Od obowiązków, jakie dostała poprzez rolę zastępczyni, chciało jej się wymiotować. Rutyna powodowała, że padała z łap: organizacja patroli, planowanie całego dnia, zdanie raportu z działalności, organizacja patroli, planowanie całego dnia, zdanie raportu z działalności... i tak w kółko. Stokrotkowa Gwiazda miała się dobrze; leżała tylko w ogromnym leżu, rozmawiając jak nawiedzona czarownica z duszami, a ona zapierniczała, dopełniając również typowych formalności. Pomimo wysokiej rangi nie odrzucała na bok ćwiczeń i polowań. Pod czujnym okiem Chłodnego Omenu trenowała wraz z wojownikami, czując się jak pies, którego próbują obejść drobne, złośliwe pchły. Szakal wśród nich była co najmniej silniejsza i zaledwie dwójka kotów dorównywała poziomem - Gęsi Wrzask, a także Wieczorna Mara. Oprócz nich była jeszcze rzecz jasna Wilcza Tajga, lecz z nią kwestia komplikowała się.
A dlaczego? Pewnie pytanie tego pokroju padłoby z pyska, gdyby istniała możliwość czytania w myślach. Cóż, córka liderki naprawdę uwielbiała swoją dorosłą uczennicę, wręcz żywiła do niej takie uczucia, że mogłaby być jej przybraną matką. Lecz to, że w dosłowny księżyc stała się mistrzynią, kimś niezwykle ważnym, napawało zastępczyni strachem. No bo co jeżeli wykorzysta posadę do niecnych planów? Jakby nie spojrzeć, nie należała do kultu i jeszcze sekundę temu istniała jako samotnik. Taka osoba, persona spoza kręgu wybrańców, nie mogła zapewnić nieugiętej potęgi. We władzy koniecznie rządzić powinni byli kultyści dla bezpieczeństwa rozwijającej się sekty - tak długo, aż polowania na samotników nie zmienią się z tajemnicy na tradycję.
Szakali Szał wzięła wdech i wydech. Nie denerwuj się, wszystko się ułoży! Licząc na łut szczęścia, podeszła do stosu zwierzyny, by wybrać wystające cielsko jaskółki. Jedzenie było na wyciągnięcie łapy - już chciała złapać skrzydło zębami, lecz wtedy... ktoś gwałtownie wtulił się w jej pierś. Złotawa z zaskoczeniem oceniła istotkę pod nią, którą okazała się bura calico; Zapomniany Pocałunek - nietypowy dodatek do klanu.
— Przepraszam! — powiedziała szybko, kuląc się przed zastępczynią.
Była słaba; nie tylko teraz, ale i od zawsze, a poprzez "zawsze" miała na myśli chwilę, w której wstąpiła wśród szeregi Wilczaków. Ciągle bała się własnego cienia, unikała kontaktów... i Szakal nie wiedziała nawet dlaczego. Po zapachu, jaki nosiła w pierwszy dzień, stwierdziła wyłącznie, że pochodziła z Klanu Klifu; od sojuszników. Oprócz tego nie wiedziała o niej nic. Wielka tajemnica.
— Nic nie szkodzi, moja droga. — pomimo opinii zamruczała przyjaźnie — Potknęłaś się?
— T-tak... naprawdę przepraszam!
Zielone oczy złotawej powędrowały w tył, biegnąc od szyi do nasady ogona. Dodatkowa część ciała, która ma za zadanie utrzymywać równowagę podczas poruszania się, znikła za sprawą amputacji, jaka odbyła się kilka księżyców temu. Wojowniczka zaniedbała się, a tym samym utraciła coś, co pozwalało na wygodny chód. Czemu wtedy nie poszła z tym do specjalisty? Nie ufała medykom?
— Nie przepraszaj dwa razy. Niestety, bez ogona będziesz mniej sprawna fizycznie, a tym samym treningi przebiegną mozolniej. — stwierdziła — Gdy coś się dzieje, idź z łaski swojej następnym razem do Kuniej Norki albo Gęsiego Wrzasku. Z brakiem kity jeszcze przeżyjesz, ale gdybyś straciła kończynę... stałabyś się balastem.
— Co masz na myśli poprzez... balast?
Przestraszona nieznajoma z kłębka nerwów przeszła w jeżozwierza, słuchając prawdy padającej z pyska postawnej zastępczyni. Czy naprawdę tak mało wie o społeczności, do której postanowiła się włączyć? Źle to o niej świadczyło.
— Balast to koty nie potrafiące zadbać o dobro klanu. Nie wykazują inicjatywy, a mimo tego biorą zwierzynę ciężko zdobytą przez wojowników i młodszych. Są jak piąte koło u wozu, czymś zbędnym. — Oblizała pysk. — Takich jednostek się pozbywamy. Zazwyczaj ofiarą selekcji padają uczniowie, którzy pomimo wielu ćwiczeń nie umieją pokonać wybranego przeciwnika... Jednakże balastem mogą być i ci, co dawno zostali mianowani.
Szakal położyła łapę na barku calico trzęsącej się ze stresu. Niewinna duszyczka. Klan Wilka był kompletnie inny od Klanu Klifu. Tutaj liczyły się siła i spryt - inaczej czekało wygnanie.
Ps. Możesz zawsze wpaść na nasz discord. Wtedy będzie łatwiej się ugadać w sprawie sesji :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz