Mamusia spała. Jej oddech był wolny i miarowy. Jego siostrzyczki także nie wykazywały oznak tego, że miały zaraz się obudzić. Mógł działać. Podjął się świadomego myślenia wbrew woli Zięby. Zdecydował, aby wyruszyć w świat i zaznać wolności. Powoli wysunął się spod łap kocicy, która trzymała go przez noc niczym najcenniejszy klejnot. Na szczęście nie spowodowało to jej wybudzenia.
Czując brak łap na swoim karku, które by go ograniczały, pozwolił sobie na szybki bieg. Był... Wolny! Od razu złapał upragniony cel - mchową kulkę i wraz z nią opuścił żłobek. Noc... Była ciemna i złowroga. Poczuł jak jego sierść jeży się na grzbiecie, a wizja przygody stała się przez to bardzo odległa. Ale... Nie mógł zawrócić. Jeżeli tu zostanie, mamusia zmusi go do bycia kimś kim nie chciał!
Mieszkali na dużej pustej przestrzeni, przy dziwnym kamiennym drzewie. To była jego szansa. Powoli zaczął kierować kroki ku wyjściu z obozu. Stres, ale i ekscytacja w nim rosła. Już zaraz, za chwilę, za moment... I wtem pojawił się on.
Kulka wypadła mu z pyszczka, a strach zmroził jego łapki, gdy wpatrywał się w jednooką twarz ojca. Już za dnia wyglądał przerażająco. Nie potrafił nigdy przestać patrzeć na jego spaloną część pyska, nie czując dziwnego uczucia w piersi. Teraz... Gdy światło księżyca na niego padło, poczuł jak miękną mu łapy.
— Co tu robisz? — zapytał wojownik, a mu głos ugrzęzł w gardle.
Został przyłapany. Zaraz powie mamie. Będzie miał przechlapane.
Nie odpowiedział tylko się cofnął. Musiał szybko coś zrobić, bo będzie po nim! Nim jednak jego łapki w ogóle coś zdziałały, tata chwycił go za kark. Poczuł jak się unosi w powietrzu, a kulka mchu oddala wraz z miarowym krokiem kocura. Znów... znów zawalił... I teraz... Nie odzyska nawet swojej zabawki.
Miał przechlapane.
***
Nie mylił się, że mama będzie zła. Gdy ojciec odniósł go do żłobka i ją zbudził, ta wyglądała jakby miała mu zaraz nakopać w tyłek. Powstrzymywała się jednak od krzyków, aby nie zbudzić reszty dzieci, a także śpiących pobratymców. Zamiast tego podziękowała Leśnemu Pożarowi za zwrócenie jej syna, a gdy ten wyszedł... Przełknął ślinę, cofając się aż pod ścianę żłobka.
— Co to wszystko ma znaczyć? — zwróciła się do niego cicho, chociaż jej głos w tamtym momencie był ostry niczym igły.
— J-ja... — nie wiedział jak miał się bronić. Co miał powiedzieć? Że chciał uciec? Przecież matka go zabiję! Zacisnął więc pyszczek, pochylając łeb i wbijając wzrok w swoje małe łapki.
Uderzenie było tak nagłe, że po policzkach spłynęły mu łzy. Zaczął chlipać, a zdenerwowana kocica machała na boki ogonem, wbijając w niego wzrok.
— Jeżeli jeszcze raz wyjdziesz gdzieś bez mojej wiedzy, to inaczej porozmawiamy — zagroziła, łapiąc go za skórę na karku i kładąc do rozbudzonych jego szlochem sióstr.
Lew posłała mu zaspane i pełne niezrozumienia spojrzenie. Nie wytłumaczył co się stało. Zwinął się w ciasny kłębek, przyciskając łapkę do piekącego policzka. Zaraz poczuł jak mama kładzie się z powrotem na swoje miejsce i owija o niego ciasno swe łapy, by po raz kolejny jej się nie wywinął. Łkał cicho przez jakiś czas, pociągając swoim noskiem, aż nie zmorzył go sen.
***
Rano czuł się okropnie. Bolący policzek przypominał mu o nocnej wędrówce, uświadamiając go, że to nie był żaden sen. Mama stała się bardziej uważna i jeszcze bardziej decydowała o jego życiu. Gdy smętnie wyglądał w kierunku wyjścia ze żłobka, ponieważ właśnie tam zgubił swoją kulkę mchu, ta brutalnie zawracała go do rzeczywistości, kierując jego łeb tam gdzie chciała. Przez to wszystko nie miał humoru, był smutny i ciężej mu się słuchało nauk mamy. A ta... denerwowała się przez to jeszcze bardziej.
— Piasku! — skarciła go kolejny raz. — Nie poznaje ciebie. Przestań się mazać! To nie przystoi komuś takiemu jak ty!
— J-ja... ja chcę kulkę... — wypiszczał, dzieląc się w końcu z matką swoim problemem, który nie dawał mu spokoju.
Kocica od razu domyśliła się o co mogło mu chodzić, bowiem rzuciła okiem w miejsce, gdzie wcześniej była zabawka. Teraz jednak znajdowała się gdzieś poza obozem. Jej wyraz pyska zmienił się na zdegustowany jego zachowaniem.
— Co ja mówiłam o tej zabawce? Nie jest dla ciebie. Może dobrze, że zniknęła. Nie będzie cię teraz tak kusić.
— A-ale... Ma-mamoo — pociągnął noskiem.
— Koniec dyskusji. I nie becz. Kto to widział, aby Piaskowa Gwiazda płakała — fuknęła.
— Nie jestem nią... — uświadomił matkę, która na te słowa napuszyła się tylko bardziej.
— Ale będziesz. Czy ci się to podoba czy nie — ucięła temat, nie pozwalając na dalszą dyskusję.
Zacisnął oczka w bezsilności, nic nie dodając.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz