— Cześć.
Niebieskooki nerwowo zamiótł ogonem ziemię, idąc trzy kroki w przód, jakby ze strachem. Nie wyglądał jak zwykle na rozluźnionego, nastąpiła w nim bardzo wyraźna zmiana w nastawieniu. Unikał kontaktu wzrokowego z Łuską, choć usilnie starał się to ukryć. Odważył się jednak na pierwszy krok, mówiąc:
— Jak się czujesz? — Jego głos porwało powietrze, rozmywając go pośród czterech ścian żłobka. Zaczął tam dość często przychodzić, a Sterletowa Łuska nie narzekali – było to nawet miłe uczucie.
Otworzyli pysk, niepewni, co tak właściwie chcą powiedzieć.
— Gorzej niż wczoraj — stwierdzili zwyczajnie, obojętnie unosząc barki. — To jest… Po prostu ciężkie. Od dziecięctwa nie czuliśmy się tak… No wiesz. To trochę nieprzyjemne uczucie, gdy trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i w końcu się sobie przypomina, że dawna płeć dalej pozostaje w tobie, nieważne, jak bardzo będziesz się starał.
Oczywiście poczynili tę aluzję do tak niewielkiej i kruchej wręcz istoty, która spoczywała w niespokojnym śnie przy ich brzuchu, "stworzenia", które… Pochodziło właściwie od nich. Popełnili tę decyzję całkiem świadomie, lecz z czasem mieli coraz więcej wątpliwości… Czy tak powinni postąpić? Czy popełnili błąd?
— Mam jedną prośbę — wtrącili znów po chwili, przenosząc swój wzrok na wymiętoszoną kulkę mchu. Kocięta z pewnością dobrze się bawiły… Tak jak niegdyś jego rodzeństwo. Wspomnienia nadal były żywe, nieważne, im starsi byli. — Nie rozmawiajmy o tym. Przecież… Chyba możemy udawać, że wszystko jest w porządku, prawda?
Plusk uśmiechnął się tylko lekko, czyniąc kilka kroków bliżej nich.
— Jak się zamartwiasz, to twoja morda wygląda komicznie — rzucił lekko, przekrzywiając głowę jak gdyby w zamyśleniu. — Choć w sumie to zawsze wyglądasz trochę głupio.
* * *
— Pani dziecko mnie ugryzło… — mruknął czarno-biały, starając się utrzymać kontakt wzrokowy z Łuską. Nie wyglądał na zbyt zainteresowanego rozmową, nonszalancko go ignorując, z podejrzanie wielkim zaciekawieniem obserwując sklepienie żłobka. Po wypowiedzeniu tych słów uniósł ogon do góry, eksponując oślinione części jako dowód przestępstwa, tym razem z irytacją patrząc na szylkretkę.
— Niech z nią pani coś zrobi, proszę… — dodał po chwili, trochę bardziej potulnie, wzdychając cicho.
To było… jak porażenie prądem. Jeden mały błąd, niewielkie potknięcie. Tyle wystarczyło, by zburzyć barierę, która budował właściwie od kocięctwa… Mgliste wspomnienia, podczas których zalewał się z niewiadomych powodów wstydem – "Chciałabyś się pobawić?", "Usiadłaś mi na ogonie!", "Mogłabyś bardziej się starać" i tak dalej… te wszystkie chwile, podczas których musiał zmuszać się do tak prostych słów… Nie jestem kotką.
Myślał, że już dawno uporał się z tym problemem. Jednak, jak się okazało, wcale tak nie było… Wszystko wróciło, jeszcze większą falą niż zwykle, która dążyła do tego, by utopić jego nieszczęsne ciało w oceanie strachu.
Głośno przełknął ślinę, oczy zwęziły mu się w wąskie szparki, a wzrok niekontrolowanie opadł mu na łapy. Cóż mógł poradzić? Młody nie zamierzał jednak czekać (najwyraźniej zdenerwowany brakiem odzewu drugiej strony) i dźgnął go lekko łapą w podbrzusze.
— Halo! — miauknął wyraźnie zniecierpliwiony, domagając się reakcji. Ewidentnie był w gorącej wodzie kąpany – niecierpliwy niczym borsuk. — Proszę pani!
Wdech, wydech. Wdech, wydech.
— N-nie jestem kotką — wykrztusił cicho, tocząc wewnętrzną walkę z samym sobą. — Nie jestem kotką.
Oceniające spojrzenie, zmiana wyrazu pyska. Młodziak przetwarzał słowa… no, dłuższą chwilę.
— Nie? — wydobyło się zapytanie z jego pyska, symbolizujące dociekliwość młodego mózgu. — Przecież masz córkę.
— To… Skomplikowane — wychrypiał tylko, wbijając swój wzrok w dość nieokreślony punkt. — Klan Gwiazdy miał na mnie inny plan. Nie było mi dane być kotką, w tym, czy też innym życiu. Decyzja nigdy nie leżała po mojej stronie. Nie jestem w stanie nadal określić tego, kim jestem – to wszystko jest strasznie niestałe. Kiedyś nadejdzie moment.
— Ahaa — wybrzmiało pusto. — Czyli?
<Lulek??>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz