Nadal jeszcze miała zamknięte oczęta. Mimo to, starała się odkrywać świat innymi zmysłami. Dotykiem, węchem, słuchem i smakiem. W tej właśnie chwili żuła ucho jednego z braci, który drzemał, wtulony w matczyny ogon. Biały lub Lotos. Jeden z nich. Pachnęli podobnie, mamą Leszczynową Wiązką, mlekiem i innymi rzeczami, którymi pachniały kocięta w ich wieku.
Nie zdawała sobie sprawy, że do kociarni zawitali goście. Dużo gości. Ktoś coś mówił. Chwalił kocięta i składał gratulację królowej. Z grzeczności Leszczynowa Wiązka miło odpowiadała na każde dobre słowo wypowiedziane przez współklanowiczów, jednak jej pysk zdradzał, że jest najzwyczajniej w świecie zmęczona, przytłoczona i przebodźcowana tłumem, który co chwilę wparowywał do kociarni, aby na własne oczy zobaczyć śnieżnobiałe kocięta. Dobry lub też zły omen, w zależności od interpretacji własnej danego kota. Większość z nich zaprosił sam Alba. Kocur stał w wejściu do pieńka, pusząc się przy każdej złożonej gratulacji. Niespecjalnie przejmował się matką swoich kociąt, nie potrafiącej odnaleźć się w roli, która została jej narzucona przez partnera, jak i wygląd swego potomstwa urodzonych w tak nietypowej sytuacji, tuż po śmierci białego pawia.
– Są piękne, prawda? Nasze wyjątkowe kocięta, dar od samego Klanu Gwiazdy... – mruczał, gdy zbliżył się do królowej. Chciał się do niej przytulić. Oparł głowę o jej bark i zerkał na ślepe kulki znajdujące się tuż obok nich. Leszczyna zamiast odwzajemnić czułość, spięła się cała, co niemalże natychmiast wyczuły kocięta znajdujące się tuż obok niej. Wróżka instynktownie zaczęła nasłuchiwać, zaprzestając mamlania ucha brata.
Coś było nie tak!
– Koniec odwiedzin. – Głos kocicy, która pomagała w opiece nad nowymi członkami Klanu Burzy rozbrzmiał głośno w pieńku. Szylkretowa kocica skierowała się do wyjścia z kociarni, pilnując, aby poza królowymi i kociętami nie został nikt więcej we wnętrzu. Alba nie krył niezadowolenia z faktu, że kocica wygoniła jego gości na zewnątrz, w tym również i jego. – Dar Klanu Gwiazdy czy nie, kocięta potrzebują ciszy i spokoju. A ty im tego nie zapewniasz. – Ton jej głosu był nieco ostry, lecz już po chwili nieco złagodniał, sugerując, aby kocur udał się na polowanie. W końcu wyjątkowe kocięta i ich matka zasługiwały na wyjątkowy posiłek, a kto im go zapewni, jak nie wyjątkowy w całej krasie najwspanialszy felidae o imieniu Alba.
Nie zdawała sobie sprawy, że do kociarni zawitali goście. Dużo gości. Ktoś coś mówił. Chwalił kocięta i składał gratulację królowej. Z grzeczności Leszczynowa Wiązka miło odpowiadała na każde dobre słowo wypowiedziane przez współklanowiczów, jednak jej pysk zdradzał, że jest najzwyczajniej w świecie zmęczona, przytłoczona i przebodźcowana tłumem, który co chwilę wparowywał do kociarni, aby na własne oczy zobaczyć śnieżnobiałe kocięta. Dobry lub też zły omen, w zależności od interpretacji własnej danego kota. Większość z nich zaprosił sam Alba. Kocur stał w wejściu do pieńka, pusząc się przy każdej złożonej gratulacji. Niespecjalnie przejmował się matką swoich kociąt, nie potrafiącej odnaleźć się w roli, która została jej narzucona przez partnera, jak i wygląd swego potomstwa urodzonych w tak nietypowej sytuacji, tuż po śmierci białego pawia.
– Są piękne, prawda? Nasze wyjątkowe kocięta, dar od samego Klanu Gwiazdy... – mruczał, gdy zbliżył się do królowej. Chciał się do niej przytulić. Oparł głowę o jej bark i zerkał na ślepe kulki znajdujące się tuż obok nich. Leszczyna zamiast odwzajemnić czułość, spięła się cała, co niemalże natychmiast wyczuły kocięta znajdujące się tuż obok niej. Wróżka instynktownie zaczęła nasłuchiwać, zaprzestając mamlania ucha brata.
Coś było nie tak!
– Koniec odwiedzin. – Głos kocicy, która pomagała w opiece nad nowymi członkami Klanu Burzy rozbrzmiał głośno w pieńku. Szylkretowa kocica skierowała się do wyjścia z kociarni, pilnując, aby poza królowymi i kociętami nie został nikt więcej we wnętrzu. Alba nie krył niezadowolenia z faktu, że kocica wygoniła jego gości na zewnątrz, w tym również i jego. – Dar Klanu Gwiazdy czy nie, kocięta potrzebują ciszy i spokoju. A ty im tego nie zapewniasz. – Ton jej głosu był nieco ostry, lecz już po chwili nieco złagodniał, sugerując, aby kocur udał się na polowanie. W końcu wyjątkowe kocięta i ich matka zasługiwały na wyjątkowy posiłek, a kto im go zapewni, jak nie wyjątkowy w całej krasie najwspanialszy felidae o imieniu Alba.
Gwiazdy nie mają spokoju od pierwszych dni, zaraz jak paparazzi drzwiami się nie wpuści to okno wybiją, a kto da na remont ;/
OdpowiedzUsuńZaraz przyjdą trzej królowie z darami i będą śpiewać ,,Bracia patrzcie jeno"
OdpowiedzUsuń