Kroczył w mroku. Jego wysunięte pazury złowrogo stukały o panele. Mieniąca się para złotych ślip rzucała się w oczy w pokoju skąpanym w ciemności. Przykucnął i napiął mięśnie. Para jego skrzydeł zatrzepotała, a kocur wleciał na swoje siedlisko. Przynajmniej tak wyglądało to w jego wizji. Rzeczywistości nieco niezgrabnie wspiął się na fotel biurowy.
— Koszmarów rozkosznych, umileni moi słudzy. — miauknął wesoło do szeregu pluszaków na szafce.
Pluszowi wojownicy zasalutowali. Azazel kiwnął łbem z uznaniem, ugniatając swój tron drobnymi łapkami. Okrążył się wokół własnej osi i spoczął na idealnie ubitym łożu. Zmrużył ślipia. Jutro czekała go daleka podróż. Odległa, lecz warta poświęcenia.
<Anubis?>
* * *
Niespokojnie ujeżdżał szarżującego potwora. Bestia jak zwykle burzliwie gnała przed siebie. Azazel wbił pazury w jej wnętrzności. Dwunożny krzyknął. Czarny prychnął. Biedni i zestresowani łysi poddani bardzo przeżywali podróże potworem. Żałośne istoty. Bez niego nie przeżyłyby w tym paskudnym świecie.
Gwałtowne hamowanie. Potwór zatrzymał się niespodziewanie. Azazel rozejrzał się wokół. Byli już na miejscu? Jasnożółty budynek. Kocur zmrużył ślipia. Jeden z jego węży zasyczał złowrogo. Znał to miejsce zbyt dobrze. Nie sądził, że dziś wypadał ten dzień. Ten felerny dzień. Znów będzie musiał słuchać tych niedorzeczności padających z pyska tak podobnego do jego. Westchnął. Jako demon powinien sobie poradzić, ale... Zerknął w stronę pluszowego misia. Jego wierny wojownik siedział niespokojnie, przyglądając się swojemu władcy uważnie. Azazel bał się o młody umysł Fernanda. Zbyt podatny na niewłaściwe sugestie.
— Nadzieję miejmy, że nie otumani cię zbytnio. — mruknął do niego i pozwolił się unieść Dwunogowi.
Ruszyli na rękach Wyprostowanych w kierunku drzwi do ów groty mroku. Azazel zmarszczył nosek. Czuł już smród tych przebrzydłych teorii. Wrota się otwarły. Dwunożny powitał ich z uśmiechem. Czarny kształt także zjawił się na powitanie gości. Azazel został położony na ziemi wraz z Fernando, a drzwi zamknięte.
— Bracie... — zaczął, wbijając wzrok w kocura.
— Witaj, Azazelu. Widzę, że nie jesteś sam. — mruknął, spoglądając na pluszowego misia. — Zmieniłeś zdanie odnośnie moich nauk?
Azazel prychnął. Uniósł brodę z wyższością.
— Wiem, Anubisie, z eutanazji, iż są błędne, więc nawet nie próbuj. — mruknął, przygarniając do siebie bliżej Fernanda.
Gwałtowne hamowanie. Potwór zatrzymał się niespodziewanie. Azazel rozejrzał się wokół. Byli już na miejscu? Jasnożółty budynek. Kocur zmrużył ślipia. Jeden z jego węży zasyczał złowrogo. Znał to miejsce zbyt dobrze. Nie sądził, że dziś wypadał ten dzień. Ten felerny dzień. Znów będzie musiał słuchać tych niedorzeczności padających z pyska tak podobnego do jego. Westchnął. Jako demon powinien sobie poradzić, ale... Zerknął w stronę pluszowego misia. Jego wierny wojownik siedział niespokojnie, przyglądając się swojemu władcy uważnie. Azazel bał się o młody umysł Fernanda. Zbyt podatny na niewłaściwe sugestie.
— Nadzieję miejmy, że nie otumani cię zbytnio. — mruknął do niego i pozwolił się unieść Dwunogowi.
Ruszyli na rękach Wyprostowanych w kierunku drzwi do ów groty mroku. Azazel zmarszczył nosek. Czuł już smród tych przebrzydłych teorii. Wrota się otwarły. Dwunożny powitał ich z uśmiechem. Czarny kształt także zjawił się na powitanie gości. Azazel został położony na ziemi wraz z Fernando, a drzwi zamknięte.
— Bracie... — zaczął, wbijając wzrok w kocura.
— Witaj, Azazelu. Widzę, że nie jesteś sam. — mruknął, spoglądając na pluszowego misia. — Zmieniłeś zdanie odnośnie moich nauk?
Azazel prychnął. Uniósł brodę z wyższością.
— Wiem, Anubisie, z eutanazji, iż są błędne, więc nawet nie próbuj. — mruknął, przygarniając do siebie bliżej Fernanda.
<Anubis?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz