Spuścił wzrok na jego niezbyt ciekawą imitację zabawki. Skryte pod kremową łapą piórko nawet nie miało na sobie śladów po prawdziwej zabawie. Nie było ani trochę postrzępione czy też upaprane od kurzu. A większość kulek mchu, za którymi Srebrny ganiał całymi dniami po żłóbku, były brudne przez fakt częstego użytkowania.
— Ty się tym w ogóle bawiłeś? Bo nie widać — stwierdził śmiało, obchodząc kocura dookoła i przyglądając się jego zdobyczy z każdej strony.
Niebieski przypadkowo smyrnął ogonem bok cętkowanego, na co ten gwałtownie odsunął się. To spotkało się z przepełnionym zdziwienia spojrzeniem zielonych ślepi. Młodszy przekrzywił łeb w zadumie, nie odzywając się przez dłuższą chwilę.
Piasek był śmieszny. I gdybając o tym, syn Różanej Przełęczy nie miał na myśli pogardliwego określenia. Kocur pochodził z tej nawiedzonej rodzinki, z której Zięba dalej mroziła go wzrokiem, a Lew używała dziwnych słów do wyjaśnienia, dlaczego jest nudna. Samiec według niego odstawał od obrazu zadufanych w sobie kotek. Był w pewien sposób inny, przez co zdobył jego zainteresowanie.
— Mama dopiero co mi to dała — przyznał nieśmiało.
— Uuu — zamruczał błękitny. — Mogę się z tobą pobawić? — zapytał, bez pytania trącając łapą piórko. Ciężko to swoją drogą było nazwać dobrą rozrywką, bo wyrwana z jakiegoś ptaszora rzecz ledwo co unosiła się do góry i opadała tak wolno, że Srebrny zdążyłby obejść całą kociarnę, nim to dotknęłoby ziemi.
— Raczej nie powinieneś — odparł, kuląc lekko uszy.
— Czemu? — spytał, wbijając w niego intensywne spojrzenie. Gdy przez dłuższą chwilę nie dostał odpowiedzi, parsknął w końcu, przewracając oczami. — Bo twoja mamusia będzie zła? No weź, olej ją. Jest nudna, chcesz skończyć tak jak ona? — zagadnął.
Kremowy momentalnie obruszył się, a jego ogon gniewnie uderzył o ziemie.
— Nie jest nudna! — burknął. — Ona wie, co dla mnie najlepsze, więc będę się bawił sam — zadecydował.
— Aha, ale z ciebie mamisynek — rzucił, a z jego pyska uciekł dźwięk podobny gwizdowi. — Moja mama też "wie co dla mnie najlepsze", co nie znaczy, że robię wszystko, co mówi — dodał dumnie z powodu swej buntowniczej natury, którą z każdym dniem odkrywał coraz bardziej.
Powiew na niego nie krzyczał, a szylkretka zdawała się przyzwyczaić do jego wybryków, choć i tak nie obywało się bez karcących pouczeń.
O których Srebrny na następny dzień i tak zapominał.
— A twojej mamie nie jest przez to przykro? Przez to, co robisz? — zapytał z lekka zdziwiony. — Ja nie mógłbym zawieść tak mojej...
— A czemu miałaby być przez to smutna? Nie robię niczego złego, próbuję trochę jedynie pozwiedzać obozu za wczasów, nie będzie przez to cierpieć, nic mi się nie stanie — zapewniał, na nowo wbijając spojrzenie w pióro. — Swoją drogą, czemu nie możesz bawić się czymś innym? Mam już trzy kulki mchu, mogę ci jedną dać, skoro twoja stara to sknera i nie chce ci dawać takich bajerów — dodał.
On nie miał problemu dzielić się tym, co ma. Jeśli Piasek przestanie chodzić dzięki temu z takim grymasem na pysku, to był gotów oddać mu swoje zdobycze.
— Ty się tym w ogóle bawiłeś? Bo nie widać — stwierdził śmiało, obchodząc kocura dookoła i przyglądając się jego zdobyczy z każdej strony.
Niebieski przypadkowo smyrnął ogonem bok cętkowanego, na co ten gwałtownie odsunął się. To spotkało się z przepełnionym zdziwienia spojrzeniem zielonych ślepi. Młodszy przekrzywił łeb w zadumie, nie odzywając się przez dłuższą chwilę.
Piasek był śmieszny. I gdybając o tym, syn Różanej Przełęczy nie miał na myśli pogardliwego określenia. Kocur pochodził z tej nawiedzonej rodzinki, z której Zięba dalej mroziła go wzrokiem, a Lew używała dziwnych słów do wyjaśnienia, dlaczego jest nudna. Samiec według niego odstawał od obrazu zadufanych w sobie kotek. Był w pewien sposób inny, przez co zdobył jego zainteresowanie.
— Mama dopiero co mi to dała — przyznał nieśmiało.
— Uuu — zamruczał błękitny. — Mogę się z tobą pobawić? — zapytał, bez pytania trącając łapą piórko. Ciężko to swoją drogą było nazwać dobrą rozrywką, bo wyrwana z jakiegoś ptaszora rzecz ledwo co unosiła się do góry i opadała tak wolno, że Srebrny zdążyłby obejść całą kociarnę, nim to dotknęłoby ziemi.
— Raczej nie powinieneś — odparł, kuląc lekko uszy.
— Czemu? — spytał, wbijając w niego intensywne spojrzenie. Gdy przez dłuższą chwilę nie dostał odpowiedzi, parsknął w końcu, przewracając oczami. — Bo twoja mamusia będzie zła? No weź, olej ją. Jest nudna, chcesz skończyć tak jak ona? — zagadnął.
Kremowy momentalnie obruszył się, a jego ogon gniewnie uderzył o ziemie.
— Nie jest nudna! — burknął. — Ona wie, co dla mnie najlepsze, więc będę się bawił sam — zadecydował.
— Aha, ale z ciebie mamisynek — rzucił, a z jego pyska uciekł dźwięk podobny gwizdowi. — Moja mama też "wie co dla mnie najlepsze", co nie znaczy, że robię wszystko, co mówi — dodał dumnie z powodu swej buntowniczej natury, którą z każdym dniem odkrywał coraz bardziej.
Powiew na niego nie krzyczał, a szylkretka zdawała się przyzwyczaić do jego wybryków, choć i tak nie obywało się bez karcących pouczeń.
O których Srebrny na następny dzień i tak zapominał.
— A twojej mamie nie jest przez to przykro? Przez to, co robisz? — zapytał z lekka zdziwiony. — Ja nie mógłbym zawieść tak mojej...
— A czemu miałaby być przez to smutna? Nie robię niczego złego, próbuję trochę jedynie pozwiedzać obozu za wczasów, nie będzie przez to cierpieć, nic mi się nie stanie — zapewniał, na nowo wbijając spojrzenie w pióro. — Swoją drogą, czemu nie możesz bawić się czymś innym? Mam już trzy kulki mchu, mogę ci jedną dać, skoro twoja stara to sknera i nie chce ci dawać takich bajerów — dodał.
On nie miał problemu dzielić się tym, co ma. Jeśli Piasek przestanie chodzić dzięki temu z takim grymasem na pysku, to był gotów oddać mu swoje zdobycze.
<Piasek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz