Kocur był zszokowany umiejętnościami jego ucznia. Pokonać borsuka w tak łatwy sposób! To było aż niesamowite, jak los chciał, by Borsucza Łapa pokonał zwierzęcia z praktycznie taką samą nazwą. Po krótkiej akcji z borsukiem kocurek otrzymał ranę na uchu, ale Pustułkowy Dziób wiedział, że Widmowy Wilk coś z tym poradzi.
I to było cudowne. Kocur, który przez całe swoje życie żył, urodził się i dorastał w innym klanie, nagle pokochał ten. Klan Wilka był wprost cudowny. Gdy wrócili do obozu, Pustułkowy nakazał Borsukowi iść z nim do medyka, bo napewno w takim stanie nigdzie wiecej nie pójdzie. Wpuścił kocurka do namiotu, polizaw go w drugie, niezranione ucho, po czym, z uśmiechem, odszedł wziąć królika na posiłek. Usiadł przy Kwiecistym Śpiewie i opowiedział jej całą historię, a w jego głosie czuć było nutkę chwalenia się. Mówił, jaki to Borsucza Łapa jest odważny, i że jest świetnym materiałem na wojownika. Kotka słuchała go uważnie ze słabym, delikatnym uśmiechem, że aż Pustułek pomyślał, że życie jest piękne.
Po posiłku i rozmowie z wojowniczką, z którą również czasami wyprawia treningi, poszedł do legowiska medyka, biorąc po drodze niemałego królika, i położył go przed Borsuczą Łapą. Wciąż świecił dumą przez dzisiejszy jakże odważny wyczyn ucznia.
– To za to, co dziś zrobiłeś. – podsunął kocurkowi królika z uśmiechem. – Jak ucho? – zwrócił się do Widmowego Wilka, który właśnie wrócił z szukania zdobyczy w jamce z jedzeniem dla klanu.
– Dobrze. Po następnej nocy będzie miał tylko szramę. – odburknął, rzucając chudą mysz na ziemię i usiadł przy Pustułkowym Dziobie. – Myślę, że to co Borsucza Łapa zrobił jest i nie w porządku, i w porządku.
– Może to jest i tak, ale przynajmniej wygrałem z borsukiem! – wykrzyczał z wielką satysfakcją kocurek. – A co, gdybym nagle stchórzył? Te okropne zwierzę wtargnęło by do obozów klanów, a, co gorsza, i naszego! Przecież wiesz, jakimi są zwierzęciami te borsuki, nieprawdaż? – spojrzał ze zrozumieniem na medyka, a ten powoli zakiwał głową, po czym wrócił do jedzenia. Siedzieli w milczeniu, słuchając jedynie odgłosów mlaskania medyka.
– Dobra, to ja już idę, bo całkiem ciemno się zrobiło. Mam nadzieję, że wkrótce wszystko będzie dobrze z twoim uchem. Dobranoc, Borsucza Łapo i Widmowy Wilku! – wypowiedział kocur i szybko wyszedł z jaskini, maszerując do legowiska wojowników. Położył się przy Kwiecistym Śpiewie, lekko do niej się przytulając i zamknął oczy, zasypiając.
* * *
– Drogi Borsucza Łapo... – zaczął Pustułkowy Dziób z poważnym wyrazem twarzy, patrząc na ucznia z góry. Prawie już nie mógł wytrzymać, miał uchotę uściskać swojego ucznia. – Test, który właśnie przechodziłeś, zdałeś na...
Tak, tak, test. Pustułkowy Dziób w ostatni dzień nauki z uczniem postanowił, iż sprawdzi jego umiejętności w postaci niekrótkiego testu, trwającego kilka godzin. Nie spał w nocy dla takiej okazji! Przygotowywał to wszystko z myślą o uczniu i specjalnie go zbudził, gdy słońce dopiero zaczęło wstawać. Teraz zaczęła się Pora Spadających Liści, a niedługo zacznie panować chłodny okres.
Spojrzał jeszcze raz na już prawie dorosłego kocura, i, wypierając z dumy pierś do przodu, objawił głośno.
– Zdałeś na ocenę celującą, wzorową, po prostu najlepszą! Będziesz miał przyszłość, dziecko. – uśmiechnął się do niego po bratersku, liznął między uszami i prawie aż wylał łezkę ze wzruszenia.
<Borsuczątko? pisz juz ceremonie ;;)))>
I to było cudowne. Kocur, który przez całe swoje życie żył, urodził się i dorastał w innym klanie, nagle pokochał ten. Klan Wilka był wprost cudowny. Gdy wrócili do obozu, Pustułkowy nakazał Borsukowi iść z nim do medyka, bo napewno w takim stanie nigdzie wiecej nie pójdzie. Wpuścił kocurka do namiotu, polizaw go w drugie, niezranione ucho, po czym, z uśmiechem, odszedł wziąć królika na posiłek. Usiadł przy Kwiecistym Śpiewie i opowiedział jej całą historię, a w jego głosie czuć było nutkę chwalenia się. Mówił, jaki to Borsucza Łapa jest odważny, i że jest świetnym materiałem na wojownika. Kotka słuchała go uważnie ze słabym, delikatnym uśmiechem, że aż Pustułek pomyślał, że życie jest piękne.
Po posiłku i rozmowie z wojowniczką, z którą również czasami wyprawia treningi, poszedł do legowiska medyka, biorąc po drodze niemałego królika, i położył go przed Borsuczą Łapą. Wciąż świecił dumą przez dzisiejszy jakże odważny wyczyn ucznia.
– To za to, co dziś zrobiłeś. – podsunął kocurkowi królika z uśmiechem. – Jak ucho? – zwrócił się do Widmowego Wilka, który właśnie wrócił z szukania zdobyczy w jamce z jedzeniem dla klanu.
– Dobrze. Po następnej nocy będzie miał tylko szramę. – odburknął, rzucając chudą mysz na ziemię i usiadł przy Pustułkowym Dziobie. – Myślę, że to co Borsucza Łapa zrobił jest i nie w porządku, i w porządku.
– Może to jest i tak, ale przynajmniej wygrałem z borsukiem! – wykrzyczał z wielką satysfakcją kocurek. – A co, gdybym nagle stchórzył? Te okropne zwierzę wtargnęło by do obozów klanów, a, co gorsza, i naszego! Przecież wiesz, jakimi są zwierzęciami te borsuki, nieprawdaż? – spojrzał ze zrozumieniem na medyka, a ten powoli zakiwał głową, po czym wrócił do jedzenia. Siedzieli w milczeniu, słuchając jedynie odgłosów mlaskania medyka.
– Dobra, to ja już idę, bo całkiem ciemno się zrobiło. Mam nadzieję, że wkrótce wszystko będzie dobrze z twoim uchem. Dobranoc, Borsucza Łapo i Widmowy Wilku! – wypowiedział kocur i szybko wyszedł z jaskini, maszerując do legowiska wojowników. Położył się przy Kwiecistym Śpiewie, lekko do niej się przytulając i zamknął oczy, zasypiając.
* * *
– Drogi Borsucza Łapo... – zaczął Pustułkowy Dziób z poważnym wyrazem twarzy, patrząc na ucznia z góry. Prawie już nie mógł wytrzymać, miał uchotę uściskać swojego ucznia. – Test, który właśnie przechodziłeś, zdałeś na...
Tak, tak, test. Pustułkowy Dziób w ostatni dzień nauki z uczniem postanowił, iż sprawdzi jego umiejętności w postaci niekrótkiego testu, trwającego kilka godzin. Nie spał w nocy dla takiej okazji! Przygotowywał to wszystko z myślą o uczniu i specjalnie go zbudził, gdy słońce dopiero zaczęło wstawać. Teraz zaczęła się Pora Spadających Liści, a niedługo zacznie panować chłodny okres.
Spojrzał jeszcze raz na już prawie dorosłego kocura, i, wypierając z dumy pierś do przodu, objawił głośno.
– Zdałeś na ocenę celującą, wzorową, po prostu najlepszą! Będziesz miał przyszłość, dziecko. – uśmiechnął się do niego po bratersku, liznął między uszami i prawie aż wylał łezkę ze wzruszenia.
<Borsuczątko? pisz juz ceremonie ;;)))>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz