*Pora Nagich Drzew, końcówka pierwszego księżyca*
Wiele się zmieniło. Została uczennicą, pod okiem samej Kamiennej Szamanki! Ale nie tylko ona. Okazało się, że pod swe skrzydła Skowronek przyjęła całą gromadkę uczniów, której członkami byli także brat szynszylowej, Jerzyk, oraz dwójka dzieci Cynamonki – Miedź i Duszek. Razem było ich w sumie czworo, ale poza nimi Skowronek miała jeszcze jednego, znacząco starszego od nich ucznia – Ametysta, syna Błotnistego Ziela. W sumie miała więc pięcioro uczniów. Wcześniej pod jej skrzydłem przez kilka księżyców uczył się także Diament, brat Amka, ale było to spowodowane jedynie tym, że Jeżyk musiała opiekować się Cynią i jej rodzeństwem, którzy w tamtym czasie byli kulkami puchu.Tak też jako iż Skowronek trenowała tylu uczniów, były różne opcje kogo w danym momencie zabrać na trening z kim. Zdarzały się treningi jeden na jeden, ale szczerze Cynia bardziej lubiła trenowanie z kimś jeszcze. Ku jej uciesze często ćwiczyli w grupie – czy to składającej się tylko z niej i Jerzyka, czy to jeszcze z Miedzi czy Duszka, a nawet, co zdarzało się chyba najrzadziej, a Ametystem.
Tego dnia wraz z Jerzykiem, Miedzią i Duszkiem wyszli na mróz wraz z Skowronek. Ta miała im pokazać, gdzie najlepiej w mieście szukać myszy. W obecnym czasie, kiedy musieli się dokarmiać pożywieniem pieszczochów i co po lepszymi resztkami ze śmieci, było to bardzo potrzebne. Może w końcu któreś z młodych coś upoluje i nakarmi czyjś żołądek.
Już jakiś czas temu nauczyli się pozycji łowieckiej, ale Skowronek mówiła, że aby opanować polowanie potrzebują nie tylko teorii. Niezbędna będzie praktyka. Tak więc Cynia miała zamiar dać z siebie wszystko i była podekscytowana na pierwszą próbę polowania, będącą nowym doświadczeniem.
Gdy tylko zatopili się pośród gąszczu roślin w zaniedbanym ogrodzie, poczuła zastrzyk adrenaliny.
Była przekonana, iż będzie to świetny dzień.
Nie zwróciła jednak uwagi na jedno – że miała zwichnięty ogon. Jakim cudem, zapytacie? Kontuzji doznała jeszcze przed rozpoczęciem nauki pod okiem Skowronek, gdy została ponownie zaatakowana przez Pliszkę. Jej siostra chwyciła jej ogon, przez co ten wykręcił się nieco. Jednakże nie raz doznawała już jakichś mniejszych kontuzji, więc uznała, że poboli, a potem przejdzie.
Ale tak nie było i tego dnia miała przekonać się o skutkach swego zaniedbania zdrowia, bowiem doprowadziło ono do zwyrodnienia, z którego poważności młoda koteczka nie zdawała sobie sprawy.
Gdy przed jej nosem znalazła się niewielka mysz, kotka podkradła się do niej. Jednakże przez to, iż zaczepiła ogonem o część krzaka, a jej długie futro nieprzyjemnie zawinęło się w jego gałązki, gdy wyskoczyła w stronę myszy poczuła tak ogromny ból, że aż wrzasnęła na całe gardło, zwracając na siebie uwagę reszty kotów, które od razu zaniepokojone przybiegły do niej.
Mysz uciekła, podczas gdy Cynia ze łzami w oczach płakała nad swoim ogonem, który bolał tak, jak jeszcze nigdy. Nawet nie zwróciła uwagi na zdziwione spojrzenia reszty uczniaków, ani na zmrużenie oczu przez Skowronek.
— Zrobiłaś coś sobie w ogon, Cynio. Pokaż go no tu — poprosiła łagodnie. Czarna od razu przykleiła się do swej cioci-babci, smarkając w jej krótkie futerko. Ta tymczasem przyjrzała się dokładnie, a gdy w pewnym momencie nacisnęła lekko na ogon młodszej, ta wydała z siebie przeraźliwy, wysoki pisk.
— To boli — miauknęła ze łzami w oczętach.
Skowronek starła lekko swą łapą łzy z policzków Cynii.
— Coś na to poradzimy. Ale musimy odwołać trening. Dasz chyba radę wrócić sama do szopy, prawda, moja dzielna wojowniczko? — spytała czekoladowa szylkretka, uśmiechając się lekko.
— Ch-chyba tak.
— A więc chodźmy — miauknęła mimo smutnych pomruków reszty uczniów ich nauczycielka, po czym wszyscy wyruszyli do domu.
***
Okazało się, iż bardzo źle zrobiła, nie mówiąc wtedy mamie o swoim urazie, za co ona, jak i Pliszka (oczywiście wypierająca się wszelkiej winy) dostały niezłą reprymendę od Jeżyk. Jak Cynia się dowiedziała, będzie musiała przez jakiś czas odpoczywać i zrezygnować z treningów, by jej biedny, długi ogonek doszedł do siebie. Było jej smutno, że nie mogła pójść z bratem na trening, ale wiedziała, że niestety tak trzeba było. Skowronek spokojnie wytłumaczyła jej, jak się sprawa miała z tym schorzeniem. Tak więc młoda została na następnych kilka dni w szopie, nudząc się przez większość czasu niezmiernie. Przynajmniej mogła pooglądać, jak mama nastawia bark Błotnistemu Zielu. Cóż, mogła pójść wcześniej wyleczyć swój ogon. To będzie dla niej lekcja na przyszłość.[690 słów]
[Przyznano 14%]
A raczej dla mnie XD
Wyleczeni: Cynia, Błotniste Ziele
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz