Czarny zobaczył, jak Drozd upada na ziemię. Zmartwił się bardzo, dlatego mimo bólu w stawach, ruszył przed siebie.
- Wszystko dobrze?! - zapytał się Barwinek, podchodząc do własnego podopiecznego.
- Nie... Zagapiłem się. Zamyśliłem, przepraszam - mruknął Droździ Trel, nie patrząc na dawnego mentora.
- Za nic nie przepraszaj - skomentował czarny.
Drozd wydawał się czymś naprawdę zamyślony. Barwinek cierpliwie czekał, czy kocur mu się wygada.
- Czy.... byłeś kiedyś zakochany? Jakie to uczucie? - zapytał się, spoglądając w oczy starszego.
Westchnął głęboko, słysząc niespodziewane pytanie.
Niebieskooki przysiadł spokojnie, owijając ogonem łapy. Minęło dużo czasu od kiedy złamał dwa serca na raz. Swoje oraz swojej miłości. Nadal nosił w sobie żal, jednak zasłaniał się tym, że zrobił to dla niego. W końcu jakby to wyglądało, on, staruch, który ledwo rusza się z miejsca, i Szczawik, dużo młodszy, sprawniejszy.
- Bycie zakochanym to takie ciepłe uczucie... Kiedy widzisz tego kota, którego kochasz, czujesz, jakby cię wiecznie przytulał. Łaskocze cię w brzuchu, kiedy rozmawiacie, śmiejecie się. Pragniesz jego dotyku, wsparcia, porad. Czasem nawet kłótni, bo coś się między wami psuje. - Mówił ostrożnie, patrząc na kiwającą się trawę.
- Wiesz... - Miauknął powoli, wzdychając. Spuścił głowę. - Czasem wyobrażam sobie, jak leżę na miękkim mchu, a on obok mnie, ogrzewając swoim futrem. Jak liże mnie za uszami, owija ogonem, mówi, że mnie kocha - poczuł, jak łzy wzbierają w jego oczach. Zacisnął na chwilę zęby. - Jak później ja nazywam go gnojkiem, a on, mrucząc głośno, żartuje z mojego wieku.
Wbił pazury w ziemię. Wstał, by bez zapowiedzi wtulić się w bure futro swojego byłego ucznia. Słone łzy zmoczyły jego siwy pysk.
- Kocham was wszystkich. Jego też. - Zapłakał. - Minęło tyle czasu. Tak wiele księżyców, a ja wciąż żyję tamtymi dniami.
Drozd wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć. Finalnie nie otworzył pyska, gdyż żadne ze słów nie pasowały mu odpowiednio do sytuacji. Widział mentora w tym stanie pierwszy raz.
Na jak wiele kawałków jego serce było roztrzaskane?
- Czasem... Czasem zastanawiam się, jakby wyglądało moje życie, gdybym wtedy powiedział mu "ja też cię kocham". - Zacisnął mocno zęby, zamykając oczy. Spod jego powiek pociekły kolejne łzy, mocząc puchate policzki.
- Myślałem, że rana w sercu się zagoi. Mimo tego, gdy wspominam tamten dzień, czuję niewyobrażalny smutek i pustkę. Gdy widzę go w obozie, chciałbym podejść i zagadać, jednak ledwo daję radę wstać. - Spuścił głowę. Użalał się nad sobą, mimo zaakceptowania takiego stanu rzeczy. Stawy nie pozwalały mu na zbyt wiele, do tego upały, stres, starcze choroby... Jego serce nie wytrzymywało już tyle, co kiedyś. Uszy coraz mniej słyszały, oczy coraz bardziej ślepły.
Chodził z uśmiechem na pysku, bo co mu pozostało? Zresztą, raz na jakiś czas może się komuś wygadać. Należy mu się, po tych wszystkich księżycach noszenia w sobie smutków.
Spojrzał na Drozda, który wyglądał, jakby zatkały go wyznania byłego mentora. Nie spodziewał się pewnie takich wywodów i tylu łez.
- Chciałbym przed śmiercią móc go przeprosić. - Westchnął.
<Drozd? Smutno tu trochę :( >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz