— Chyba wybity bark. Już po raz któryś — odpowiedział wzdychając ciężko, urazy go kochały jak nikogo innego. — Na całe szczęście nie złamanie...
Otulił się ogonem i zwinął w kłębek, uważając by nie zniszczyć konstrukcji na łapie. Kilka dni i znów będzie mógł wdrapywać się na drzewa.
Mimo wyjaśnienia Sówce co mu mogło dolegać, sam zbytnio się konkretami nie przejmowała, zauważył że uczennica przez cały czas ma wlepiony w niego wzrok i nieco się ku niemu przysunęła. Czegoż to ona jeszcze chciała od niego?
— Proszę, odsuń się — powiedział mierząc ją srogim wzrokiem, na co Sówka przekrzywiła główkę
— Jesteś dziwny. Raz na mnie krzyczysz, raz mówisz spokojnie... Myślałam, że się teraz będziemy mogli zaprzyjaźnić...
— Tak już mam — odparł tyle i aż tyle odwracając spojrzenie, gdy akurat podeszła do nich Witka i zajęła się kotką
Ku zaskoczeniu Mniszka, Sówka nie opuściła dzisiaj dziupli. Miała spędzić w niej noc, by Witka miała na nią oko i była pewna, że ta nie pogorszy swojego stanu przez udanie się od razu na trening. Liliowa coś mruczała pod nosem, że ci młodzi są nieodpowiedzialni i czekają do momentu, aż leczenie będzie bardziej wymagające. Nie mógł się z nią nie zgodzić, dużo kotów zwlekało, oj dużo.
Reszta dni upłynęła w spokoju, na monotonnym wpatrywaniu się w pacjentów i odpowiadaniu na pytania ciekawskiej uczennicy. Zaproponowała nawet aby razem udali się poza obóz, by mogła zaprezentować to czego nauczyła ją Krucha, jak już oczywiście oboje będą zdrowi. Kocur odparł, że nie jest tym zainteresowany. Mimo to, uczennica nie odpuszczała. W końcu nastała noc, a przez otwór w pniu drzewa dało się oglądać gwiazdy. Pamiętając nauki Jarząb, Mniszek starał się odszukać gwiazd, gdy nagle poczuł jak ktoś próbuje się wgramolić na jego legowisku. Spiorunował młodszą wzrokiem, ta niepewnie cofnęła łapę do tyłu.
— Z twojego legowiska jest lepszy widok na gwiazdy — powiedziała, jednak Mniszek nie zareagował na jej słowa, nawet na nią nie fuknął.
Zignorował odpędzając ją od siebie machnięciem ogona. Położył głowę na łapie i skupił się na obserwacji nieba, po czym opłynął w sen.
Nie spał jednak zbyt długo. Rozbudził go znajomy głos.
— Mniszku, przepraszam, że cię budzę... Przyszłam sprawdzić co u Sówki, bo słyszałam, że zraniła się w łapę. Nie rozumiem czemu zwlekała z udaniem się do medyków i nic mi o tym nie powiedziała — westchnęła zmartwiona albinoska, przenosiła spojrzenie na córkę
Idąc za jej przykładem, Mniszek również zerknął w stronę Sówki. Zamrugał zaskoczony zawiesiwszy na niej na dłużek spojrzenie. Kotka nie znajdowała się na swoim legowisku, zwinięta leżała niedaleko niego, prawie że zachaczając plecami o jego bok. Mniszek już miał coś powiedzieć chcąc obudzić kociaka, gdy zwróciła się do niego jego była mentorka.
— Widzę, że jest w dobrych łapach i to nie tylko są łapy Witki — odparła uśmiechając się ciepło spoglądając na swoją śpiąca pociechę — Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że udało wam się zaprzyjaźnić. I dziękuję, że zamortyzowałeś jej upadek mimo, że nie musiałeś tego robić — skinęła głową w podzięce, na co Mniszek się speszył — Wiedziałam, że się zaprzyjaźnicie, a właściwie to jestem pewna, że mała polubiła cię już od chwili, gdy pierwszy raz nas odwiedziłeś w żłobku
— Właściwe to... — zaczął, a jego głos się zawiesił na dłuższą chwilę — Powiedziałem jej przykre rzeczy i to przeze mnie doszło do tego wypadku — wyszeptał, czuł się dziwnie wyznając swoje przewinienia byłej mentorce — Przepraszam — odparł skruszony, czuł się okropnie głupio, że wylał frustrację na niczego niewinną Sówkę. Zakrył część pyska zdrową łapa. W końcu tak czy siak przez ostatnie zmiany, które zaszły w Owocowym Lesie musiałby mieć zamienionego mentora. Jednak te kilka księżyców dłużej zmuszający go do częstego przebywania z Fretką miały na niego duży wpływ, i to wcale nie dobry.
— Przyjmuję przeprosiny, jednak to nie mnie powinieneś przepraszać. Sówka też na pewno nie była bez winy, jest w końcu takim żywym srebrem— zamilkła na chwilę wpatrując się w śpiąca córkę, która nic nie robiła sobie z ich rozmowy, jedynie co jakiś czas szturchnęła Mniszka tylna łapa w brzuch, po tym jak się przekręciła w jego stronę. Musiały jej się śnić same dobre rzeczy. A Mniszek już nawet przywykł do tych kuksańcow, które właściwie były niczym do tego co mu zafundowała Fretka — Mam do ciebie prośbę. Wiem, że jej mentorką jest Krucha, jednak w chwilach, gdy nie jest z nią na treningu mógłbyś mieć na nią oko? Wiem, że ta prośba może...
— Będę miał na nią oko. — wciął się w zdanie kotce, która zaskoczyła się szybkością podjęcia przez niego decyzji — Upewnię się, że już żaden kot nie wyląduje przez nią u medyka
Po słowach Mniszka Jarząb się zaśmiała. Chwilę jeszcze została, po czym opuściła dziuplę. Mniszek zaczął żałować obietnicy złożonej albinosce. Może i już by nie miał pretensji do Sówki, ale czy chciał z nią mieć jakąś relację? Właściwie to nie musiał, musiał tylko zwracać uwagę na to co uczennica wyprawia i w razie czego informować jej matkę o tym. Nie musiał się z nią zaprzyjaźniać. Zaprzyjaźnianie się było upierdliwe i wymagało siły, której Mniszek nie miał wiele.
Spojrzał się na uczennicę, która wciąż znajdowała się w krainie snów niezbudzona z niej ani na chwilę. Podirytowany kopnięciem przez nią, postanowił jej tym samym odpowiedzieć. Jednak bardziej delikatniej. Przesunął ją stopą od siebie, by móc przespać resztę nocy w spokoju.
<Sówko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz