Stał na środku obozu, patrząc na Kocankową Łapę, która wróciła z treningu z Zabłąkanym Omenem. Wymachiwała ogonem na prawo i lewo, patrząc po wojownikach wokół niej ze złością. Zabłąkany Omen natomiast kulał za nią. Dymny kocur nie wiedział, co ma powiedzieć. Był zmieszany, ale i po raz pierwszy w życiu zmartwiony. Czy kotka została zaatakowana przez mentora? Jak to się stało? Chyba czas zatrzymał się mu w miejscu. Większość kotów przeciskała się obok niego, a on stał zapatrzony w kotkę. Gdyby mógł, sam wyrwałby teraz futro ślepemu kocurowi za chociażby położenie na niej pazura. Jak on śmiał? Krucze Pióro lekko syknął pod nosem, wbijając pazury w ziemię. Aż w końcu widząc, jak z jej szyi spada kropla krwi, zdecydował się ruszyć do przodu. Musiał z nią porozmawiać, sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku. Po prostu musiał. Łapy świerzbiały go, gdy tak szedł, jednak nagle Kocankowa Łapa złapała za kark swojego mentora i pociągnęła w stronę Nikłej Gwiazdy, który już zakładał najgorsze.— Co się stało? Czy to patrol Klanu Burzy zaatakował? — zanim powiedział cokolwiek więcej, Zabłąkany Omen wyrwał się z zębów kotki.
— Ona mnie zaatakowała! Jest szalona, tak samo, jak jej matka! Rodzina szaleńców! — syknął, a Nikła Gwiazda patrzył na kotkę teraz spięty. Krucze Pióro zatrzymał się gwałtownie. Zaatakowała go? Nie, niemożliwe. On musiał kłamać. Musiałaby mieć powód, prawda? Bezradnie patrzył, jak brat zaatakowanego rzuca się na kotkę.
— Nie… Nie! — Krucze Pióro zaczął biec w jej stronę, jednak jego drogę zagrodził mu jego własny brat, Pustułkowy Szpon. Dymny kocur syknął w stronę brata.
— Odsuń się, już! — w jego głosie było słychać desperację, jednak czekoladowy nawet nie drgnął.
— Nie możesz nic zrobić. Ona podjęła własną decyzję, nie ocalisz jej, jedynie skończysz tam gdzie ona. — Krucze Pióro zagotował się na słowa brata. Bił teraz ogonem po ziemi, patrząc na niego ze złością.
— Ty kupo futra, ona nic nie zrobiła! — warknął na brata. W końcu wbił pazury w ziemię, patrząc na niego. — Nienawidzę cię. — po tych słowach odwrócił się z najeżonym futrem. Nikt praktycznie nie zwrócił na nich uwagi ani na ich potyczkę, gdyż byli zbyt zszokowani występkiem srebrnej kotki. Nie zważając na czuwanie, tak czy siak nie zasnąłby tej nocy. Siedział niedaleko izolatki, nasłuchując. Chciał mieć pewność, że nic jej nie jest. Nie wybaczyłby sobie, gdyby coś jej się stało. Pustułkowy Szpon obserwował go, pilnując wyjścia z obozu, jednak dymny nie chciał nawet spojrzeć w jego stronę. Po dzisiejszej walce i tym, jak odciągnął go od kotki, nie chciał go znać. Nie był już jego bratem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz