*przed śmiercią zmierzchu*
Rzucił szpetną urwą, wędrując daleko za terenami klanu wilka. Jakieś blaszane bestie, poruszały się z potężnym wrzaskiem na twardej, drapiącej mu wrażliwe łapy, nawierzchni. Łapy, które miał obolałe od tego chodzenia, prawie mu odpadły, gdy tylko zrobił kolejny krok.
Wrzask potworów powoli zaczynał działać mu na nerwy. Przysiadł jednak między trawą, gdzieś na poboczu, dociskając uszy do swojej czaszki, by jakkolwiek stłumić ten jakże irytujący dźwięk. Kilka razy spotkał samotnika, który o dziwo, nie atakował go z marszu, tylko oferował pomoc we wskazaniu drogi, w zamian za coś.
Tym czymś było głównie jedzenie, bądź zioła dla chorej córki, czy inne dziadostwo.
Gęś jednak nie miał na to czasu. Uzgodnił z Szakal, że wróci najpóźniej jutro rano. Kotka wiedziała o jego zamiar, wyjaśnił jej wszystko, pomijając tylko kwestię pozbycia się później tej kotki. Może i złota nie popierała jego poglądów zupełnie, acz nie kwestionowała decyzji kocura, nawet nie komentując tego, czy jest on jakkolwiek pogodzony w tej sprawie z Chłodem, czy nadal jeszcze nie.
No tak, Chłód.
Myślał o nim, niby sobie wyjaśnili parę spraw, acz Gęś nadal czuł, że nie są "na czysto". Przynajmniej nie teraz, jeszcze nie. Tak wyglądała sprawa z jego perspektywy, nie mógł przecież wiedzieć, co myśli rudy, mimo iż stawiał się w jego miejscu wielokrotnie. Najzabawniejsze było w tym wszystkim to, że Gęś sam był w podobnej sytuacji.
Eh...
Poruszył uszami, wskakując na jakieś drewniane coś, co przypominało jakiś płaski i długi pień drzewa. Słysząc śmiech, mimowolnie skierował łeb w stronę dwóch kotek, które bawiły się jakimś kolorowym, okrągłym przedmiotem.
— Hej... psst, Alba, zobacz! A jednak! Mówiłam ci! — większa oraz bardziej puchata kotka trąciła tą mniejszą, co siedziała tuż obok mniej, kopiąc mały dołek. — Prawdziwy dzikus, tak, jak chciałaś! — pisnęła, szturchając energiczniej przyjaciółkę.
Gęś wyrzucił z pyska parszywe kurwa, acz nie oddalił się, kotki sprawiały wrażenie idiotek. Może mu się uda i nie będzie musiał daleko szukać...
— Ojej panie dzikusie ojej, ojej, ojej! Proszę do nas! Nie gryziemy! Hihihihi! — trajkotała mniejsza, podchodząc w jego kierunku. — Niech pan zejdzie z tego płotu! Hihi! Porozmawiamy! Rozumie pan, co mówimy?! — tu zwróciła się do drugiej pieszczoszki. — Rajusiu! Krejza, może on nie rozumie naszej mowy?! I co my teraz zrobimy!!!! O nie! Moja okazja! Panie dzikusie, niech pan nie ucieka! — zakwiliła, gdy Gęś wstał, mając ochotę spierniczyć stamtąd, gdzie pieprz rośnie.
Obserwował, jak biała kocica wstaje, podchodząc do tego całego "płotu", na którym siedział, po czym oparła się o niego przednimi łapami.
— My.... przyjaaaaacieeeeel — miauknęła, wskazując na siebie łapą. — Tyyyy zejśćć do naaaas! — ta cała Krejza mówiła do niego w zwolnionym tempie.
Kocur skrzywił się, zeskakując na ziemię.
— Patrz Alba! Rozumie nas! Panie dzikusie jak się pan nazywa?
Uniósł brew, parskając śmiechem na ten cały nonsens.
— Gęsi Wrzask, wojownik klanu wilka — mruknął obojętnie, przedstawiając się. Obie kotki zapiszczały, sprawiając, że Gęś zaczął kwestionować praktycznie wszystko, o czym zdecydował. Zirytowany westchnął ciężko, rozpoczynając rozmowę z kotkami, przy której musiał się hamować niczym ostatni idiota, by czasem nie spartolić czegoś w swoim planie.
Spędził praktycznie cały dzień z nimi, opowiadając o wszystkim, o czym tylko zechciały, starając się ignorować fakt, iż w środku, z ich głupoty, cały się gotował, mając ochotę zamordować je obie.
Cholerne idiotki.
Na całe szczęście - osiągnął to, co chciał, jedna z nich wydawała się byś szczególnie głupia i naiwna. To właśnie na Albie skupił swoją całą uwagę, adorując kotkę, wyobrażając sobie, że zamiast niej ma przed sobą Chłoda, którego próbuje namówić na wspólny wieczór w opuszczonej norze...
Obiecał im, a właściwie to jej, że będzie przychodził tak często, jak tylko mógł, co przełożyło się na spotkania dwa razy w tygodniu. Szakal nie była z tego powodu szczęśliwa, lecz przymknęła na to oko, póki wszyscy chorzy są leczeni, kocur szkoli Rozwydrzoną Łapę i nie zaniedbuje swoich pozostałych obowiązków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz