Na wzmiankę o łapach, zaskoczenie pojawiło się na jego pysku. Jak to miał je daleko? To miał je złączyć? Ale... To jeszcze bardziej była niewygodna pozycja! Na jej dalsze słowa, położył po sobie uszka. Racja... Miała rację. Zięba mówiła mu to co krok, ba! Nawet sam dziadek. Przez to, że był podobny do prababci, oczekiwano od niego bycia ideałem, który nie rozczaruje ich rodziny. Musiał przez to starać się bardziej od wszystkich innych, ale takie słowa z pyszczka siostrzyczki sprawiły, że to wszystko nabrało nowego, bardziej poważnego znaczenia. No bo skoro ona w to tak gorliwie wierzyła, to... rzeczywiście coś było na rzeczy. A fakt, że zawodził oczekiwania całej rodziny ze względu na swoje garbienie się, bardzo go wystraszyło.
— Przepraszam siostrzyczko, już nie będę się garbił — miauknął do rudej, przybierając bardziej odpowiednią pozycję. — Masz rację... Nie mogę was zawieść. Musze bardziej się starać.
Lew skinęła łbem, najwidoczniej zadowolona z jego słów.
Chociaż przesiadywanie w żłobku tak wyprostowanym było mączące, dotrwał do końca dnia i nawet mamusia go pochwaliła! Może rzeczywiście źle podchodził do tej całej sprawy z ukazywaniem swej dumy? Może powinien zaakceptować swoją wyjątkowość i okazywać ją co krok, aby mama go chwaliła i nie robiła tych swoich strasznych min? Tak... Najwidoczniej tak.
Gdy ściemniło się na zewnątrz, zasnął wtulony w siostrzyczkę, dziękując jej przedtem na uszko za pomoc.
***
Lew miała go dzisiaj przypilnować. To miał być dla niej jakiś test, w który niezbyt wnikał. Wiedział tylko tyle, że mamusia postanowiła na moment wyjść z Iskierką, mówiąc aby pod żadnym pozorem nie wychodzili ze żłobka. I chociaż kusiło go, aby złamać dane słowo i wykorzystać okazję, pozostał na swoim miejscu. Siedział dumnie i należycie, tak jak zawsze powinien, lecz gdy tylko Zięba zniknęła mu z oczu, od razu swój wzrok skierował na leżący nieopodal patyczek. Może i nie mogli wychodzić, ale nie oznaczało, że miał zakaz zabawy! Podbiegł zadowolony do kawałka drewna, po czym pochwycił go w ząbki. I wtem... ujrzał zdegustowany wzrok Lew. Nie wiedział o co jej chodziło... Ale się tym nie przejął, zaczął biegać z kijeczkiem, śmiejąc się radośnie pod noskiem, korzystając z danej mu na moment wolności.
<Lew?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz