Obudził się. Nie wiedział, gdzie był. Leżał na dużym kawałku mchu. Rozglądał się i zobaczył jakiegoś kota, ale wróćmy do tego, jak się tam znalazł.
Gdy nastał ranek, Zmierzch, jak co dzień, poszedł z tatą popływać i łowić ryby. Tata złapał dużego okonia, jednak to było za mało. Zmierzch moczył się na płyciźnie, a jego tata łowił ryby. Noc upolował dużego suma i jeszcze trochę okoni. Gdy mieli już wystarczająco ryb, zaczęli wracać do gniazda, aby zjeść śniadanie razem z mamą i bratem.
W trakcie drogi nagle coś zaszeleściło w krzakach.
Zmierzch najeżył się i odwrócił w tamtą stronę, ale okazało się, że to tylko jaszczurka. Oboje wrócili normalnie do domu i zjedli śniadanie. Lilia sprawdziła zapasy ziół – kończyły im się. Postanowili więc pójść zbierać nowe, bo zaraz miała być Pora Spadających Liści. Kiedy wyruszyli, Zmierzch miał złe przeczucie. Powiedział o tym tacie, ale on odparł, żeby nie wymyślał i kontynuowali zbiory. Uzbierali już dużo ziółek i mieli wracać, aż nagle zobaczyli obcego kota. Nie było widać jego umaszczenia. Noc powiedział mocno podniesionym głosem:
— Nie zbliżaj się!
Na co drugi kot wysunął głowę. Był ślepy na lewe oko, przez które przechodziła blizna. Powiedział chrapliwym głosem:
— Jesteście na moim terenie, a ja nie lubię, gdy ktoś narusza granice.
I rzucił się na Noc. Zaczęli się bić. Mama powiedziała kociakom, żeby uciekały, więc biegli razem, ale Zmierzch nagle spadł i stracił przytomność. Jego brat nie mógł do niego zejść, ponieważ było zbyt stromo, więc pobiegł wzdłuż, aby szukać zejścia, niestety bezskutecznie.
***
Zmierzch otworzył powoli oczy i zobaczył obcą czarną kotkę. Zapytał: „Gdzie ja jestem? I kim ty jesteś?”. Na co kotka odpowiedziała mu:
— Ja jestem Różana Woń. A ty jesteś w legowisku medyczki. A teraz idź do żłobka pobawić się z innymi.
Na co kotek zapytał:
— A gdzie jest żłobek?
Medyczka westchnęła ciężko i zobaczyła koło legowiska Czyhającą Murenę, po czym zawołała ją.
<Czyhająca Mureno?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz