— To, co dzisiaj robimy, Rdzawy Ogonie? — pręgowana doskoczyła do jej boku i ruszyła z nią w tunel, drżąc z podniecenia.
Rdzawy Ogon uniosła ku górze lewą brew, widząc jak się ekscytuje. Ona jako terminatorka nigdy taka nie była, a treningi były dla niej katorgą. Przyśpieszyła kroku, a malutka koteczka zaczęła sadzić susy, żeby dorównać truchtowi szylkretowej. Wkrótce szylkretowa zwolniła, czując jak wiatr mierzwi jej futerko. Zmrużyła swe żółte ślepia.
— Teraz pokażę ci tereny. Najpierw pójdziemy na Północne Zbocze, jasne? — miauknęła, skręcając i rozpoczynając bieg, nawet nie czekając na odpowiedź Ciernistej Łapy.
Natomiast sama bura w kilku susach zrównała się z nauczycielką, próbując dotrzymać jej kroku. Rdzawy Ogon kochała biegać po otwartych przestrzeniach, ponieważ dawało to jej poczucie swobody. Pręgowana wystawiła języczek, bryza czochrała ich futerka, wiatr zacinał i po pewnym czasie bolały od tego oczy. W końcu szylkretowa zatrzymała się, pokazując końcówką gęstego ogona na zbocze wzgórza. Ciernista Łapa przechyliła pytająco łebek.
— To jest Północne Zbocze — wyjaśniła prędko, przysiadając do pozycji łowieckiej. — Roi się tutaj od nor królików, co zapewne widać. Właśnie wyczułam jednego z nich. Cicho bądź i się nie ruszaj!
Bura uczennica skamieniała, chociaż jej mięśnie niezauważalnie drgały z ekscytacji. Wojowniczka delikatnie stąpała po rozgrzanym podłożu, starając się zostać w wysokich trawach. Królik nieświadomie kicał. Następnie szylkretowa wzbiła się w powietrze i wgryzła w tchawicę zwierzątka, z którego trysnęła szkarłatnym strumieniem krew. Rdzawy Ogon wzięła w kształtny pyszczek bezwładne stworzonko, nonszalancko oblizując zakrwawione wargi. Próbowała wyglądać nienagannie, aczkolwiek było to niemożliwe, ponieważ kocica była ubrudzona posoką.
— To było genialne! — gorliwie pochwaliła Ciernista Łapa, a żółtooka uśmiechnęła się do niej ciepło.
Może wcale nie była taka zła? Pieszczotliwie dotknęła ogonem jej polika, przejeżdżając po nim, a potem położyła zdobycz i wymruczała:
— Niedługo i ty będziesz taką pogromczynią królików. — zapewniła.
- - -
Wojowniczka pokiwała z zażenowaniem głową, widząc próby koteczki. Zadek miała stanowczo za wysoko, łapy stawiała za nisko, natomiast jej ogon latał niczym zirytowana pszczoła. Rdzawy Ogon krzyknęła, może nieco za ostro:
— Nie jesteś kulawym borsukiem, Ciernista Łapo!
Buraska zmarszczyła brwi, już zniecierpliwiona, i spięła mięśnie, tym razem stosując się do poleceń mentorki. Przeszła około kilka długości lisa w pozycji idealnej, a żaden z leżących liści zdradził jej obecności. Szylkretowa z uznaniem zamruczała, pozwalając uczennicy wstać.
— I jak? — wysapała pręgowana, padając na bródkę i wpatrując się w Rdzawy Ogon.
— Zadowalająco — miauknęła wymijająco wojowniczka, rozkładając się obok swej terminatorki. — A teraz wymienisz mi wszystkie rangi w naszym klanie i najważniejszych przedstawicieli. Spróbuj sobie też przypomnieć innych liderów i zastępców, dobra?
Rdzawy Ogon ułożyła niewielki łebek na przednich łapach, wsłuchując się w pobliski śpiew błękitnoskrzydłej sójki. Liście niepewnie szeleściły, a sama kocica czuła, że Pora Opadających Drzew już nadeszła. Mogła rozkoszować się ostatnimi promykami słońca.
Ponaglająco spojrzała na Ciernistą Łapę.
<< Ciernista Łapo? >>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz