― C-ciociu Czereśnio, jak to jest mieć pod opieką cały klan? ― Spytał mały Sokół, przewracając się na bok. Czarno-biała kotka zamrugała z lekkim uśmiechem i pacnęła łapą swojego siostrzeńca.
― Nie mam nic przeciwko temu, aby troszczyć się o tych, których kocham. To naturalne, każdy z nas jest członkiem Klanu Lisa i chce dla swoich pobratymców jak najlepiej. Ja nie jestem inna.
Zmarszczył z wysiłkiem czoło i spojrzał w mądre, spokojne oczy swojej ciotki.
― A-ale ty jesteś liderką…! Jakbyś chciała, tobyś mogła wszystkich od razu postawić do pionu! Możesz im pokazać, kto tu rządzi! Dawaj, ciociu!
Czereśnia zaśmiała się cicho i zmrużyła oczy. Wyglądały jak dwie, cienkie, złote szparki.
― Kiedyś zrozumiesz, że to nie na tym polega.
***
W milczeniu patrzył, jak Płomykówka i Myszołów zakopują Czereśnię. Jego „szlaban” polegający na przymuszonym siedzeniu w obozie właśnie tego dnia się kończył. W myślach gardził sobą za to, że jedynym, na co było go stać, było podejście i mruknięcie cichego: „Żegnaj”. Zakrwawione ciało przywódczyni szybko zniknęło pod warstwą ziemi. Krogulec, Piórko, Światło, Gągoł, Oset, Czereśnia…
Lista stawała się coraz dłuższa.
Może powinien podejść do kogoś, powiedzieć cokolwiek? To w końcu była jego ciotka. Jednak nie czuł się jakoś na miejscu, aby brać udział w tych łzawych scenach. Zostawił to Horyzontowi, który koniec końców był teraz liderem. Nie podobał mu się ten wybór ani trochę. Jeszcze nie tak dawno temu to JEGO rodzina zajmowała w klanie wysoką pozycję. Ze złością pomyślał, że to jego mama powinna teraz stać na miejscu niebieskiego wojownika. Po tylu księżycach wiernej służby u boku siostry jego matka zdecydowała usunąć się w cień i niańczyć bachory w żłobku? Ze złością wykrzywił pysk i zagłębił pazury w mulistej glebie.
Tak sobie wybraliście nowego przywódcę. Jeszcze odczujecie tego bolesne konsekwencje.
Nie zakwestionował otwarcie wyboru Horyzontu i Puchu. Normalnie podszedł, pogratulował i odszedł.
Mimo wszystko musiał przyznać, że zdolności organizacyjne ich nowy przywódca miał dobre. W kilkaset uderzeń serca doprowadził klan do porządku swoim zimnym, bezuczuciowym głosem.
Odwrócił się i odszedł w kierunku legowiska wojowników. W natłoku nieszczególnie pozytywnych myśli nie zauważył, że wpada na jakiegoś kota i przypadkiem go przewraca.
― Prze-przepraszam! ― Wydusił. ― Nie zauważyłem cię!
<tsaa, wiem, spóźniony zapłon. Jeżeli ktoś chce, to może odpisać. Aha, i… Wesołych Świąt wszystkim życzę <3>
Klep Szyszką
OdpowiedzUsuńChyba pora na małą rozmowę ;3
"Tak sobie wybraliście nowego przywódcę. Jeszcze odczujecie tego bolesne konsekwencje." - uuu, wątek Sokoła z każdym opkiem coraz bardziej mnie wciąga xd
OdpowiedzUsuńHyhy xD
Usuń