Mimo pozostania na zewnątrz, już po chwili Lwia Paszcza zajrzała do wnętrza legowiska. Wolała na własne uszy usłyszeć to o czym obie kocicę rozmawiają. Mogła w razie czego pomóc przeważyć decyzję o przyjęciu na posadę medyka niebieskiej znajdy. Cztery łapy miała i przede wszystkim chęci, a to powinno na początek wystarczyć. Na pewno byłaby przydatniejsza od siostrzenicy liderki, której trzeba było pomagać, gdy to ona powinna być tą niosącą pomoc innym.
— Długo jeszcze, Północy? — zapytała spoglądając na niebieskie kocię, po czym przeniosła spojrzenie na ciotkę, z którą się przywitała — Witaj cioteczko Wiśnio. — miauknęła miło podchodząc bliżej kociaka — Ta mała urocza kotka powiedziała mi, że chciałaby zostać medyczką i...
— Właśnie mi to przed chwilą powiedziała. Tak jak już mówiłam, przemyślę to. Mam już dwóch uczniów, chociaż Rumiankowa Łapa powinien lada moment ukończyć szkolenie.
— Ja bym nie zastanawiała się ani chwili na swoim miejscu ciociu, kiedy tuż przede mną pojawiło się kocię, które pragnie podążać ścieżką medyka. Mało jest takich kotów, które od maleńkości nie ciągnie do wojaczki tylko pomocy drugiemu kotu. A myślę, że akurat tobie przyda się kolejny uczeń... — zamierzała pomóc Północy w zostaniu medykiem, już jej w tym była głowa, aby niebieska dostała to czego pragnęła — Pamiętasz co mi mówiłaś? "Klan Burzy musi mieć następcę". Sądzę, że lepiej, abyśmy mieli więcej następców niż mniej. W szczególności, gdy sami chcą nimi zostać... Po co im podcinać skrzydła?
Starała się brzmieć bardzo przekonywująco, poza tym starała się cytować słowa samej cioteczki, kiedy to proponowała jej Rumiankową Łapę na ucznia. Jednak ostateczna decyzja należała do samej Wiśniowej Iskry i Różanej Przełęczy, czy powierzą tak ważne stanowisko komuś z zewnątrz. Lwia Paszcza nie myliła się co do syna liderki, dobrze udało jej się wytypować kandydata na ucznia medyka, poza tym Wiśniowa Iskra była bardzo zadowolona i ruda mogłaby stwierdzić, że szylkretka była spokojniejsza, odkąd w legowisku medyka pojawił się ktoś mogący nosić miano godnego następcy starszej medyczki, więc i tym razem mogła czy też powinna zaufać jej intuicji.
Północ w ciszy przyglądała się jak ruda kocica niczym lwica, po której otrzymała imię, starała pomóc spełnić jej marzenia.
— Lew... — wymamrotała medyczka najpewniej zmęczona słowotokiem swojej bratanicy, która cały czas dzielnie walczyła o swoje, czy też bardziej o przyszłość Północy, bo i jej na łapę to było, aby ona znalazła się na stanowisku medyka — Nie mogę ci obiecać, że zostaniesz moją uczennicą, Północy. — zwróciła się do kociaka — Ta decyzja nie tylko będzie zależeć ode mnie. Cieszy mnie jednak to, że chciałabyś podjąć ścieżkę medyka. Może się nie wydawać, ale jest o wiele trudniejszą ścieżką niż ta wojownika. A teraz wybaczcie, muszę wrócić do pacjentów. — miauknęła, tym samym dając znać, że to koniec rozmowy — Jeszcze wrócimy do tej rozmowy, a teraz... Odprowadź Północ do żłobka Lwia Paszczo.
— Dobrze ciociu. Chodźmy Północy, na nas pora. — Skinęła w stronę wyjścia z legowiska pyskiem i ruszyła w jego kierunku.
Nie miała zamiaru nieść kociaka z powrotem do żłobka, skoro dała radę sama przytuptać razem z nią do legowiska medyków, to da radę też wrócić o własnych siłach.
— Bądź dobrej myśli. — nachyliła się do siostry Ciszy, cicho szepnęła jej to zdanie na ucho, po czym odezwała się do wiecznej karmicielki mówiąc, że z kociakiem jest wszystko w porządku i będzie się zbierać
***
Nie udało się kotce zostać uczennicą medyka, rozpoczęła trening na wojownika pod okiem Gradowego Sztormu. Lew nie rozumiała tej decyzji szylkretek. Bo w końcu pchał się ktoś im sam z siebie na to stanowisko, a dostał odmowę – była bardzo ciekawa co na nią wpłynęło. Może to, że wymknęła się na zgromadzenie, mimo że nie została uczennicą? Jednak czy to był naprawdę powód, aby komuś niszczyć marzenia, bo zawinił będąc tylko głupim kociakiem. Sam fakt, że dopiero została przyuważona na Bursztynowej Wyspie sprawił, że ta mała była cwana i to jak. Czasami żałowała, że nie przyszło jej uczyć tej niebieskiej znajdy, chociaż czy chciała widzieć ją częściej niż dotychczas? Miała ważniejsze sprawy na głowie, a było nią przeżycie jakoś tej kary, która i na nią spadła na feralnym zgromadzeniu z winy przygłupiego zachowania syna Różanej Przełęczy.
Niestety zła passa się dalej ciągnęła, niebieska uczennica zniknęła pewnego dnia i ślad po niej zaginął tuż na granicy z Klanem Wilka. Tym samym utwierdziła Lew, że nie ważne co, ile chciała wysiłku włożyć w nierudego chcąc zobaczyć czy uda się go naprawić, ten zawsze pozostanie głupim kotem posiadającym zero pomyślunku. Wstyd to był, że niektóre koty miały prawo głosić o równości wśród kotów o różnorakich umaszczeniach, skoro z każdym kolejnym księżycem Lew przekonywała się, że tak nie było i te, którym nie dane było posiadać ognistego futra, bądź piaskowego były gorsze.
— Widzisz Piasku, tak jak ci mówiłam nie raz, nierudzi zawsze będą zdrajcami, nie ważne ile czasu poświęcimy, aby ich naprawić. Taka ich natura. — rzuciła z uśmiechem liżąc swoją łapkę, chcąc przestrzec brata już chyba po raz setny przed jego kontaktami z plebsem. — Dzisiaj Północna Łapa, a jutro... kto wie~
Amen Północ aka Bursztyn 🙏
Dziękuje za sesję
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz