Asystentka medyczki dała stojącemu obok niej Dzwonkowemu Szmerowi korę olchy, aby przeżuł. Kocura bolał ząb, a na to najlepszym lekarstwem była właśnie kora tego drzewa.
- Przyjdź, jeśli znowu… - przerwała, bo za bardzo ją bolało gardło, żeby głośno mówić, więc kontynuowała ciszej. – Przyjdź, jeśli znowu będzie boleć. - już od trzech wschodów słońca czuła dziwne pieczenie w gardle. Czy to była oznaka jakiejś choroby? Miałą nadzieję, że nie. Lubiła się bawić z ziołami, ale nie ich zażywać, bo wtedy marnowała lecznicze zapasy Klanu Klifu. Zawsze się martwiła, czy nie znajdzie się ktoś bardziej potrzebujący ziół niż ona. Przecież jej nic nie powinno się stać, a nawet jeśli, to się uleczy… Mimo tego, gdy już kiwnęła Dzwonkowemu Szmerowi na pożegnanie, wzięła sobie trochę miodu i zaczęła go lizać. Był dobry i gardło przestało ją boleć.
Koniec z tym. Nie będzie pozwalała swojej własnej siostrze plątać się po terytorium obcego klanu. Biedna Księżycowy Blask nie miała pojęcia, że oni mogą ją skrzywdzić, że to wszystko to pewnie był przebiegły podstęp. Trzeba ją było jak najszybciej sprowadzić z powrotem. Liściaste Futro postawiła niepewnie łapę na granicy Klanu Nocy z Klanem Klifu. Czy jej siostra znowu będzie mówić bzdury? Księżycowy Blask zanim przeniosła się do rybołówców, potrafiła opowiadać o wiele śmieszniejsze żarty. A to co obecnie mówiła, już nawet nie było zabawne. Asystentka medyczki rozejrzała się w poszukiwaniu jakiegoś wojownika, który zaprowadziłby ją do obozu Klanu Nocy, ale nikogo takiego nie widziała.
- Księżycku! – zawołała, wchodząc w głąb terytorium. – Siostrzyczko, gdzie jesteś? – miała nadzieję, że ktoś ją usłyszy, najlepiej Księżycowy Blask. Szła dalej, aż doszła do ogromnej łąki pełnej kolorowych kwiatów, nadal wołając. Wtedy poczuła uderzenie w bok. Nie było jakoś specjalnie silne, ale Liściaste Futro i tak przewróciła się, zdziwiona atakiem. Stał nad nią w miarę szczupły, szarobiały kocu z zawijasami na bokach i garbatym nosem. Zmrużył żółte oczy ciekawsko i trącił ją łapą.
- Co ty tu robisz? – spytał nie tak wrogo, jak się tego kotka spodziewała. O, czyżby nareszcie trafiła na jakiegoś normalnego kota, który nie marudził co chwilę, a uśmiechał się i był optymistyczny? – Nie wiesz, że to terytorium Klanu Nocy? Bo powinnaś wiedzieć. Po zapachu wiadomo, że jesteś z Klanu Klifu, a dokładniej medyczką. A tam jest granica. Widzisz? – popatrzyła na kierunek, który wskazał ogonem.
- Tak, widzę. – odpowiedziała szybko, wstając z ziemi. Nie chciała marnować czasu. Bo co, jeśli ktoś z Klanu Klifu jej szukał? – Ale ja specjalnie weszłam na wasze terytorium. Super, że mnie znalazłeś. W ogóle to nie przedstawiłam się. Jestem Liściaste Futro, asystentka medyczki Klanu Klifu. – wyciągnęła do niego łapę. Mina kocura świadczyła o tym, że się trochę zdziwił, ale szybko uścisnął łapę kotki swoją łapą.
- Kolcolistne Kwiecie. – przedstawił się. – To… Czemu jesteś na naszym terytorium? Chcesz porozmawiać ze Strzyżykowym Promykiem? – spytał zaciekawiony. Liściaste Futro machnęła ogonem.
- Nie do końca. Ale czy mógłbyś mnie zaprowadzić do waszego obozu, proszę? Szukam kogoś i to z tym kimś chcę porozmawiać. – miauknęła tajemniczo, z powagą poruszając wąsami.
- No dobra, chodź. – Kolcolistne Kwiecie zaczął iść dalej przez łąkę pełną kwiatów, a Liściaste Futro szła obok niego zadowolona, że znalazł ją taki miły wojownik.
Obóz Klanu Nocy znajdował się na wyspie, więc mogli się trochę poślizgać na lodzie. Asystentka medyczki rozglądała się ciekawsko po obozie. Całość była otoczona trzcinami. Na środku znajdował się pień na zwierzynę. Legowiska znajdowały się w jakichś dziwnych krzakach i chaszczach. Miała nadzieję, że nocniacy dali jakieś dobre miejsce do spania Księżycowemu Blasku. Chociaż, może oni nie byli tacy źli? Przecież przed chwilą poznała jednego z nich i go polubiła. Potrząsnęła głową. Źli, czy nie, jej siostra powinna wracać do Klanu Klifu. Od razu do Liściastego Futra i Kolcolistnego Kwiecia podeszła zainteresowana grupka kotów.
- Dzień dobry, jestem Liściaste Futro, asystentka medyczki Klanu Klifu, przyszłam porozmawiać z Księżycowym Blaskiem. – i żeby uspokoić niektóre koty, które nie patrzyły się na nią z zainteresowaniem, tylko ze złością, dodała szybko: - Zaraz sobie pójdę. – wtedy zobaczyła swoją siostrę i od razu do niej podbiegła z radością. – Księżycku! Znalazłam cię! – Księżycowy Blask odwróciła się zdziwiona, ale zaraz zaskoczenie w jej oczach zmieniło się w gniew.
Wyleczeni: Liściaste Futro, Dzwonkowy Szmer
- Przyjdź, jeśli znowu… - przerwała, bo za bardzo ją bolało gardło, żeby głośno mówić, więc kontynuowała ciszej. – Przyjdź, jeśli znowu będzie boleć. - już od trzech wschodów słońca czuła dziwne pieczenie w gardle. Czy to była oznaka jakiejś choroby? Miałą nadzieję, że nie. Lubiła się bawić z ziołami, ale nie ich zażywać, bo wtedy marnowała lecznicze zapasy Klanu Klifu. Zawsze się martwiła, czy nie znajdzie się ktoś bardziej potrzebujący ziół niż ona. Przecież jej nic nie powinno się stać, a nawet jeśli, to się uleczy… Mimo tego, gdy już kiwnęła Dzwonkowemu Szmerowi na pożegnanie, wzięła sobie trochę miodu i zaczęła go lizać. Był dobry i gardło przestało ją boleć.
***
Koniec z tym. Nie będzie pozwalała swojej własnej siostrze plątać się po terytorium obcego klanu. Biedna Księżycowy Blask nie miała pojęcia, że oni mogą ją skrzywdzić, że to wszystko to pewnie był przebiegły podstęp. Trzeba ją było jak najszybciej sprowadzić z powrotem. Liściaste Futro postawiła niepewnie łapę na granicy Klanu Nocy z Klanem Klifu. Czy jej siostra znowu będzie mówić bzdury? Księżycowy Blask zanim przeniosła się do rybołówców, potrafiła opowiadać o wiele śmieszniejsze żarty. A to co obecnie mówiła, już nawet nie było zabawne. Asystentka medyczki rozejrzała się w poszukiwaniu jakiegoś wojownika, który zaprowadziłby ją do obozu Klanu Nocy, ale nikogo takiego nie widziała.
- Księżycku! – zawołała, wchodząc w głąb terytorium. – Siostrzyczko, gdzie jesteś? – miała nadzieję, że ktoś ją usłyszy, najlepiej Księżycowy Blask. Szła dalej, aż doszła do ogromnej łąki pełnej kolorowych kwiatów, nadal wołając. Wtedy poczuła uderzenie w bok. Nie było jakoś specjalnie silne, ale Liściaste Futro i tak przewróciła się, zdziwiona atakiem. Stał nad nią w miarę szczupły, szarobiały kocu z zawijasami na bokach i garbatym nosem. Zmrużył żółte oczy ciekawsko i trącił ją łapą.
- Co ty tu robisz? – spytał nie tak wrogo, jak się tego kotka spodziewała. O, czyżby nareszcie trafiła na jakiegoś normalnego kota, który nie marudził co chwilę, a uśmiechał się i był optymistyczny? – Nie wiesz, że to terytorium Klanu Nocy? Bo powinnaś wiedzieć. Po zapachu wiadomo, że jesteś z Klanu Klifu, a dokładniej medyczką. A tam jest granica. Widzisz? – popatrzyła na kierunek, który wskazał ogonem.
- Tak, widzę. – odpowiedziała szybko, wstając z ziemi. Nie chciała marnować czasu. Bo co, jeśli ktoś z Klanu Klifu jej szukał? – Ale ja specjalnie weszłam na wasze terytorium. Super, że mnie znalazłeś. W ogóle to nie przedstawiłam się. Jestem Liściaste Futro, asystentka medyczki Klanu Klifu. – wyciągnęła do niego łapę. Mina kocura świadczyła o tym, że się trochę zdziwił, ale szybko uścisnął łapę kotki swoją łapą.
- Kolcolistne Kwiecie. – przedstawił się. – To… Czemu jesteś na naszym terytorium? Chcesz porozmawiać ze Strzyżykowym Promykiem? – spytał zaciekawiony. Liściaste Futro machnęła ogonem.
- Nie do końca. Ale czy mógłbyś mnie zaprowadzić do waszego obozu, proszę? Szukam kogoś i to z tym kimś chcę porozmawiać. – miauknęła tajemniczo, z powagą poruszając wąsami.
- No dobra, chodź. – Kolcolistne Kwiecie zaczął iść dalej przez łąkę pełną kwiatów, a Liściaste Futro szła obok niego zadowolona, że znalazł ją taki miły wojownik.
***
Obóz Klanu Nocy znajdował się na wyspie, więc mogli się trochę poślizgać na lodzie. Asystentka medyczki rozglądała się ciekawsko po obozie. Całość była otoczona trzcinami. Na środku znajdował się pień na zwierzynę. Legowiska znajdowały się w jakichś dziwnych krzakach i chaszczach. Miała nadzieję, że nocniacy dali jakieś dobre miejsce do spania Księżycowemu Blasku. Chociaż, może oni nie byli tacy źli? Przecież przed chwilą poznała jednego z nich i go polubiła. Potrząsnęła głową. Źli, czy nie, jej siostra powinna wracać do Klanu Klifu. Od razu do Liściastego Futra i Kolcolistnego Kwiecia podeszła zainteresowana grupka kotów.
- Dzień dobry, jestem Liściaste Futro, asystentka medyczki Klanu Klifu, przyszłam porozmawiać z Księżycowym Blaskiem. – i żeby uspokoić niektóre koty, które nie patrzyły się na nią z zainteresowaniem, tylko ze złością, dodała szybko: - Zaraz sobie pójdę. – wtedy zobaczyła swoją siostrę i od razu do niej podbiegła z radością. – Księżycku! Znalazłam cię! – Księżycowy Blask odwróciła się zdziwiona, ale zaraz zaskoczenie w jej oczach zmieniło się w gniew.
<Siostrzyczko?>
Wyleczeni: Liściaste Futro, Dzwonkowy Szmer
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz