Też miał taką nadzieję. Ta choroba zaatakowała ich tak nagle... Starał się ukrywać niepokój, ale czasami po prostu nie potrafił. Sam widok tego jak starsi wypluwali krew podczas kaszlu wystarczał, aby zrobiło mu się słabo, a po grzbiecie przebiegł nieprzyjemny dreszcz.
Na szczęście z dziadkiem było dobrze. Chociaż kocur budził w nim czasami niepokój, związany z tą swoją obsesją na punkcie Piaskowej Gwiazdy, tak nie życzył mu takiej śmierci. Już zresztą fakt, że siostra Rozżarzonego Płomienia jak i jego kuzyn padli ofiarą być może słusznej zemsty Klanu Gwiazdy - chociaż dlaczego w takim wypadku nie pokarali i dziadka, powodował, że robiło mu się słabo.
— Nie mów tak Lewku. Jestem pewien, że nasza liderka nie zrobiłaby czegoś takiego. Może i nie lubi rudych, ale wątpię, aby była tak bezdusznym potworem. — Przytulił się do niej, chcąc ją jakoś pocieszyć, chociaż wątpił, aby jego słowa jakkolwiek pomogły. — Mi zmieniła mentora, gdy dowiedziała się, że się nade mną znęcał, zapomniałaś? — Chociaż nie ukarała go w żaden też sposób... Ale tego to już nie wspomniał. Wciąż miał wiele do zarzucenia Różanej Przełęczy, ale nie potrafił skonfrontować się z nią w pysk, nie bojąc się, że ta zaraz zmieni o nim zdanie. Wolał nie wychylać nosa przed kocicą, która ostatnie dni przed jego mianowaniem, robiła mu jakieś testy, obserwując go uważnie.
— To chyba ty zapomniałeś Piasku. Wiedziała o tym doskonale od początku, ale dopiero jak sam do niej przyszedłeś to zareagowała — skwitowała, będąc pewna, że kocica o wszystkim wiedziała. — Może i nawet sama dała mu takie przyzwolenie? Bo jak inaczej wytłumaczyć to Piasku, że Tropiący Szlak dalej porusza się po obozie jak, gdyby nic, drwiąc sobie z kotów. Nie został ukarany. Nic nie zrobiła. — Zmierzyła brata karcącym spojrzeniem za powtarzanie bzdur — Powinna go ukarać, tak aby go to zabolało. Może by to w nim wstrząsnęło i zaprzestałby tego prostackiego zachowania. O! Najlepiej jakby został zdegradowany z roli wojownika. To nie do pomyślenia, żeby ktoś taki jak on był na tym samym stanowisku co my.
Zawahał się, bo rzeczywiście, gdy kotka powiedziała to na głos, brzmiało to znacznie poważniej. Położył po sobie uszy. Teraz to już nie wiedział co o tym myśleć. Czyżby naprawdę liderka nie chciała leczyć jego rodziny? A co jeśli na miejscu chorych byłaby Lwia Paszcza? Wtedy na pewno ruszyłby jej na pomoc, żądając od medyków natychmiastowych działań. Ah, głupi był! Nie myślał, ponieważ wciąż miał nadzieję, że to wszystko co działo się dookoła niego nie było prawdą. Nie chciał widzieć w matce Srebrzystej Łapy wroga, a przyjaciela.
— Jak tak o tym mówisz to rzeczywiście moje słowa były nieprzemyślane. Wybacz — odparł, lecz nie odsunął się od rudej. Wciąż był przy niej, ogrzewając ją przed mrozem. — To może... Zapytamy medyków co im sprawia taką trudność? Może na coś się przydamy? — zaproponował. — Skoro to dotyczy naszych bliskich, powinniśmy działać, a nie siedzieć i się przyglądać — stwierdził.
<Lew?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz