Spojrzał zmęczony tą całą sytuacją na Klifika. Pomimo Pory Nagich Liści nie wyglądał na zagłodzonego, więc Aronia stwierdził, że nie może im się źle powodzić w Klanie Klifu. W końcu ich liderem był Lisia Gwiazda, nienawidził gnoja, ale chociaż ten krwawą łapą potrafił zadbać o swój klan. Nie był mysim sercem jak Żwirowa Gwiazda albo prawie niemą kupą futra jak ich nowy przywódca. Choć już wolał niego niż Pstrągowy Pysk, która z pewnością uprzykrzyła mu życie z powodu domniemanych plotek na jego temat. Widząc rosnącą na pysku szylkretki uciechę, postanowił szybko zareagować nim ta znów zacznie paplać bzdety. W końcu ostatnie czego chciał słuchać to tysiąca kolejnych teorii na temat ich związku oraz pytań. Większość była dość błaha, lecz niektóre naprawdę potrafiły działać kocurowi na nerwy. Na przykład, że który z nich jest na górze, a który na dole, czy to prawda, że geje mogą zmieniać płeć jak chcą mieć dzieci, czy gdyby Klifiak go poprosił to czy on by się zdecydował na bycie kotką dla niego. W pewnym momencie Aronia wręcz dostawał szału, gdy tylko słyszał imię pointa.
— Słyszałaś co powiedział — syknął kocur, mierząc uczennice wzrokiem, a w duchu modląc się do Klanu Gwiazd, by w końcu dała im spokój. — A teraz zjeżdżaj i przydaj się na coś klanowi łapiąc parę piszczek — mruknął, popychając kotkę łbem. — No już, już!
Ćmia Łapa uśmiechnęła się tajemniczo, jakby ustalili tą scenę już wcześniej i wyjątkowo grzecznie oddaliła się od nich, ukradkowo zerkając w ich stronę. Usłyszał jeszcze w oddali jak życzy im, przyjemniej randki, ale nie zbyt przyjemnej, na co zareagował prychnięciem. Na myśl randkach i tym podobnych pierdołach dla zakochanych zjeżył się cały, po czym przypominając sobie o siedzącym obok niego Klifiaku, więc położył futro i westchnął głośno.
— Głupie baby — mruknął cicho pod nosem, po czym zwrócił się w stronę Łabądka. — Wracając do ciebie. Więc tak się przechadzałeś, że przypadkowo przekroczyłeś granicę znowu? — specjalnie podkreślił ostrym tonem ostatnie słowo.
Wstał i podszedł do lekko przestraszonego kocura, po czym obszedł go dookoła.
— Chyba pamiętasz jak to się ostatnio skończyło co? — syknął czarno-biały, starając się udawać, że wcale nie martwi się o tę kupę futra.
Niech sobie nie myśli nie wiadomo czego. W końcu są tylko kumplami. Widząc jednak jak point spuścił uszy, lekko pożałował ostrego tonu.
— P-pamiętam — odpowiedział Łabądek niepewnie, zerkając ukradkowo na kocura. — D-dzięki z-za ratunek w-wtedy — dodał ciszej.
Aronia poczuł dziwną falę dumy, lecz pokręcił szybko łbem, by nie dać ponieś się chwili.
— A no właśnie — zaczął lekko tajemniczo, gdy do łba wpadł mu pewien pomysł. — Mógłbyś mi się odwdzięczyć jakoś, wiesz? — mruknął, wbijając wzrok w kocura.
<Łabądku? Wybacz, że tak krótko>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz