Nie chciał iść razem z Muszą Łapą i Wiewiórczym Pazurem na polowanie! Jednak sprzeciw był tu niedozwolony. Matka tak zadecydowała i już. Nie wiedział co chciała tym sposobem osiągnąć. On i brat nie dogadywali się, żyli we wspólnym ignorowaniu swojej obecności, a tu co? Musieli iść obok siebie i wymieniać kilka słów! To przeczyło ich zasadzie!
No ale Piaskowa Ścieżka była nieugięta i wygoniła syna na ten "spacer". Próbował iść z tyłu i nie rzucać się za bardzo w oczy. W końcu Musza Łapa trenowała, a on nie chciał jej przeszkadzać. Po tym jak Ryjówcza Łapa zniknęła z jego życia, poczuł się bardziej wolny. Nie bał się już, tak jak wcześniej. Mógł na powrót zakosztować szczęścia. No oczywiście tylko do pewnego momentu. Tak jak wspomniał matka zaczęła interesować się jego życiem, co mu nie odpowiadało. Ten cały nadzór bardzo go męczył. Gdyby tata żył... na pewno przemówiłby kremowej do rozsądku! Rzeczywistość była jednak brutalna i nie mógł liczyć na jego pomoc. Już nie...
- Drżąca Łapo, znaczy Ścieżko... - Oczywiście brat musiał go dodatkowo umniejszyć w oczach swojej uczennicy. Wspaniale! Machnął rozeźlony ogonem. - Upolujesz coś z Muszą Łapą.
A więc to tak? Brat chciał sprawdzić jego umiejętności łowieckie? A proszę! Pokaże mu, że nie jest beznadziejny i umie coś złapać! Szybko zaczął węszyć w poszukiwaniu posiłku. Dość szybko wpadł na trop i udał się nim do swojego celu. Królik. Jego zmora. Ale hej! Już wiedział jak się na nie poluję! Szybko zakradł się do stworzenia i już miał się na nie rzucić, kiedy je go spłoszyło! Oczywiście, że była to Musza Łapa, która udała się w pogoń za zwierzakiem. Kilka chwil później wróciła ze swoją ofiarą, którą rzuciła u łap swojego mentora.
- Brawo, Musza Łapo. A gdzie twoja zdobycz...bracie? - Rudy rzucił mu krytyczne spojrzenie.
No oczywiście! Bo jakże inaczej! Mógł się tego w końcu spodziewać. Teraz Wiewiórczy Pazur opowie matce, jak to jest nieudolnym wojownikiem, a jej słowa o tym, że został mianowany z litości, tylko ją w tym upewnią! Wkurzony odwrócił się w stronę równiny. Też coś upoluje! Szybko skoczył przed siebie, nie reagując na wołanie kocura. Musiał udowodnić im, że się co do niego mylą.
***
Wrócił do obozu sam, niosąc z zadowoleniem królika. Na powitanie od razu wyszła mu matka, która rzuciła mu niezadowolone spojrzenie.
- Gdzieś ty był?!
Położył zdobycz pod jej łapami i odparł:
- Na polowaniu.
- Wiewiórczy Pazur mówił, że sobie nie poradziłeś...
- Tak? Chyba był ślepy. Upolowałem królika, widzisz?
Kocica nawet nie spojrzała. Jej wzrok utkwiony był w Drżącej Ścieżce, który czuł jak powoli jego pewność siebie znika.
- Zanieś to uczniom. - miauknęła tylko i odeszła.
Miał ochotę jej powiedzieć, że nie jest zastępcą, aby nim dyrygować, jednak nie był w stanie. Znów przeklinał swój strach. Czy kiedykolwiek uda mu się postawić matce? Złapał królika z powrotem w pysk i udał się w stronę legowiska uczniów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz