- Jak ty... Żyjesz? – zapytała cicho. Kocur nie odzywał się przez chwilę. Czekoladowa, dalej w szoku, stała i cierpliwie czekała na odpowiedź.
- Tak? – to zabrzmiało jak pytanie. Sówka nie była pewna, co Mniszek miał na myśli, lecz uznała, że skoro przed nią stoi, to jest w pełni żywy. Wreszcie jakieś inne emocje, niż zdziwienie, zaczęły się pojawiać. Po policzku zaczęły spływać jej łzy. Podbiegła do samotnika, starając się nie wchodzić na kamienie i przytuliła go, nie zwracając uwagi na to, co by pewnie powiedział dawno temu. Mniszek ledwo utrzymywał równowagę, lecz w końcu udało mu się to.
- Tak długo cię nie było! – powiedziała, pomiędzy łzami. Po chwili odsunęła się od vana, pozwalając mu wejść na terytorium Owocowego Lasu. Cieszyła się, że akurat w tym momencie nie było z nią nikogo. Nie musiała, dzięki temu, wyganiać przyjaciela. W końcu był teraz samotnikiem, nie mógł przebywać na ich terenie.
- Dlaczego wróciłeś? – zapytała w końcu.
- Ja... Nie wróciłem. Wygnali mnie. Nie mogę wrócić. – powiedział Mniszek. Sówka spuściła wzrok. Czyli Mniszek jednak nie wrócił. I nie wróci już nigdy. To pewnie ostatni raz, gdy z nim rozmawia. Łzy znowu pojawiły się w jej oczach, lecz ona szybko je wycierała. To, że jej przyjaciel już nie wróci, to nic, prawda? Przecież już przyzwyczaiła się do jego nieobecności. Ale w takim razie, dlaczego tu przyszedł? Przyszedł, a ona akurat musiała być poza obozem. Musiała się z nim zobaczyć. Gdyby go nie widziała, teraz nie byłaby tak rozczarowana, myślałaby, że już dawno umarł i życie dalej toczyłoby się jak ostatnio. Ale nie. Los przecież lubił zaskakiwać.
- W takim razie, dlaczego tu przyszedłeś? Nie powinno cię tu być.
- Nie szukam kłopotów – odparł prawie natychmiast – Ja tylko chciałem coś upolować. Zawsze było tu dużo zwierzyny.
- Wracasz tu tylko po zwierzynę?! – chciała się upewnić Sówka, trochę podnosząc przy tym głos – Zwierzyny wszędzie jest pełno... A ty wybrałeś akurat teren Owocowego Lasu! – syknęła, tracąc powoli panowanie nad sobą i nie pozwalając mu już nic więcej powiedzieć. Przecież już wszystko było dobrze. Pogodziła się z jego śmiercią. A on tu przychodzi, wraca tylko po zwierzynę! Niczego nie wyjaśnił, o nikogo nie zapytał, jakby już nikt z jego starego domu się dla niego nie liczył. Nawet matka czekoladowej. Nikt.
- Zniknąłeś na tak długo, a teraz wracasz i nic... Nawet się nie zapytasz o nikogo. Nawet o Jarząb! Wiesz, jak trudno jej było? Po stracie partnera, po chorobie... – wymieniała czekoladowa. Kocur spojrzał na nią, szerzej otwierając oczy.
- Wszystko z nią dobrze? – zapytał.
- Ona prawie umarła... – syknęła już ciszej, pozwalając sobie na łzy. Przypomniała sobie to wszystko, co wtedy przeżywała. Ten stres, strach i całą resztę. Usiadła bezwładnie na ziemi. Miała już dość. Mniszek wszedł trochę głębiej na tereny Owocniaków, siadając naprzeciwko kotki. Ta próbowała pozbyć się wody z oczu i się uspokoić, ale nie umiała. To było jak wulkan. Raz wybucha i trudno go zatrzymać.
- Czyli żyje? Już jest dobrze?
Sówka pokiwała głową. Czyli jednak o kogoś pyta. Teraz do niej doszło, że przecież nie dała mu się przecież odezwać za bardzo. Zrobiło jej się trochę głupio. Nie powinna była tak od razu zarzucać go tym wszystkim i obwiniać o tyle rzeczy.
- Przepraszam, nie powinn... – zaczęła, ale urwała gdy zobaczyła małego kocurka. Podbiegł od razu do Mniszka, przerywając ich rozmowę.
- Cześć! Długo nie wracałeś, więc postanowiłem cię poszukać! – wyjaśnił młodszy i spojrzał na Sówkę, która szybko ocierała łzy – A to kto?
<Stary przyjacielu? Przedstawisz mnie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz