Ogon bił jej z rozwścieczeniem. Nie lubiła, gdy ktoś patrzył na jej rodzeństwo. Nie lubiła, gdy ktoś w ogóle patrzył. Widział, jak żałosna jest jej rodzina w tym momencie. Bezradna Króliczy Sus, trójka jej młodszego rodzeństwa, która słucha bzdur Pszczelego Pyłku. Świerszczowy Skok, który po stracie swojej ukochanej spędza cały dzień na jej opłakiwanie. Gliniane Ucho, który boi się nawet zbliżyć do Byczej Szarży czy Wiewiórczego Pazura.
- Co tu robisz? - Warknęła.
- Patrzyłem sobie. Nikt mi nie zabroni. Po prostu usłyszałem głos i tyle...
W środku czuła, jak serce jej się rozdziera. Dlaczego wszyscy musieli się gapić? Nikt nie mógł zająć się własnymi sprawami?
Siliła się, by wyglądać na zrównoważoną. Nie chciała pokazywać po sobie żadnego smutku. Był okropny. Jednak spoglądając na niebieskie oczy Jałowcowego Świtu, czuła, że zaraz pęknie.
- Idź sobie. - Syknęła, spoglądając na niego z wściekłością. Już drugi raz interesował się nie swoimi sprawami. Zresztą widziała, jak kręcił z Pokręconym Łbem. Kotka nie chciała mieć do czynienia z nikim, kto lubi tą wariatkę.
Jałowcowy Świt uniósł brwi i cofnął się o krok w geście obronnym.
- Wiem, że się wściekasz - Wyjąkał, ale po jego minie kotka wywnioskowała, że bardzo stara się, by zachować jakikolwiek spokój. - Przykro mi z powodu Zwęglonego Futra i Króliczego Susu. No i... twojego rodzeństwa.
- Nawet o nim nie wspominaj - Warknęła kotka. - Nie mogę patrzeć, jak Pszczeli Pyłek wpaja im nieprawdziwe informacje. Rozumiesz? Nie mogę nawet kiwnąć palcem, bo ta idiotka wszystko powiedziałaby Piaskowej Gwieździe. Mam nadzieję, że chociaż moje rodzeństwo nie będzie tak durne i głupie, by wierzyć jej na słowo!
Odwróciła się i odeszła do kocura, by dołączyć do innych mieszkańców kociarni. Nie chciała już więcej widzieć jego pyska.
**
Rano wyszła z kociarni z Borówkową Mordką. Chciała zobaczyć się z ojcem. Dawno nie rozmawiali, a teraz miała potrzebę, by z nim porozmawiać. Szylkretka została z tyłu, gdy czarna, widząc białego kocura, przyśpieszyła kroku. Nie był w dobrym humorze.
- Cześć, Kamień - Mruknął na jej widok. Jakby nic nigdy się nie stało.
- Nie udawaj, że jest w porządku - Odpowiedziała kotka ostro. - Nie w ten sposób. Widzę, że się martwisz.
- Ciężko się nie martwić. Ale nie pogardzę nigdy towarzystwem. - Westchnął. - Przepraszam.
- Za co? - Prychnęła Pyskatka.
- Za wszystko - Odpowiedział. - Za to, że musiałaś widzieć egzekucję twojej matki. Za to, że twoje rodzeństwo siedzi teraz pod kontrolą Pszczelego Pyłku. Za to, że masz karę.
- Przestań - Warknęła kotka stanowczo. - Jeśli cokolwiek jest czyjąkolwiek winą, to moją. Mam już dość, że wszyscy oskarżają siebie za to, co zrobiłam. Nie masz powodu do przeprosin. Ja mam. W tak krótkim życiu zdążyłam już zawieść swojego mentora, matkę, rodzeństwo, ciebie i... mam wymieniać w nieskończoność?
Świerszczowy Skok spojrzał na swoją córkę smutno, nie ośmielając się nawet jej dotknąć i odwrócił się. Kotka wstała ciężko, rozwścieczona jak nigdy. Zrobiła tyle głupich rzeczy.
Gdy się odwróciła, dostrzegła Jałowcowy Świt, który jak gdyby nigdy nic obserwował całą dyskusję. Znowu ten dureń! Podeszła do niego, czując, że zaraz wybuchnie.
- Powiedz, że nic nie słyszałeś. - Warknęła.
- Nie słyszałem - Odpowiedział Jałowcowy Świt, jakby miał zaraz przebiec cały glob, byle z dala od kotki. - Przechodziłem obok, ale niefortunnie rozmawiałaś ze Świerszczowym Skokiem...
- Kłamiesz - Syknęła kotka, jeżąc kark. - Tego samego argumentu użyłeś wcześniej. Nie masz żadnych zajęć? Musisz mieszać się w sprawy, które ciebie nie dotyczą!?
- Jest ci smutno, wiem - Zaczął, trochę jakby się usprawiedliwiał. - Strata jest przykra. Dla każdego.
Miała ochotę mu powiedzieć, o co chodzi. O więcej, niż o zwykłą stratę. Ale nie zamierzała się przed nim otwierać. Nie ufała mu. Ani mu, ani nikomu innemu.
Poczuła, jak złość z niej ulatuje. Potrzebowała choć garstki spokoju. Była już zmęczona tym, co działo się w Klanie Burzy, nawet, jeśli na zewnątrz tego po sobie nie pokazywała.
<Jałowcowy Świcie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz