No dobra, Judaszowcowi wreszcie odwaliło. Nie, żeby była jakoś szczególnie zaskoczona.
–Ty? Wybrańcem? – parsknęła z rozbawieniem. – To naprawdę byli zdesperowani.
Judaszowiec zjeżył futro, wyraźnie zdenerwowany.
– Mówię prawdę! – warknął, machnąwszy ogonem ze złością. Bożodrzew uniosła brwi. Jak śmiałaby wątpić?! – Przymnij pysk i słuchaj! – rozkazał, a biała kotka strzepnęła uszami. Juda wydawał się naprawdę zaangażowany w ten swój „proroczy sen”. – Chciałem go zapytać, czy powinienem na coś uważać, ale nie odpowiedział mi. Bożo czy ty to rozumiesz?! Postawiono przede mną tak ważne zadanie! – zawołał, a jego oczy zalśniły podekscytowaniem. Uczennica przekrzywiła łebek z pewnym rodzajem konsternacji.
– I… co zamierzasz zrobić z tym, że przyśnił ci się świecący, magiczny gość, który dał ci zadanie bojowe? – zapytała z pewną kpiną w głosie. Judaszowiec zjeżył futro, a jego pysk wykrzywił się w złości.
– Mogłem przewidzieć, że nie zrozumiesz, pomiocie Mrocznego Lasu! – burknął. Bożo zmrużyła ślepia. To nie jej wina, że Juda wygadywał bzdury!
– Zacznijmy od tego, że obudziłeś mnie w środku nocy. Nie spodziewaj się, że będę miła – odpyskowała, patrząc na brata z politowaniem.
– Ta, jakbyś kiedykolwiek potrafiła być miła. – Judaszowiec uderzył ogonem o ziemię.
– Wyglądasz jak rozdeptany szczur.
– Śmierdzisz jak lisie łajno.
Rodzeństwo przez chwilę mierzyło się wściekłymi spojrzeniami. Po chwili jednak Bożodrzewna Łapa wyprostowała się i wygładziła futro, przyjmując beznamiętny wyraz pyska.
– Nie wiem jak ty, ale nie mam zamiaru dłużej sterczeć na zimnie. Wracajmy do obozu, może przyśni ci się więcej gadających gwiazdek – zaproponowała z wyższością w głosie. Judaszowcowa Łapa parsknął.
– Jeszcze się przekonasz, że mam rację, heretyku – fuknął, ruszając w stronę obozu. Biała kotka strzepnęła uszami. Ta. Oczywiście. Klanie Gwiazdy, jeśli Juda rzeczywiście był wybrańcem, to Bożo przysięgała, że zeżre posłanie Dzwonkowego Szmeru.
Resztę drogi do obozu pokonali w ciszy.
Paląca nienawiść do Dzwonkowego Szmeru wypełniała ją coraz mocniej z każdym dniem. Od kiedy mentor zdecydował, że jej postęp w treningu jest zbyt powolny, każdy dzień zamienił się w istne piekło. Wojownik zwlekał ją z posłania wraz ze wschodem słońca, a pozwolił odpoczywać, dopiero gdy chyliło się ono ku zachodowi. Bożodrzew w życiu nie sądziła, że jest zdolna do takiej ilości ruchu fizycznego. Szczerze nienawidziła każdej sekundy nauki. Nie prosiła się o to! Czemu ten mysi móżdżek nie mógł jej zostawić w spokoju?!
– To bardzo ładny łup. – Wojownik schylił głowę z zadowoleniem, patrząc na upolowaną przez Bożodrzew zwierzynę. Uczennica obdarzyła go tylko pełnym złości spojrzeniem. Oby się udławił tym wróblem. Mięśnie bolały ją i czuła się upokorzona przez ilość dodatkowych treningów. Judaszowiec tego nie potrzebował! Dlaczego ona musiała być taka beznadziejna?! – Zrobiłaś duży postęp. Być może jednak uda się z ciebie zrobić wojownika.
Biała kotka miała ochotę splunąć mu w pysk, jednak zamiast tego wbiła jedynie pazury w ziemię. Oby Dzwonek uległ samospaleniu.
– Koniec na dzisiaj? – zapytała tylko, pragnąc jedynie zwinąć się w posłaniu i spać. Wojownik omiótł ją spojrzeniem.
– No dobrze – zgodził się po chwili. – Ale jutro ci nie odpuszczę.
Coś zagotowało się w Bożodrzewu. Warknęła cicho i obróciła się na pięcie, ruszając w stronę obozu. Nie skierowała jednak swoich kroków w kierunku miękkiego, czekającego na nią posłania – zamiast tego znalazła jedynego kota, który mógł jej pomóc i przed którym bardzo nie chciała przyznawać się, że tej pomocy potrzebowała.
– Cześć, Juda – zamruczała, zachodząc brata od tyłu. Czekoladowy zastrzygł uszami, patrząc na siostrę z niechęcią.
– Czego chcesz? – zapytał, mierząc ją nieufnym spojrzeniem. Biała kotka usiadła obok niego i owinęła ogon wokół łap.
– Wiesz co, długo myślałam o tym twoim śnie… – zaczęła. Klanie Gwiazdy, nie wierzyła, że to robi. – Myślę, że chcę ci pomóc w twoim zadaniu – oznajmiła. – Mam jednak warunek.
–Ty? Wybrańcem? – parsknęła z rozbawieniem. – To naprawdę byli zdesperowani.
Judaszowiec zjeżył futro, wyraźnie zdenerwowany.
– Mówię prawdę! – warknął, machnąwszy ogonem ze złością. Bożodrzew uniosła brwi. Jak śmiałaby wątpić?! – Przymnij pysk i słuchaj! – rozkazał, a biała kotka strzepnęła uszami. Juda wydawał się naprawdę zaangażowany w ten swój „proroczy sen”. – Chciałem go zapytać, czy powinienem na coś uważać, ale nie odpowiedział mi. Bożo czy ty to rozumiesz?! Postawiono przede mną tak ważne zadanie! – zawołał, a jego oczy zalśniły podekscytowaniem. Uczennica przekrzywiła łebek z pewnym rodzajem konsternacji.
– I… co zamierzasz zrobić z tym, że przyśnił ci się świecący, magiczny gość, który dał ci zadanie bojowe? – zapytała z pewną kpiną w głosie. Judaszowiec zjeżył futro, a jego pysk wykrzywił się w złości.
– Mogłem przewidzieć, że nie zrozumiesz, pomiocie Mrocznego Lasu! – burknął. Bożo zmrużyła ślepia. To nie jej wina, że Juda wygadywał bzdury!
– Zacznijmy od tego, że obudziłeś mnie w środku nocy. Nie spodziewaj się, że będę miła – odpyskowała, patrząc na brata z politowaniem.
– Ta, jakbyś kiedykolwiek potrafiła być miła. – Judaszowiec uderzył ogonem o ziemię.
– Wyglądasz jak rozdeptany szczur.
– Śmierdzisz jak lisie łajno.
Rodzeństwo przez chwilę mierzyło się wściekłymi spojrzeniami. Po chwili jednak Bożodrzewna Łapa wyprostowała się i wygładziła futro, przyjmując beznamiętny wyraz pyska.
– Nie wiem jak ty, ale nie mam zamiaru dłużej sterczeć na zimnie. Wracajmy do obozu, może przyśni ci się więcej gadających gwiazdek – zaproponowała z wyższością w głosie. Judaszowcowa Łapa parsknął.
– Jeszcze się przekonasz, że mam rację, heretyku – fuknął, ruszając w stronę obozu. Biała kotka strzepnęła uszami. Ta. Oczywiście. Klanie Gwiazdy, jeśli Juda rzeczywiście był wybrańcem, to Bożo przysięgała, że zeżre posłanie Dzwonkowego Szmeru.
Resztę drogi do obozu pokonali w ciszy.
***
Paląca nienawiść do Dzwonkowego Szmeru wypełniała ją coraz mocniej z każdym dniem. Od kiedy mentor zdecydował, że jej postęp w treningu jest zbyt powolny, każdy dzień zamienił się w istne piekło. Wojownik zwlekał ją z posłania wraz ze wschodem słońca, a pozwolił odpoczywać, dopiero gdy chyliło się ono ku zachodowi. Bożodrzew w życiu nie sądziła, że jest zdolna do takiej ilości ruchu fizycznego. Szczerze nienawidziła każdej sekundy nauki. Nie prosiła się o to! Czemu ten mysi móżdżek nie mógł jej zostawić w spokoju?!
– To bardzo ładny łup. – Wojownik schylił głowę z zadowoleniem, patrząc na upolowaną przez Bożodrzew zwierzynę. Uczennica obdarzyła go tylko pełnym złości spojrzeniem. Oby się udławił tym wróblem. Mięśnie bolały ją i czuła się upokorzona przez ilość dodatkowych treningów. Judaszowiec tego nie potrzebował! Dlaczego ona musiała być taka beznadziejna?! – Zrobiłaś duży postęp. Być może jednak uda się z ciebie zrobić wojownika.
Biała kotka miała ochotę splunąć mu w pysk, jednak zamiast tego wbiła jedynie pazury w ziemię. Oby Dzwonek uległ samospaleniu.
– Koniec na dzisiaj? – zapytała tylko, pragnąc jedynie zwinąć się w posłaniu i spać. Wojownik omiótł ją spojrzeniem.
– No dobrze – zgodził się po chwili. – Ale jutro ci nie odpuszczę.
Coś zagotowało się w Bożodrzewu. Warknęła cicho i obróciła się na pięcie, ruszając w stronę obozu. Nie skierowała jednak swoich kroków w kierunku miękkiego, czekającego na nią posłania – zamiast tego znalazła jedynego kota, który mógł jej pomóc i przed którym bardzo nie chciała przyznawać się, że tej pomocy potrzebowała.
– Cześć, Juda – zamruczała, zachodząc brata od tyłu. Czekoladowy zastrzygł uszami, patrząc na siostrę z niechęcią.
– Czego chcesz? – zapytał, mierząc ją nieufnym spojrzeniem. Biała kotka usiadła obok niego i owinęła ogon wokół łap.
– Wiesz co, długo myślałam o tym twoim śnie… – zaczęła. Klanie Gwiazdy, nie wierzyła, że to robi. – Myślę, że chcę ci pomóc w twoim zadaniu – oznajmiła. – Mam jednak warunek.
< Juda? >
[579 słów]
[Przyznano 12%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz