Opowiadanie dzieje się w przeszłości, gdy jeszcze Nieustraszony Chomik jest uczniem.
Srebrzysta szylkretka wracając z kolejnego treningu polowania na króliki, położyła swoje zdobycze na stosie zwierzyny, Chomik zobaczyła jednak swoją siostrę Motylkową Łączkę. W sumie dawno nie gadały od śmierci Mysiej Łapy, dodatkowo ona była wojowniczką, a Chomik jeszcze uczniem więc mieli inne obowiązki, trochę żenada co nie? Ale czemu do niej nie zagadać i zrobić pierwszego kroku? Była w końcu jej siostrą, złapała więc kotkę, gdy na chwilę się zatrzymała.
– Witaj Motyla Łączko! Jak tam u ciebie? Ja tam byłam na polowaniu na króliki, trochę było ciężko, ale złapałam za to dwa! Są na stosie.
Miała nadzieję, że to wystarczy, by rozwinąć ich rozmowę.
Motylka właśnie wróciła z patrolu zielarskiego. Było ją widać razem z Wdzięczną Firletką i Zawilcową Łapą, z uśmiechem niosła tyle ziół, ile tylko mogła, z dumą odciążając medyków. Ostrożnie chwyciła kilka listków i zaczęła iść w stronę wieży. Nie spodziewała się tego, kogo za chwilę ujrzy przed swoimi zielonymi oczami. To była Chomicza Łapa, jej siostra, której dawno nie widziała. Pojawiła się jakby znikąd, zagradzając jej drogę. W oczach Motylki błysnęło zdumienie, ale zaraz potem rozjaśnił je szeroki, serdeczny uśmiech. Bez słowa położyła roślinki na ziemi i z radością otarła się o siostrę, mrucząc głośno z zadowolenia. Następnie usiadła, owijając ogon wokół łapek.
– Chomiczku! Tak dawno nie rozmawiałyśmy!
Zawołała z entuzjazmem.
– U mnie wszystko bardzo dobrze, właśnie wróciłam z patrolu z Wdzięczną Firletką.
Jej oczy rozbłysły, kiedy usłyszała o królikach.
– Woow, aż dwa króliki złapałaś? To super! A jak ty się trzymasz?
Zapytała z przejęciem.
– Jeśli chodzi o mnie, to trzymam się dobrze, jestem już blisko ukończenia mojego treningu z Barszczową Łodygą. Nie mogę się doczekać jakie imię dostanę, na pewno wiem, że musi być czarujące tak jak ja.
Bez mówienia o sobie, Chomik nie byłaby Chomikiem. Kotka zauważyła jednak, że na patrolu zielarskim był jeszcze Zawilcowa Łapa, jednak trochę było dziwne, że Motylkowa Łączka o nim nie wspomniała, nie wiedziała, czy o niego pytać, czy nie, chyba to było bez sensu.
– Chcesz może pójść na spacer?
Spytała siostrę.
– Na pewno dostaniesz śliczne imię! Jestem tego pewna.
Wymruczała pokrzepiająco Motylka, a w jej głosie słychać było szczere ciepło i troskę.
Na samą propozycję siostry aż podskoczyła z podekscytowania. Jej oczy zabłysły radośnie, a uszy drgnęły z entuzjazmem.
– Jasne, że chcę iść! Tylko odłożę zioła – odparła szybko.
Zwinęła kilka listków w pyszczek i żwawo pobiegła w stronę wieży. Po drodze otarła się przyjaźnie o Firletkę, posyłając jej pełne wdzięczności spojrzenie. Machnęła ogonem w geście pożegnania i wróciła truchtem do Chomiczej Łapy, której oczy z niecierpliwością wodziły za każdym jej ruchem.
– Możemy ruszać! Wybierz miejsce.
Powiedziała z uśmiechem, unosząc lekko wąsy i czekając, aż siostra wskaże kierunek.
Chomicza Łapa rozmyślała chwilę nad lokalizacją, w której mogliby spędzić czas.
- Wybierzmy się na Przybrzeżne Oko! Tam jest ładnie o tej porze roku.
Już sobie wyobraziła, jak będą spędzać tam czas. Siostry wyszły z obozu i zaczęły spacerować, było ładnie, ale za to ciepło a taka pogoda była dosyć dziwna.
– A Zawilcowa łapa nie był z wami na patrolu zielarskim? Wydawało mi się, że wchodził z wami do obozu z ziołami.
Nie mogła się oprzeć temu pytaniu, była ciekawa.
Motylka skinęła głową i bez słowa ruszyła za siostrą. Opuściły obóz i lekkim kłusem pobiegły przez zielone, pachnące latem łąki. Trawa delikatnie muskała ich łapy, a wokół rozbrzmiewało brzęczenie pszczół i śpiew skowronków. Słoneczko przyjemnie ogrzewało jej grzbiet, a lekki wietrzyk sprawiał, że nie czuła uciążliwego gorąca, dzień był niemal idealny.
– Nie obchodzi mnie on – burknęła nagle, gdy tylko usłyszała pytanie o Zawilca. – Mógł sobie być, mógł nie być.
Kotka zmarszczyła lekko nos i odwróciła wzrok, wyraźnie poirytowana samą wzmianką o nim. W jej głosie dało się wyczuć znużenie i niechęć, jakby temat był dla niej całkowicie zbędny.
Chomik widziała, że wspomnienie o Zawilcu to był zły pomysł, tylko czemu ona go tak nie lubiła? Nie wydawał się szkodliwy, chociaż to może, dlatego że Zawilec był obiektem westchnień Chomik. Był w końcu taki atrakcyjny, tylko szkoda, że był uczniem medyka, to by go brała, ale tak to nie może ona złamać kodeksu, więc był tylko obiektem jej westchnień, niczym więcej. Postanowiła zmienić temat na jakiś inny.
– Wiesz, może jak będziemy nad tym stawem, to się ochłodzimy, bo naprawdę jest ciepło – odparła.
Na zmianę tematu Motylka odetchnęła z wyraźną ulgą. Jej wąsy lekko drgnęły, a napięcie w ramionach natychmiast opadło. Widocznie nie miała ochoty ciągnąć rozmowy o Zawilcu. Spojrzała na siostrę z wdzięcznością, a potem uniosła pyszczek ku słońcu, przymykając oczy.
– Jasne! Czemu nie? – zamruczała z entuzjazmem. – Woda pewnie jest przyjemnie chłodna...
Na samą myśl o tym, jak lodowata ciecz otula jej łapy, przenika skórę i koi rozgrzane ciało, przeszedł ją dreszcz przyjemności. Machnęła lekko ogonem i spojrzała na siostrę z ciekawością.
– A treningi? Jak ci idą? Co lubisz najbardziej? – zapytała z ożywieniem, przechylając lekko głowę.
– Treningi mi idą dość pomyślnie, miałam jeden z walki i pokonałam Barszczową Łodygę! A co najbardziej lubię? Raczej treningi walki i teorię, a trening ze zwierzyny tak średnio. – Zwłaszcza że zwierzyna na ich terenie może nie ma gdzie się ukryć, bo jest łyso i bez drzew, ale może sobie znaleźć jaką norę, a ona nie chcę w nich grzebać, bo to strata czasu. W sumie była niepewna czegoś, jeśli chodzi o rodzinę, musiałaby się spytać. – Bo mam pytanie, ale takie nietypowe, nie sądzisz, że rozwód naszych matek jest dziwną sytuacją? – Miała nadzieję, że przynajmniej Motylka będzie chciała bardziej pogadać na ten temat niż z Zawilcem.
Słuchała siostry z uwagą, z radością dostrzegając, jak wiele entuzjazmu wkłada w treningi. Cieszyło ją to, naprawdę.
– Ja właśnie najbardziej lubię polować!
Powiedziała z błyskiem w oczach.
– Staram się też zarazić tym Słodką Łapę!
Zaśmiała się lekko, radośnie, ale ta chwila beztroski szybko się skończyła.
Na pytanie o matki nagle zamilkła. Spojrzała na siostrę, a jej wyraz pyska spoważniał. Radość zniknęła, jakby ktoś nagle zgasił światło.
– Ech, wiesz...
Westchnęła, spuszczając wzrok.
– Rozmawiałam z obiema i… chyba zaczynam rozumieć, czemu nie są już razem. To wszystko wydaje mi się jakieś dziwne. Ich związek zawsze wyglądał na szczęśliwy, a nagle, koniec. Bez wyjaśnienia. No i te plotki.
Usiadła na miękkiej trawie, a jej ogon owijał się wokół łap w odruchu napięcia.
– Mam wrażenie, że obie coś przed nami ukrywają. Że żadna nie mówi całej prawdy. To mnie naprawdę niepokoi.
Przyznała cicho, bardziej do siebie niż do siostry, jakby wypowiedzenie tych słów na głos miało je uczynić mniej bolesnymi.
– Wiesz, przepraszam, że tak o tym mówię, po prostu nie miałam komu się wygadać o moich obawach.
Powiedziała szczerze Chomik, nie chciała, by siostra była smutna, ale chciała tylko wiedzieć co ona o tym myśli, a następnie znowu wrócić do szczęśliwych rozmów.
– Rozmawiałaś z Norniczym Śladem? Mnie Przeplatkowy Wianek powiedziała, żebym się jak najdalej od niej trzymała, że zerwały, dlatego że miały inny pogląd na życie, ale nic z tego nie rozumiem!
Przeplatkowy Wianek dodatkowo się śpieszyła, więc to było jeszcze bardziej podejrzane.
– Ja też jestem zaniepokojona, chyba porozmawiam też z Norniczym Śladem, by dowiedzieć się więcej.
Szła przed siebie, zauważyła jednak przed zasięgiem wzroku wielką rzekę, która dzieliła Klan Burzy od Klanu Nocy.
– Patrz, jesteśmy już prawie blisko do Przybrzeżnego Oka!
Rzeczywiście, czasami plotkowanie podczas spaceru sprawiało, że czas zdawał się mijać wolniej niż zwykle.
<Motylko!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz