Modrzewiowa Kora zakaszlał. Robił to już wcześniej, ukradkiem. Między liźnięciami po policzku, między kęsami piszczki. Obaj udawali, że tego nie widzą. Że to tylko jakiś pyłek, zakrztuszenie, przypadek. Że czerwony kaszel ich nie dotyczy.
Aż Modrzew nakaszlał krwią na ich wspólne legowisko i nie mogli już dłużej udawać. Wróblowa Gwiazda błagał swojego partnera, żeby poszedł do medyka. Bo tak trzeba było. Kiedy w końcu się zgodził, usłyszeli od Potrójnego Kroku diagnozę-wyrok. Czerwony kaszel.
Lider obiecał sobie, że będzie przy swoim partnerze do końca. Jego obowiązki przejęła Borsuk. Postępując według swojego własnego słowa, musiał udać się na kwarantannę i bardzo ubolewał, że nie może przynosić Modrzewiowi świeżych piszczek i kwiatów, by poprawić mu humor. Mogli tylko na siebie patrzeć z oddali, spędzając w ten sposób czas, który im pozostał.
Obiecał sobie, że gdy Modrzew będzie odchodził, będzie obok niego, trzymając swój ogon spleciony z jego. Będzie dbał, by na jego grobie zawsze były kwiaty. I może… może partner odwiedzi go czasem we śnie?
Łzy skapywały z policzków burego, dając oddech i ulgę.
Wszystko musiało się ułożyć. W ten, albo inny sposób.
Kaszel coraz rzadziej docierał z legowiska medyka. W końcu Potrójny Krok przyszedł do niego i powiedział jedno proste słowo: “wyzdrowieje”.
To nie był czerwony kaszel tylko przeziębienie.
Za dwa wschody słońca pewnie będzie mógł wrócić do obowiązków.
Wróblowa Gwiazda patrzył na niego z niedowierzaniem i ściśniętym sercem.
Nie będą razem do samego końca. Nie będzie płaczu i kwiatów na grobie.
Modrzewiowa Kora będzie żył.
Wbrew sobie, obok ulgi, lider poczuł rozpacz.
Wyleczony: Modrzewiowa Kora
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz