*akcja całego opowiadania toczy się przed zgromadzeniem*
Uczeń będąc wyraźnie zdeterminowany zdołał wejść na drzewo już za pierwszym razem, co spotkało się z mimowolną pochwałą Łabędziego Plusku. Chwilę potem młodzik usadowił się wygodnie oraz zaczął zasypywać swego mentora pytaniami z dużą dozą ekscytacji w głosie. Ten odpowiadał z lekka niepewnie, co najmniej zdziwiony niespodziewaną u tego marudnego czarnucha radością. Bo może i brzmiało to absurdalnie, ale kocur wręcz bał się swojego podopiecznego, więc jego nagłe przyjacielskie usposobienie całkowicie zbiło go z tropu. A może… może to jakiś podstęp, może zwisłouchy ma pakt z Lisią Gwiazdą czy innym Martwym Cieniem i tylko czeka na jakiś błąd Łabędziego Plusku, by ten został z premedytacją ośmieszony, srogo ukarany lub jeszcze lepiej… wygrany z klanu?!
— Um...Łabędzi Plusku? — Barwinkowa Łapa odezwał się, uważnie mierząc go wzrokiem. — Jak stąd zejść?
Ach, no tak, skoro już weszli, to musi jeszcze nauczyć go poprawnie schodzić. Strzepnął ogonem, podszedł bliżej pnia balansując na gałęzi i spojrzał na terminatora. Skoro ten zrobił się nagle w miarę miły, wzbudził nadzieję wojownika, że nie będzie robił żadnych problemów przy zejściu i posłusznie zaufa taktyce swojego nauczyciela.
— P-patrz u-uważnie. J-jak j-ja zejdę, t-to dam ci z-znak — oznajmił, przymierzając się, jakby tu złapać korę.
Gdy znalazł już dogodne miejsce, wbił się pazurami, a po upewnieniu się, że wszystkie jego łapy są bezpiecznie przyssane do sosny, rozpoczął powolne schodzenie w dół. Co jakiś czas ostrożnie patrzył pod siebie, by upewnić się, że dobrze stawia łapy. Nie chciał powtórzyć wpadki ze swojego pierwszego w życiu zejścia, kiedy to bał się spoglądać w dół, przez co przez moment niebezpiecznie zawisł bez oparcia dla tylnych kończyn i prawie spadł. Teraz nie mógł sobie na to pozwolić, bo jeśli jego obawy co do spisku Barwinkowej Łapy będą słuszne?! Postanowił skupić się na tym jak tylko mógł, by nie popełnić żadnego błędu. Na szczęście, udało mu się. Wkrótce był już przy ziemi. Zwinnie odczepił się od kory, odetchnął i spojrzał w górę. Czarny dalej siedział na swoim miejscu, a ślepia miał wbite w Łabędziego Pluska.
— N-no, t-teraz t-ty! D-dasz radę! — zawołał, licząc, że uczeń go usłyszał oraz wykona polecenie.
Tak też się stało. Młodszy kocur niepewnie, aczkolwiek posłusznie złapał się pnia i rozpoczął schodzenie. Huh, trzeba było przyznać, że idzie mu całkiem nieźle. Co prawda znów dwa czy trzy razy stracił oparcie, ale sprawnie znowu zaczepiał się o korę. Jak na pierwszy raz naprawdę dobrze sobie radził. Niedługo też był już na gruncie. Z podekscytowaniem przeniósł wzrok na pointa.
— Widzisz?! Udało mi się! — zawołał, dumnie wypinając pierś.
— B-brawo — odpowiedział, a ogon mu delikatnie zadrżał. Dziwiła go ta nagła zmiana ponuraka. — S-spróbuj j-jeszcze raz i mo-możemy w-wracać.
***
Następny poranek był kolejnym zaskoczeniem dla kocura. Barwinkowa Łapa wstał chwilkę po nim, nie spóźnił się. Ewidentnie był zaspany, ale jednak obudził się o odpowiedniej porze, cóż za nowość!
— H-hej. Dziś ch-chcę, żebyś po-poćwiczył po-polowanie. Z-zobaczę, cz-czego n-nauczył cię K-Księżycowy P-Pył — wyjaśnił, a ku jego uciesze nie doznał słowa sprzeciwu.
— Dobrze — odparł jedynie terminator i swobodnie ruszył za swoim mentorem.
Łabędzi Plusk pokierował ich w stronę Słonecznej Polany. W jej okolicach powinno być sporo zwierzyny, nawet w porę taką, jak ta. To będzie dobre miejsce, by zobaczyć umiejętności swojego odziedziczonego podopiecznego. Wtem wrócił myślami do swojego własnego szkolenia, kiedy to za każdym wyjściem na trening liczył, aby Sroczy Żar tylko nie kazała mu łapać piszczek. Cóż, wstręt do mięsa, choć znacznie mniejszy niż za dzieciaka, wciąż utrzymywał się u pointa… i tak właściwie nikt oprócz niego o tym nie wiedział. Ale cóż, nie mieli po co wiedzieć, przecież tak czy tak żaden kot by bo nie zrozumiał, w końcu wszyscy tak kochali to, że są mięsożercami.
Nie byli co prawda na miejscu, ale z zamyśleń wyrwała go woń wiewiórki. Zerknął na Barwinkową Łapę, by sprawdzić, czy ten również wyczuł zapach. To mogłaby być pierwsza dobra zdobycz tego dnia.
— Czujesz j-ją? — zapytał.
<Barwinkowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz