Zbliżająca się wielkimi krokami zima dawała o sobie znaki; wieczory stawały się coraz chłodniejsze, powietrze zgęstniało od licznych ulew, a ciepłe kolory straciły swój pogodny, złotawy blask i zmętniały.
Iskierka melancholijne wodziła wzrokiem po roztaczającym się przed żłobkiem obozie, obserwując przemierzających go wojowników. Zaczęła odnosić wrażenie, że większość z nich stawia łapy z dozą pewnej charakterystycznej ciężkości - widmo nadchodzącego mrozu i związanych z nim problemów wisiało nad kotami niczym deszczowe chmury. Sama nie potrafiła tego zrozumieć; jeszcze nigdy nie doświadczyła zimy, nie miała nawet pojęcia, czym jest śnieg! Delikatnie zmarszczyła nosek na tę myśl. Mamie nie spodoba się jej niewiedza.
— Iskierko! Co ty tam wyprawiasz? — Zięba szybkim krokiem zbliżyła się do córki, mierząc ją ostrym wzrokiem. — Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie siedziała przy wejściu jak jakaś przybłęda? Spójrz, jak paskudnie zabrudziłaś futro tym całym pyłem i brudem — skrzywiła się.
— Przepraszam — odparła ze skruchą, kierując zawstydzone spojrzenie na białe łapki, które faktycznie pozostawiały czystością wiele do życzenia.
— To moje ostatnie ostrzeżenie — syknęła cętkowana, gwałtownymi ruchami doprowadzając młodszą do porządku. Iskierka była przyzwyczajona do zachowania matki - które traktowała jako całkowicie normalne - dlatego szybko skuliła uszy i starała się opanować lekkie drżenie. Doskonale wiedziała, co czeka ją po złamaniu finalnego upomnienia; po ostatnim razie pozostał jej lekki siniak.
— Iskierko, wyprostuj się — upomniała ją Zięba. — Jako prawdziwa dama musisz się odpowiednio prezentować. Pamiętaj, że wywodzisz się z rodu najlepszych rudych kotów i każdy twój błąd szkodzi całej naszej rodzinie — mruknęła poważnym, niemalże przerażającym tonem. — A przecież tego nie chcemy, prawda?
— Oczywiście, mamo — odparła z pełnym przekonaniem, ciesząc się z zadowolenia pojawiającego się na pysku ukochanej rodzicielki.
— Cieszę się, że to rozumiesz. Już teraz jesteś kimś ponadprzeciętnym; kimś lepszym od reszty klanu — kontynuowała Zięba, mrucząc słowa do ucha córki. — Ale nie możesz na tym poprzestawać. Masz być idealna, ale to wymaga pracy. Musisz uważnie stawiać każdy krok, bo nawet drobne potknięcie może skutkować upadkiem.
Iskierka spojrzała na matkę ze strachem, jednak nie wytrzymała ostrego wzroku żółtych oczu, tak często przyprawiających ją o ciarki. Na samą myśl o tym, iż mogłaby kiedykolwiek przynieść wstyd swojej rodzinie, robiło jej się słabo i niedobrze, lecz doskonale wiedziała, że nie może tego okazywać. Zięba oczekiwała silnych kociąt bez skazy - w jej planie nie było miejsca na tchórzostwo oraz pomyłki.
Córka Leśnego Pożaru ponownie spojrzała na swoje łapy, ale tym razem towarzyszyła jej zaciekła determinacja. Będzie ćwiczyła aż do upadłego, aby nigdy nie zachwiać reputacji swojej ani bliskich! Pewnym krokiem ruszyła przed siebie, całą uwagę skupiając na poprawności i gracji swych ruchów, by nie dopuścić nawet do lekkiego zachwiania.
Na jej nieszczęście, niespodziewanie jej mordka zderzyła się z czymś zaskakująco miłym w dotyku i kotka niezbyt urokliwie upadła na podłogę, wydając przy tym cichy pisk. Niepewnie spojrzała do góry, a gdy napotkała równie zdumione niebieskie ślepia, chciała zapaść się pod ziemię.
— Przepraszam! Ja tylko… — zaczęła, ale wyobraźnia szybko podsunęła jej obraz zawodu matki i czyhającego za nim gniewu, dlatego Iskierka na moment zamilkła. Czując powoli narastającą irytację w stojącym przed nią wojowniku, głośno przełknęła ślinę. Musi jakoś z tego wybrnąć. — Ja podziwiałam Pana przepiękne, rude futro i zwaliło mnie ono z łap. Naprawdę jest przecudowne! A do tego jakie miękkie i puszyste — wypaliła na jednym wydechu, starając się jakkolwiek opanować sytuację oraz nie dopuścić do tego, by Zięba zauważyła ją w takim stanie.
<Zwiędły Hiacyncie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz