Krople deszczu odbijały się od liści i krzaków, które osłaniały żłobek. Na polanie było coraz więcej kałuż, a deszcz nie chciał przestać padać. Wszystkie koty siedziały pochowane w swoich legowiskach. Kocięta Ważkowego Skrzydła siedziały grzecznie i nie wychodziły, tak samo jak kociaki Alby. Mak siedziała przy wyjściu ze żłobka i obserwowała spadające krople deszczu. Nic ciekawego się nie działo, więc po niecałej minucie kociak zaczął się nudzić. Grzebała łapką w ziemi, tworząc jakieś dziwne zawijasy. Nagle do legowiska wszedł jakiś kot. Był dużo większy od Mak, ale miał bardzo podobny kolor futra. Kocur ewidentnie wyglądał na niezadowolonego. Gdy przekroczył próg żłobka, podskoczyła do niego Alba i zaczęła się do niego tulić. Mak cofnęła się niepewnie. Co jej mama robi z tym nieznajomym? Liliowa obserwowała kocura.
- Coś się stało Maczku? To twój tata! - wyjaśniła karmicielka, podchodzą bliżej ich "taty" - To jest Gęsi Wrzask.
Mak podeszła do mamy, by lepiej moc przyjrzeć się nieznajomemu. Przyczepiła się jej łapy jak rzep i nie puszczała, słuchając słów kocura. Był liliowy tak jak ona. Był podobny do niej i do reszty rodzeństwa. Miał morskie oczy i krótką sierść, nie było mowy o pomyłce, to był ich tata. W pewnym momencie Alba się ruszyła, a Gęsi Wrzask zjeżył sierść na karku i lekko się odsunął. Kotka jednak nie dawała za wygraną, chcąc się przytulić do ojca kociąt. W końcu Gęsi Wrzask nie wytrzymał i zaczął krzyczeć na kotkę. Alba skuliła się nieco, a przerażona Mak wyciągnęła małe pazurki. Gęsi Wrzask krzyczał i syczał na starszą kotkę.
- No co? - zapytał w końcu - Odpowiedź coś k****!
Mak nie umiała na to patrzeć. Chciałaby, aby ten straszny kot sobie poszedł, by nikt nie krzyczał na mamę. Liliowa chciała to jakoś przerwać, ale strach jej nie pozwalał. Gęsi Wrzask krzyczał coraz głośniej. Mak nie mogła już tego znieść. Chciała się schować, chciała wrócić z mamą na bezpieczne legowisko, gdzie dookoła było tylko jej rodzeństwo. Łzy napłynęły jej do oczu. Kocur krzyczał dalej, a Mak już nie mogła powstrzymać łez. W końcu liliowy zauważył marzącego się kociaka, przyczepionego do łapy matki.
- A ty co k****?! Nie becz! - syczał na Mak. Kociak skulił się bardziej.
- Zostaw ją - powiedziała głośniej Alba, broniąc swoje dziecko. Gęsi Wrzask nie zwrócił na nią uwagi.
- Rozumiesz?! - wrzeszczał na przerażonego kociaka - Bezużyteczny bachor...
Mak przeżywała każde to słowo mocniej, niż jakąkolwiek ranę. Nie umiała przestać płakać, a liliowy tylko bardziej podnosił głos. Nie sądziła, że tak będzie. W końcu Gęsi Wrzask przestał i wyszedł z legowiska na deszcz. Alba spojrzała na przerażonego i zapłakanego kociaka. Przytuliła ją do siebie i zaniosła na legowisko. Mak cały czas płakała. Nie umiała przestać, za bardzo się bała.
- Spokojnie - powiedziała mama i zaczęła śpiewać jedną z piosenek. Kociak spojrzał na swoje łapy. Były bardzo podobne do tych ojca.
- N-nie chce! - pisnęła.
- Czego nie chcesz Maczku? - zapytała czule Alba.
- T-ten kot był s-straszny! Ja nie c-chcę mieć futra t-takiego jak o-on! Nie chcę b-być zła! - powiedziała i wtuliła się w sierść matki.
- Twoje futerko jest piękne, wiele kotów ma takie - powiedziała, osłaniając małą ogonem - To, że Gęsi Wrzask je ma, nie oznacza, że jest złe. Ty taka nie będziesz.
Kociak pokiwał głową, już bardziej uspokojony. Nie chciała być taka jak tata, nigdy, przenigdy! Chciała być jak mama, dobra i miła. Słowo "tata" już nigdy nie będzie kojarzyć się, dla Mak, z czymś dobrym. Alba dokończyła swoją piosenkę, a Mak przestała płakać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz