Uczennica obudziła się rano. Strzepnęła z wąsów krople rosy i omijając resztę terminatorów, wyszła z legowiska. Mianowanie całej kociarni spowodowało bardzo szybkie zapełnienie legowiska uczniów. Pointka od paru dni nie dosypiała. Była przyzwyczajona do sypiania w samotności. Przez kilka księżyców była jedynym kociakiem Klanu Wilk. Następnie jedyną uczennicą, a teraz dzieliła legowisko z innymi. Turkawia Łapa stanęła przed norką medyczki miaucząc powitalnie. Burzowe Futro już nie spała. Krzątała się po legowisku i ku zdumieniu córki Biegnącego Strumienia, wyglądała jakby szykowała się do podróży. Widząc swoją uczennicę, medyczka podbiegła do niej mrucząc i otarła się o jej bok. Jej oczy lśniły podekscytowaniem, które nie gościło w nich zbyt często.
- Zgadnij, gdzie idziemy – zażądała kocica.
Turkawia Łapa poczuła, że futerko na karku, unosi się jej z przerażenia radości jednocześnie.
- Do Księżycowej Zatoczki? – zaryzykowała, pytająco unosząc wzrok.
Medyczka uniosła i opuściła głowę.
***
Kiedy dwie kocice szły wąwozem obok Głębokiej Ścieżki Turkawka wciąż nie mogła uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Doszły do niewielkiej kamiennej plaży. Turkawia Łapa zatrzymała się na środku, wdychając mroźną bryzę, wiejącą od morza. W powietrzu czuło się Porę Nagich Drzew. Burzowe Futro zatrzymała się obok niej, unosząc głowę i posłała młodej kotce pojrzenie, dodające otuchy. Zza kamieni zaczęły wychodzić inne koty. Turkawia Łapa rozpoznała Lśniące Słońce, medyka Klanu Klifu poznanego na zgromadzeniu. Kocur miauknął na powitanie. Zapachy medyków mieszały się ze sobą, ale wyraźnie dało się odróżnić wonie poszczególnych klanów. Burzowe Futro odchrząknęła. Medycy usiedli na ziemi, posłusznie milknąc.
- Ja, Burzowe Futro medyk Klanu Wilka, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilnie, by zrozumieć drogę medyka, i z waszą pomocą służyć swojemu klanowi przez wiele przyszłych księżyców. Turkawia Łapo, czy przysięgasz podążać drogą medyka, trzymać się z daleka od klanowych wojen i chronić wszystkie koty, nawet za cenę życia?
Burzowe Futro uważnie spojrzała na własną terminatorką. Turkawka przełknęła ślinę. Wyobraziła sobie siebie. W jej rozmyślaniach była dorosłą kotką. Silną i niezawodną medyczką Klanu Wilka. W uszach słyszała już gratulacje Spopielonej Paproci w obozie i Brzozowej Łapy na zgromadzeniu. Poczuła euforię i dumę.
- Przysięgam.
Burzowe Futro zerknęła na nią z powagą.
- Zatem mocą Klanu Gwiazdy nadaje ci imię medyka. Turkawia Łapo, od tej pory będziesz znana jako Turkawie Skrzydło. Klan Gwiazdy docenia twoją odwagę i trzeźwość umysłu, oraz wita cię, jako pełnoprawnego medyka Klanu Wilka.
Turkawie Skrzydło czuła szum krwi w uszach. Ledwo usłyszała wiwaty innych uzdrowicieli. Teraz była częścią tej społeczności. Ruszyła za niebieską kotką w kierunku wody. Przełknęła jej potężny haust. Skutecznie otrzeźwiło to jej zmęczony umysł. Potrząsnęła głową. Woda przelała się przez jej gardło. Była zimna, tak jak powietrze wokół. Koty rozstąpiły się, tworząc drogę, aż do Księżycowego Kamienia. To ona, Turkawie Skrzydło miała dostąpić tego zaszczytu i po raz pierwszy podzielić sny z Klanem Gwiazd. Pointka czułą strach, ale nie mogła już się wycofać. Nie miała nawet czasu do namysłu. Po prostu położyła się, dotknęła chłodnej powierzchni nosem i odpłynęła w sen.
***
Obudziła się na polanie. Nie widziała śniegu, jedynie miękką trawę, która cudownie łaskotała jej poduszki łap. Nigdzie nie widziała żadnych kotów. Rozejrzała się zaskoczona. Liczyła, że zobaczy Klan Gwiazd, a przynajmniej jakiegoś ich przedstawiciela. Otaczała ją jednak cisza i pustka. A potem usłyszała trzask łamanych gałęzi. Medyczka poderwała się na równe łapy.
- To tylko sen! – mruknęła pod nosem.
Coś dużego szło przez las, to przyspieszając to zwalniając. Było to zwierzę, o czym świadczyła lekko piżmowa woń. Pointka cofnęła się, odruchowo szukając drogi ucieczki. Z lasu wyszło bowiem największe zwierzę, jakie Turkawka miała okazję oglądać. Przypominało psa, o którym wielokrotnie słyszała od starszyzny. Wnuczka Borsuczej Gwiazdy, stwierdziła jednak, że nie jest to pies. To zwierzę było… dużo bardziej dumne. „To WILK” usłyszała w głowie. Odwróciła łeb, ale nie dojrzała żadnego kota. Wilk ruszył w jej kierunku i kocica postanowiła działać. Uniosła głowę.
- Nie zrobisz mi krzywdy, prawda?
Bestia przyjrzała się jej mądrymi ślepiami i kotka poczuła nieoczekiwany spokój. Wilk odwrócił się i ruszył z powrotem w las.
- Czekaj! – krzyknęła dawna uczennica Burzowego Futra.
Pobiegła w ślad za patronem swojego klanu, który zdążył już zniknąć wśród drzew. Instynktownie szła za zapachem, który doprowadził ją aż do Miejsca w Którym Tonie Słońce. Turkawie Skrzydło była tu już dzisiaj. Stanęła przyglądając się bezkresnej wodzie. Dopiero teraz dostrzegła, że to samo poczynił pewien ciemny kształt na horyzoncie. Wilk wściekle drapał ciemną skałą, a potem z dzikim piskiem rzucił się w ciemne fale. Dzielnie walczył z wodą, która przelewała się nad jego głową. Turkawka podskoczyła otwierając szerzej oczy. Wyciągnęła szyję, próbując dojrzeć resztę zaciętej walki. I wtedy…
***
- Turkawie Skrzydło? Wstałaś już?
Pointka otworzyła oczy i wbiła wzrok w niebieską medyczkę. Słońce stało wysoko i reszta kotów zdążyła już opuścić Księżycową Zatoczkę. Zostały tylko dwie członkinie Klanu Wilka.
- Burzowe Futro, ja… - zaczęła Turkawka, ale dostała tylko karcące spojrzenie własnej mentorki.
- Turkawie Skrzydło – mruknęła cicho. – Dobrze wiesz, że nie możesz mi o niczym mówić.
Czekoladowa kotka skinęła głową, odwracając spojrzenie niebieskich oczu. Mimo to była naprawdę szczęśliwa i zastanawiała się nad reakcją reszty Klanu Wilka. O proroczym śnie postanowiła pomyśleć później.
<Ktoś z KW dokończy?^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz