— To wszystko twoja wina! Twoja! Nakładłaś jej bzdur do głowy! Gdyby nie ty, B-bielik by mnie n-nie zostawiła! — krzyknęła drżącym głosem, czując, jak jej oczy wypełniają się gorzkimi łzami. Wlepiała swoje niebieskie ślepka w czarny cień, który wpatrywał się w nią pustymi dziurami, gdzie powinien mieć ślepia. Kotka przystąpiła z łapy na łapę, łkając co raz głośniej — "Owocowy Las jest najważniejszy"! Też coś! P-powinna być z-ze mną a n-nie z brzuchem w k-kociarni! P-powinna b-być z k-kimś kogo kocha! A zamiast t-tego, p-poświęciła się dla tego śmierdzącego l-lasu! I w imię c-czego!? L-lojalności?! — medyczka zawyła żałośnie, zwieszając głowę. Łzy rozbijały się o wypłowiałą trawę między jej przednimi łapami. Nie była w stanie zmusić się do ruchu, nawet tego minimalnego, znikomego. Po prostu siedziała i z każdym uderzeniem serca kuliła się jeszcze bardziej.
— Nienawidzę Owocowego Lasu! Nienawidzę! Niech lis go pożre!
Czarny kształt wpatrywał się w nią, przechylając jedynie głowę. W tle rozległo się krakanie wron, zaś między ciemną postacią pojawił się mniejszy, drobniejszy kształt.
Kociak.
Rozzłoszczona Owieczka uderzyła go łapą a ten rozmył się w nicość. Serce bolało ją potworne. Jakby pies złapał je w swoje zębiska i szarpał ze wszystkich sił.
"Gdybyś nie chciała odejść, nic by się nie zmieniło"
Zakwiliła głośnej na te słowa, chowając pyszczek między łapami, gdy łzy moczyły futerko na jej policzkach.
Owieczka obudziła się, dysząc ciężko. Łzy płynęły strumieniem po jej mordce, zostawiając mokry ślad. Dookoła rozchodziło się wieczorne granie świerszczy oraz spokojnie pochrapywanie Wschodu.
Calico skuliła się w swoim legowisku, próbując ze wszystkich sił zniknąć.
Nie myślała teraz o odejściu z owocowego lasu. Myślała o śmierci.
Śmierci, która byłaby dla niej wybawieniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz