Ucieszył się uśmiechając szeroko. - A jak... jak ona powie Kamień? - nagle złapały go wątpliwości czy dobrze postąpili.
- To zaprzeczymy. Tobie na pewno uwierzy Tygrys, więc będziemy bezpieczni - mruknął, obserwując odchodzącą kotkę.
Skinął na to łbem. Prawda. Mama na pewno mu uwierzy. Czemu miałaby nie? Ta Ość wyglądała na podejrzaną osobniczkę, nikt tu jej nie znał, a jej przeszłość na pewno była szemrana. Nie miała tu żadnych przyjaciół, którzy by ją wsparli. Był pewien, że gdyby coś knuła, to liderka szybko by się jej pozbyła z ich społeczności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz