*Chwilę przed śmiercią Lukrecji*
- Gdzie idziemy? – zapytała czekoladowa. Leszczyna zastanowiła się chwilę, nie ściągając nieufnego wzroku ze starszej kotki. Na szczęście Sówka już się do tego przyzwyczaiła, więc nie zwracała uwagi na zachowanie czarnej kotki.
- W stronę Konającego Buku... – powiedziała cicho Leszczyna – Ale nie będziemy przechodzić na drugą stronę.
Sówka odetchnęła z ulgą. Nie chciała znowu spotkać się z tą wodą, zwłaszcza teraz, gdy pewnie była pod lodem. Ruszyli w tamtą stronę.
Czekoladowa była bardzo zadowolona. Wszystko wracało do normy, nawet jej samopoczucie. Znowu była tą samą, uśmiechniętą Sówką, co wcześniej, przed chorobą jej matki. Bardzo ją to cieszyło, ponieważ miała dość tego całego stresu, strachu i smutku. Wiedziała, że to część życia, ale wolała inne emocje, a te złe raczej chować. Pozbywać się ich w jakiś sposób. Tylko jeszcze nie wiedziała jaki, więc musiała z nimi żyć.
- Rozdzielmy się – zaproponował Rokitnik, na co obie kotki się zgodziły i poszły w dwie różne strony. Sówka cicho skradała się po ziemi, starając się nie wydawać żadnych dźwięków. W końcu zauważyła małe zwierzątko, chowające się gdzieś w śniegu. Czekoladowa podeszła do niego cicho i już miała skoczyć, ale usłyszała jakiś hałas. Mysz uciekła, a kotka szybko wstała i pobiegła w stronę źródła dźwięku. Leszczyna już była na miejscu i pomagała swojemu bratu.
- Może lepiej wracaj do obozu, trochę odpocząć. To pewnie nic, sam na pewno dasz sobie radę. – powiedziała Sówka, gdy kocur skończył opowiadać, co się stało.
- Pójdę z nim. – oznajmiła tylko Leszczyna i wróciła z bratem do obozu. Starsza odprowadzała ich wzrokiem, nie bardzo zadowolona z pomysłu młodszej kotki. W końcu nic mu nie było. Jednak nie chciała ich zatrzymywać. Wiedziała, że sama da sobie radę.
***
Wyleczeni: Leszczyna, Rokitnik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz