Podczas choroby Dereńki
— To teraz… yh… będziemy polować. Pokaż mi swoją pozycję łowiecką — wyburczała Dereńka, na co Jaśminowiec tylko uniosła brwi.
— Już pokazywałam? — westchnęła srebrna. — Trzy razy?
— Oh — westchnęła szylkretka. — To…
— To kończymy trening na dzisiaj, tak? — uprzedziła mentorkę, zanim ta zdążyła się powtórzyć czwarty raz. — Jakaś drzemka by Ci dobrze zrobiła. Nie wyglądałabyś jak podstarzała jaszczurka.
— Ty mała... — Dereńka zaczęła, jednak zaraz cała złość zdawała się z niej ulecieć. Jaśminowiec tylko usłyszała, jak pod nosem kotka rzuca do siebie “jestem zbyt zmęczona na to”. Ruchem ogona przywołała uczennicę do siebie i obydwie wróciły do obozu.
Nocą, gdy Jaśminka zdążyła się wygodnie ułożyć w swoim legowisku, ze snu wyrwały ją zbyt dobrze znane kroki. Zaraz uniosła głowę, by obdarzyć swoją mentorkę ledwo przytomnym spojrzeniem.
— Wstajemy, Jaśminowcu! — zarządziła Dereńka z szaleństwem w oczach. Co ona robiła o tej godzinie na łapach?! Po całym dniu treningów?!
— Czy Ciebie… — nim dokończyła, srebrna zdążyła ugryźć się w język. Jej mentorka zdecydowanie potrzebowała snu. I prawdopodobnie czegoś jeszcze od Świergot… — No dobrze, nie ważne — westchnęła zaspana, wstając powoli.
— Świetnie, zaraz wychodzimy, przygotuj się! — rzuciła szylkretka, kręcąc się nerwowo. Widać, że była wykończona i ledwo sklejała zdania… czyżby brak snu sprawiał, że tak się zachowywała?
— A możemy najpierw podejść do Pani Świergot? Boli mnie ząb, czy coś tam… — mruknęła, mając nadzieję, że chociaż podejściem się jej uda zaciągnąć Dereńkę do Świergot. Mogła wcześniej się zorientować, że z szylkretą jest coś ostro nie tak. Ciekawe, ile by zajęło, zanim sama przeszłaby się do medyczki…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz